tag:blogger.com,1999:blog-49794848378727198412024-02-21T19:18:58.518+01:00Chodź - pomaluj mój światAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.comBlogger10125tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-25892966545053793392014-08-22T22:24:00.001+02:002014-08-22T22:33:59.309+02:00Witam.Hej.<br />
<br />
Mam kilka informacji ( ok, ze dwie czy trzy Xd). Więc tak:<br />
<br />
<span style="font-size: large;">1.</span> Niestety bloga <span style="color: red;"><u>zwieszam</u></span>. Myślę, że nie na długo. Przepraszam.<br />
<span style="font-size: large;">2. </span> Mam do was prośbę. Dzisiaj (22.08.2014 r.) pojawił się komentarz na którym ktoś zarzucał mi, że - niegrzecznie pisząc - ODGAPIŁAM od niego/niej blog. Chodzi o to, że skopiowałam historię. Prośba brzmi tak: Czy widzieliście, słyszeliście o blogu z<span style="color: red;"> <u>taką samą lub podobną </u></span>tematyką? Ponieważ, ja osobiście nigdy nie czytałam takiego bloga bym mogła odgapić. A pomysł narodził się w mojej głowie. I bez jakiegokolwiek zgapiania/kopiowania. Jeżeli widzieliście, proszę o linka w komentarzu. <br />
DO AUTORA KOMENTARZA: Już ci odpisałam ;) Lecz powtórzę. Nic nie skopiowałam. I wypraszam to sobie. Może być jedynie odwrotnie. Lub może być tak, że nakłaniasz mnie bym usunęła i żebyś mógł/mogła napisać takie samo opowiadanie... Tak czy siak nie radzę tego robić ;) <br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;">3</span>. Trzecia jest taka, że<span style="color: red;"> <u>NIE WYRAŻAM ZGODY</u></span> na kopiowanie. Zastrzegam sobie prawa autorskie :)<br />
<span style="font-size: large;">4. <span style="font-size: small;">Czwarta i ostatnia. ZAPRASZAM SERDECZNIE na nowego mojego bloga ;) Jest inna tematyka. I dzieje się w świecie shinobi. :) </span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">|</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">|<br />|</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"> V </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"> LINK: </span></span><a href="http://naruhina-thedarknesscoming.blogspot.com/"><span style="font-size: small;">http://naruhina-thedarknesscoming.blogspot.com/</span></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span class="short_text" id="result_box" lang="en"><span class="hps">oraz kawałek z prologu:</span></span></div>
<i>''Od zakończenia wojny minęło pięc lat. Po zwycięstwie nastał pokój. Wioski cieszyły się spokojem, błogością. Zaczęły strasznie szybko rozwijać się. Lecz nie na długo. Wymarzony pokój nie trwał długo.<br /> Trzy lata temu zaczęły pustoszeć wioski, ludzie którzy w nich mieszkali zostali wyrżnięci jak zwierzęta. Kiedy przyjeżdżaliśmy na miejsce, nie leżało tam ani jedno ciało. W powietrzu unosił się jedynie zapach śmierci. <br /> Nikt nie wie jak, nikt nie wie skąd przybyli, czy gdzie znajduje się wioska tajemniczych shinobi. </i>''Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-76696299737517747122014-07-31T00:48:00.002+02:002014-07-31T00:48:20.603+02:00Rozdział VII Ledwo podniosłem oczy, a od razu poraziły mnie jasne promienia słońca, które wdarły się do mojego pokoju przez okno. Dość głośno ziewnąłem. Przeciągnąłem się na łóżku. Podniosłem się. Zawirowało mi się w głowie, która dość mocno mnie bolała. Rozejrzałem się po pokoju. Na krześle zauważyłem koronkowe, czerwone, damskie stringi. Zdziwiłem się. Dalej leżał stanik. Spojrzałem przed siebie. W nogach leżała naga Mia. Zdałem sobie sprawę, że nic nie pamiętam. Co ja tu z nią robie. <br />
- Kurwa - złapałem się za głowę. Czułem się jakby zdradził Hinatę. Jakbym ją skrzywdził. Nie pamiętam. Jak to się stało... położyłem się na łóżku, po czym szybko wstałem. Otworzyłem drzwi a z salonu wychodziła Aya z Sasuke.<br />
- Boże, Naruto. - Aya zasłoniła oczy. <br />
- O co chodzi? - zdziwiłem się. Miałem coś na twarzy. Spojrzałem w dół i zauważyłem, że nie mam gaci na sobie. Szybko pobiegłem do pokoju, założyłem bokserki i wróciłem do kuchni. Usiadłem przy stole. <br />
- Stary jak mnie napieprza głowa... <br />
- Naruto, mam wieści o twojej siostrze - powiedział Sasuke. <br />
- Co? Kasumi? - zdziwiłem się. <br />
- Nie pamiętasz... miała wypadek. W szpitalu jest - i nagle wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Przypomniałem sobie wszystko. Wyszedłem z nią na plac zabaw. Huk, krzyk. Krwawiąca Kasumi. Pamiętam jak macocha uderzyła mnie w policzek, później uderzyłem ojca i kurwa... uderzyłem Hinatę. Nie chcący, a jednak. <br />
- Kurwa, jebana, mać! - wstałem od stołu. - Co z Kasumi. - zapytałem.<br />
- Operacja udała się, ale jest w śpiączce. Lekarze dają jej jakieś 60% wybudzenia. - rzekł, klepiąc mnie po plecach.<br />
- Kurwa, mać. Skąd to wiesz? <br />
- Dzwonił twój ojciec. Kazał cię pozdrowić i że cię przeprasza - powiedział Sasuke z poważną miną. Nie uwierzyłem mu. To do niego nie podobne. <br />
Wszedłem do pokoju krzycząc: Księżniczko, wstawaj. <br />
- Naruto? Co jest? - zapytała ziewając. <br />
- Nic, ubieraj się bo wychodzę. - rzuciłem jej ubrania.<br />
- Chodź jeszcze do mnie. Było mi tak dobrze - poklepała miejsce obok siebie. Spojrzałem na nią. Założyłem bluzkę, spodnie i wyszedłem z pokoju. Zacząłem szukać kluczyków od motoru. Szukałem wszędzie gdy przypomniałem sobie, że zostawiłem kluczyki i motocykl u ojca. <br />
Po dziesięciu minutach byłem gotowy a taksówka czekała na mnie pod blokiem. Bez pożegnania z kimś wybiegłem z domu, zszedłem szybko po schodach. Wsiadłem do taksówki i ruszyłem. Spojrzałem na zegarek była 14.23. Godzina szczytu. Dorośli wracają z pracy, dzieci z szkoły. Dlatego taki korek. Zacząłem wpatrywać się niebo. Nagle słońce schowało się za szarawymi chmurami, a z nieba zaczął padać deszcz. Idealna pogoda do moich uczuć. <br />
Jak miałem ją przeprosić? W końcu zobaczyła jaki jestem. Jestem pewien, że gdy mnie zobaczy trzaśnie drzwiami, krzycząc ''Odejdź, nienawidzę cię'' W głębi duszy chciałem tego, by nigdy więcej jej nie zranić. Ale z drugiej. Chciałem przy niej być. Wynagrodzić jej to. Chciałem, żeby to ona budziła się obok mnie. Nie umiem wyjaśnić co czuję. Co dzieje się w mojej duszy, czy głowie. Wszystko mieszało się ze sobą. Tkwiło w sercu by później wybuchnąć przy okazji raniąc najbliższych mi osób. Spojrzałem na moje ręce. Trzęsły się. Przed oczami pojawiały się obrazy wczorajszej nocy. Zacząłem przypominać sobie... wyszedłem ze szpitala, pojechałem do Itachi'ego. Wziąłem coś i wyszedłem, później w klubie spotkałem Mie, zacząłem pić, a dalej nie wiem co się działo, mogę się domyślać. <br />
Przed oczami pojawiła się Kasumi, rozbawiona a później leżąca na jezdni. Jak to możliwe, że ponownie stało się coś tak okropnego? Czemu zawsze wszystko psuje? Znów zaczynam odczuwać bezsilność. Bezradność. Nie widzę sensu tego świata. Czuje jedynie pustkę w sercu... całe moje zycie to bagno. Żałuję każdego dnia mojego życia. Każdej sekundy. Jestem zwykły potworem, sukinsynem. <br />
- Halo. Proszę Pana. Jesteśmy - powiedział kierowca, który przywrócił mnie na ziemie. <br />
- A, dziękuje - podałem mu kilka banknotów, wysiadając z samochodu. Wiatr pędził bardzo szybko. Włosy pod wpływem deszczu i wiatru przyklejały mi się do twarzy. Spojrzałem w okna Hinaty. Obserwowałem w końcu zadzwoniłem domofonem, ktoś otworzył. Wszedłem na posiadłość. Stanąłem przed dużymi ozdobnymi drzwiami. Po krótkiej chwili otworzyły się, stanęła w nich granatowowłosa. Gdy mnie zobaczyła zamknęła drzwi przed moją twarzą. Pukałem do nich. <br />
- Hinata, Otwórz. Proszę - waliłem w drzwi. <br />
- Proszę, idź sobie - w tym momencie zaprzestałem pukania w drzwi. Zdałem sobie sprawę, że rana jest zbyt świeża i nie ma ochoty mnie widzieć. Ale ja, ja nie mogłem się poddać. Odsunąłem się kilka kroków, a jak na zawołanie drzwi otworzyły się. <br />
- Odejdź, Naruto-kun - zobaczyłem jej czerwone, zapłakane oczy. Stała przede mną. <br />
- Hinata, przepraszam. - dotknąłem jej dłoni, lecz schowała ją za plecami. Prawą ręką złapałem ją za podbródek. Obróciłem jej twarz by pokazała mi lewy policzek. Z policzka odgarnąłem granatowe włosy, a moim oczom ukazał się lekko spuchnięty policzek, pod okiem znajdował się mały ale fioletowy siniak. Zabrakło mi powietrza. Łzy mi poleciały z oczu. Nie zastanawiając się nad czynem, pocałowałem ją w obolałe lico. Jękła cicho z bólu, a do ucha powiedziałem jej:<br />
- Przepraszam. Hinata... nie chciałem, przepraszam. To stało się tak nagle. - spojrzałem jej w oczy. Złapałem ją za tył głowy i dotknąłem jej czoła swoim - Mam problemy, ale to nie było zamierzone. Wybacz mi, proszę. Błagam - błagałem ją cały czas. Bolało mnie jak nigdy. Skrzywdziłem tak kruchą istotę. Podniosła dłoń, dotknęła mojego policzka, kciukiem zaczęła je masować. <br />
- Nie gniewam się. - powiedziała cicho.<br />
- Nie kłam. - rzekłem. - Zrobię wszystko by ci to wynagrodzić. Przepraszam. <br />
- Już dobrze. - uśmiechnęła się - wejdź, zimno jest. <br />
Wszedłem do środka, długi jasny korytarz prowadził do salonu, gdzie znajdowały się schody, później była kuchnia. Szedłem za nią. Teraz zauważyłem, że na sobie ma moją bluzę. Usiadłem na wygodnej kanapie. Po chwili dostałem gorący kubek herbaty. Usiadła na przeciw mnie w fotelu. <br />
- Boli cię to - pokazałem na jej policzek. <br />
- Troszkę - uśmiechnęła się, upijając łyk herbaty. <br />
- A gdzie twoi rodzice? - zapytałem. <br />
- Przed chwilą wyjechali z Hanabi. - odpowiedziała.<br />
Patrzyłem na jej policzek, nie umiałem od niego oderwać wzroku. Nie wierzyłem, że jakim cudem mogłem ją tak skrzywdzić. Zaczęła mi się przyglądać, oczami błądziła po mojej twarzy. - Mam coś na buzi? - zaśmiała się. Spojrzałem na nią śmiertelnie poważnie. Czułem, że im dłużej patrze na swoje ''dzieło'' tym mocniej mnie to boli. <br />
- Tak. Przeze mnie. Zraniłem cię. - odpowiedziałem, spuszczając głowę.<br />
Kątem oka zerknąłem na nią, wstała odkładając kubek na stolik. Podeszła do mnie, zrobiła to samo z moim kubkiem. Wzięła mnie za rękę, pociągnęła mnie bym wstał. <br />
- Naruto-kun. Wiem, że nie chciałeś. - speszyła się, jej policzki zrobiły się czerwone. - Nie przejmuj się tym, chce ci pomóc. Wiem o tobie niewiele, ale ja czuję, że okłamujesz mnie. Nie mówisz prawdy o sobie - puściła dłoń, odsunęła się. <br />
- Masz rację. - spojrzałem w jej oczy. - Idę zapalić. <br />
Otworzyłem duże drzwi, następnie usiadłem na kamiennym schodku. Jedynie mały daszek nad schodami chronił mnie przed deszczem. Wyciągnąłem ostatniego papierosa z paczki i odpaliłem go. <br />
Zamknąwszy oczy pod powiekami pojawiła się granatowowłosa. Czułem może bezsilność. Nie wiedziałem, jak mam się w stosunku do niej zachowywać. Tak jakby nic się nie stało? Ale tak się nie robi. Do tak delikatnej osoby, do kobiety, nie pasuje taki siniak.<br />
Zgasiłem peta o jeden z schodków, następnie wyrzuciłem go do kosza na śmieci, który stoi przed bramą.<br />
Pozwoliłem sobie wejść do domu. Otworzyłem drzwi. Przeszedłem przez nie długi korytarz. Na ścianach wisiały różne zdjęcia.<br />
Stanąłem u progu salonu. Zauważyłem Hinatę jak siedzi z lodem przy policzku. Popatrzyła na mnie i momentalnie schowała worek, następnie posłała sztuczny uśmiech.<br />
Mimowolnie, bez jakiegokolwiek zastanowienia się nad czynem. Podszedłem do niej. Usiadłem obok. Złapałem za worek, następnie przyłożyłem go do obolałego miejsca. Wstydliwym wzrokiem popatrzyła w moje niebieskie tęczówki, również skierowałem oczy w jej. Przysunąłem się do niej nieco bliżej. Drugą dłoni położyłem na drugi jej policzek. Zacząłem kciukiem po nim błądzić. Zamknąłem powieki. Dotknąłem jej czoła swoim. Coraz bardziej przybliżałem się do niej, swoimi ustami. Pragnąłem ich. Puściłem worek z lodem, posłałem tam rękę. Lekko dotknąłem go. Usłyszałem jej cichy jęk z bólu. Znów zacząłem zbliżać się do jej warg, nie stawiała oporu. Czy chciała tego? Swoje palce wplotła w moje, jeszcze lekko mokre, blond włosy.<br />
Między naszymi ustami dzieliło kilka milimetrów, tak mi się zdaje.<br />
- Hinata, jesteś tam? - ktoś krzyknął, to był męski głos, zadzwonił dzwonek.<br />
Białooka odskoczyła ode mnie, a ja poczułem jak tracę cały świat. Jak to co mi najdroższe odchodzi, ucieka.<br />
Słyszałem jak otwiera komuś drzwi.<br />
- Masato? - powiedziała.<br />
- Boże... Hina. Co ci się stało? Kto ci to zrobił?<br />
- Nikt...spadłam - powiedziała.<br />
- Nie wierzę. - Usłyszałem jak ten Masato idzie do salonu.<br />
Przede mną pojawił się wysoki brunet, o zielonych tęczówkach. Stał i gapił się na mnie krzywo.<br />
- To on ci to zrobił? - strzał w dziesiątkę. Podszedł do mnie. Złapał za bluzę. Przyparł mnie do ściany. Poczułem dość silne uderzenie w nasadę nosa.<br />
- Co ty robisz?! - krzyknęła Hinata. Odciągnęła go ode mnie, a następnie usłyszałem dźwięk, jakby ktoś kogoś uderzył. Otworzyłem oczy. Chłopak złapał się za policzek. Zszokowany popatrzył na mnie, później na Hinatę.<br />
- Przepraszam Hinata. Zareagowałem dość gwałtownie, bez żadnych wyjaśnień. Granatowowłosa podeszła do mnie. Spojrzała na mój nos, podając zimny lód.<br />
Brunet podszedł do mnie. Wystawił rękę.<br />
- Masato. Przyjaciel Hinaty - powiedział. Liczył na to, że podam mu rękę. - A ty to kto? - zapytał.<br />
- Gówno cię to obchodzi - odburknąłem, a kiedy Hinata wróciła z kuchni, oznajmiłem.<br />
- Zbieram się. - uśmiechnąłem się do białookiej.<br />
Kiedy miałem zamykac drzwi za sobą usłyszałem:<br />
- Hina, on mi się nie podoba. Wygląda podejrzanie.<br />
- Daj spokój Naruto. - powiedziała Hyuuga, a ja zamknąłem drzwi.<br />
Wyszedłem z posiadłości. - Kurwa. - powiedziałem do siebie, gdy zobaczyłem pustą paczkę po papierosach. Wyrzuciłem ją, a za mna odezwała się jakaś starsza osoba, która kazała mi to podnieść i wyrzucić do śmietnika. Zignorowałem ją. Włozyłem słuchawki do uszu. Z telefonu puściłem piosenki. Podgłośniłem na 100 %. Nie słyszałem nic, prócz dudniącej w moich uszach muzyki.<br />
Spojrzałem w niebo. Ptaki latały bardzo nisko, co zwiastowało kolejny deszcz i burzę. Kolor miało szarowaty. Spojrzałem na zegarek. Była godzina 16.50. Trochę u niej posiedziałem, nawet nie wiem kiedy to minęło...<br />
Przystanąłem na chwilę. Zacząłem sie zastanawiać, do której są odwiedziny. <br />
Zmieniłem kurs i zacząłem biec w stronę szpitala. Był niedaleko. Biegłem jakby ktoś mnie gonił. Jakby goniła mnie śmierć. Na swojej potrącałem ludzi.<br />
Po chwili znalazłem się pod szpitalem. Wszedłem do środka. Poczułem zapach, nie do opisania. Dziwny. Typowy dla szpitali i tego typu miejsc. Białe ściany, aż raziły. Podszedłem do recepcji. Spytałem o godziny odwiedzin. Zmieściłem się. Były do 18.<br />
- A. W której sali jest Kasumi Namikaze? <br />
- Na oiome. Drugie piętro i na końcu korytarza. Prosze to założyć - pokazała mi ręką, podając zielony fartuszek, coś dziwnego na buty - Jest pan pełnoletni i z rodziny? - zapytała jeszcze. Kiwnąłem głową i ruszyłem.<br />
Minąłem bardzo długi korytarz. Kilka sal, w końcu trafiłem na oiom. Wszedłem. Zastałem kilka osób, a wśród nich, Kasumi. Leżała na łóżku. Podpięta do dziwnych urządzeń. Leżała z zamkniętymi oczyma. Podszedłem do niej. Założyłem fartuch i resztę na siebie. Siadłem na krzesło.<br />
Chwilę wpatrywałem się w nią. W końcu złapałem ją za małą grubiutką rączkę. Pocałowałem ją i momentalnie wszystko pojawiło mi się przed oczami.<br />
Wzrok przewróciłem na nią. Wszystko miałem rozmazane. Wytarłem oczy. Wstałem, schyliłem się i pocałowałem w czoło mówiąc do siebie:<br />
- Przepraszam - i wyszedłem. Na korytarzu minąłem macochę i ojca. Coś mówiła. Nie słuchałem, po prostu odszedłem.<br />
<br />
W końcu przekroczyłem próg mojego domu. Był Sasuke. Spojrzał na mnie.<br />
- Jeszcze tam jest. - ściągnąłem buty. Otworzyłem drzwi i błyskawicznie dostałem w twarz, kobiecą dłonią. Znikąd pojawiała się Mia.<br />
- Co ty sobie myślisz, że jestem twoją zwykłą kurwa?! Że możesz mnie wykorzystać, a później zostawić. Biegniesz do tej swojej Hinaty. - zdziwiłem się - Tak widziałam was. Widać, że cnotka. Nie jest ciebie warta. - zaczęła krzyczeć, próbować wciskać mi głupoty. Zdenerwowałem się. Chwyciłem ją za dwa ramiona. Popchnąłem ją, a ta wylądowała na ziemi w kuchni. Podszedłem do niej. Złapałem ją za przedramię. Pomogłem wstać. Zaciągnąłem ją pod drzwi, otworzyłem je. Wypchnąłem ją z mieszkania i krzyknąłem:<br />
- Wypierdalaj stąd - zamknąłem drzwi. Słyszałem jak wali w drzwi i krzyczy coś. Sasuke wszystkiemu się przeglądał, następnie jakby nigdy nic podał mi piwo i usiedliśmy w salonie.<br />
<br />
<br /><b>Od Autorki: </b>No i za nami kolejny, już siódmy rozdział. Mam nadzieję, jak zawsze, że spodobało wam się.<br />
Niestety kolejna notka może pojawić się dopiero po 14 sierpnia, a to z powodu mojego wyjazdu. Postaram się napisac jeszcze jeden rozdział, ale nie wiem czy mi się to uda.<br />
Nie zabijajcie mnie xd<br />
Żegnam się z wami :) Piszcie komentarze<br />
<div style="text-align: right;">
Pozdrawiam.</div>
<div style="text-align: right;">
Melanie</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-27851619389054962072014-07-26T23:43:00.000+02:002014-07-26T23:43:24.442+02:00Rozdział VI Minął tydzień. Dzień w dzień spotykałem się z Hinatą. Czułem się okropnie gdy musiałem ją okłamywać, gdzie mieszkam, czym się zajmuje... dziwne uczucie. Od pierwszego spotkania minął może miesiąc, a ja czuje jakbym znał ją zawsze...<br />
Podniosłem się z łóżka. Otworzyłem drzwi i poczłapałem do łazienki. <br />
Zastanawiałem się nad wieloma rzeczami. Jak to jest. Nie znam takiego uczucia. Kiedy patrzę jej w oczy, serce bije szybciej, mój oddech staje się szybszy. Zaczyna mnie pociągać, pragnę jej, ale nie w ten wulgarny sposób. Pragnę przy niej być. Gdy odchodzi czuje pustkę. Patrzę jak odchodzi, odwraca się i zostawia samego. Jak to się nazywa? Chce jej szczęścia, jej lęki, smutki wziąć na swoje barki. Czy to się nazywa miłość? Zakochałem się w niej? <br />
Nie.... Nie.... Zacząłem trząść głową. Zdaje sobie sprawę z tego, że mogę ją skrzywdzić, nie jestem dla niej odpowiedni... <br />
Zacisnąłem pięści i zadzwonił telefon. Nie patrząc kto to odebrałem.<br />
- Naruto? - chciałem usłyszeć jej głos. Ale to nie ona...<br />
- A to ty... - odpowiedziałem - Czego chcesz? <br />
- Możesz się dzisiaj od 16.00 zaopiekować małą? Wychodzimy do kina.<br />
- Dzwonisz do mnie tylko, kurwa po to? Nie zapytasz się jak się czuje? Co tam? Czy jakoś sobie radzę? Nienawidzę cię... - zacząłem krzyczeć.<br />
- Uspokój się. Nic nie można o ciebie... - nie dałem mu skończyć. Rozłączyłem się. Jak tak może? Zapomnieć o matce. Zapomnieć o mnie, ale nie dziwie mu się, zabiłem w końcu własną matkę...<br />
Spojrzałem na zegarek, następnie rzuciłem telefonem o ścianę. Czuje jak wszystko się nawraca. Ta bezsilność. Zmęczenie życiem. <br />
Miałem godzinę by się zebrać i iść po Kasumi. Z wielką przyjemnością zaopiekuje się nią... Zacząłem się ubierać. Po jakichś 40 minutach byłem gotowy. Do kieszeni wziąłem fajki, telefon. Wziąłem kask i wyszedłem z domu. <br />
Odpaliłem motocykl i ruszyłem. O dziwo nie było korków więc dość szybko zajechałem na miejsce. Zgasiłem silnik, wziąłem kluczyki. <br />
Otworzyłem drzwi od płotu, następnie zapukałem. Otworzyła mi macocha a ja bez zaproszenia wszedłem. <br />
- Może jakieś ''Dzień Dobry, mogę wejść? '' gówniarzu - uniosła się. Nie patrząc na nią odpowiedziałem.<br />
- Jak widzisz już wszedłem. - zza rogu wyszedł mój ojciec. <br />
- Minato może mi powiesz co ona tu robi? - zapytała z pogardą w głosie, jakbym był niczym, kimś gorszym od ścierwa. <br />
- Jak widzę, zaopiekuję się Kasumi dopóki nie wrócimy. - odpowiedział kładąc dłoń na jej ramię, próbując uspokoić ją. <br />
- Co? Ma zostać z moją córką, w moim domu? Jeszcze coś ukradnie- zaczęła krzyczeć, a mnie nerwy puściły.<br />
- Uważaj sobie, kurwa na słowa. - powoli zacząłem podchodzić do niej - Jeszcze raz nazwiesz mnie ''złodziejem'' to odważę... <br />
- Dość! - nie dał mi skończyć. <br />
- Pamiętaj gówniarzu, że jesteś w moim domu - przed nosem pokiwała mi palcem. - Działasz mi na nerwy! <br />
- Vice Versa. <br />
- Naruto przestań! - krzyknął mój ojciec. <br />
- Nie odzywaj się. Nienawidzę cię. - powiedziałem. Dość spokojnie. - Nie rozumiem jak mogłeś to zrobić. Od tak zapomnieć o mamie. Wiem, że to moja wina, ale kurwa mać! - spuściłem głowę. Po chwili uniosłem ją. Popatrzyłem w oczy macosze i powiedziałem - Nie rozumiem jak możesz nie widzieć mamy gdy posuwasz tego babsztyla - nagle poczułem pieczenie na lewym policzku. Podniosłem wzrok, a kobieta powoli opuszczała dłoń. Coś we mnie pękło. Zagotowało się. Nie wiedząc co czynie złapałem ją za szyję. Ojciec zaczął się ze mną szarpać. Próbował odciągnąć mnie od niej, mówił coś, ale nie słyszałem. W moich uszach trwał szum. Nic innego. Poczułem jak ktoś szarpie mnie za nogawkę, bije małą pięścią. Spojrzałem na dół. Rozpłakana, przerażona dziewczynka próbowała mnie uspokoić. Krzyczała '' Naruto, Naruto, przestań, proszę. '' Swoimi małymi rączkami biła mnie po udzie... puściłem macochę. Kasumi oddaliła się ode mnie, schowała za progiem, cicho łkając. Do oczu napłynęły mi łzy... Wszystko słyszała, wszystko widziała. Podszedłem do niej. Ojciec i jego żona próbowali mnie od tego odciągnąć, ale dałem im radę. Kucnąłem przed brązowooką. Złapałem za małą rączkę, lecz ona wyszarpała ją. <br />
- Ej. Mała. Naruto przeprasza - powiedziałem. Popatrzyła na mnie dużymi, zapłakanymi oczami. Głowę przekręciła w drugą stronę, mówiąc:<br />
- Uderzyłeś mamę, krzyczałeś na moją mamusię... boję się ciebie.- nie umiała się uspokoić. Mocniej przytuliła swoją poduszkę. <br />
- Nie bój się. Naruto przeprasza. Kasumi. Księżniczko - złapałem ją za pachy, wstałem i podniosłem ją. Przytuliłem ją do swego ramienia. Wtuliła się w nie. <br />
- Nigdy więcej tego nie zrobisz.. <br />
- Nie. Nie słusznie tak postąpiłem - odpowiedziałem. Powiedziałem bym wszystko do niej tylko po to by się mnie nie bała. <br />
- Dobrze. - pocałowała mnie w policzek. Ręką wytarłem jej łzy. - Pokażesz mi swoje zabawki? - uśmiechnąłem się. <br />
- O nie. Zostaw ją. Kasumi chodź do mamy - wyciągnęła ku niej dłonie. <br />
- Chce zostać z Naruto. - powiedziała. Uśmiechnąłem się, a po chwili oby dwoje wyszli. <br />
Z jakąś godzinkę bawiłem się z nią. Spojrzałem za okno. Było ciepło, jasno. Postanowiłem, że zabiorę ją na plac zabaw. <br />
Zgodziła się. W przedpokoju pomogłem jej się ubrać. Po czym sam założyłem bluzę i wyszedłem z nią. Złapałem ją za rękę. Rozmawialiśmy, ale ja myślami byłem gdzie indziej. Ten świat jest chory. Ja jestem chory, kocham swoją przyrodnią siostrę, a nienawidzę jej matki. Chce się zobaczyć z Hinatą, ale boję się, że w każdej chwili może się czegoś domyśleć, zostawić mnie... <br />
Brązowooka pociągnęła mnie za rękę. <br />
- Tam jest plac zabaw. - wskazała palcem.<br />
- Ale ja znam lepsze - rzekłem, wziałem ją na ręce. Skierowałem się na osiedle Hinaty. Po chwili stałem przed jej furtką. Małym domofonem zadzwoniłem, usłyszałem charakterystyczny dźwięk i wszedłem. Drzwi otworzyła Hinata. Uśmiechnąłem się do niej. Odwzajemniła. <br />
- To twoje dziecko? - zaśmiała się. <br />
- Siostra przyrodnia. - odpowiedziałem. <br />
- A ty to kto? - zapytała Kasumi.<br />
- Hinata - uśmiechnęła się do niej. - Ty to pewnie Kasumi. - zawstydziła się i wtuliła twarz w moje ramię. <br />
- No właśnie. Masz czas? - zapytałem. Kiwnęła głową. Wstąpiła na chwilę do domu po czym wyszła .<br />
Po nie długim spacerze znaleźliśmy się na placu zabaw. Usiadłem z Hinatą na ławce, a Kasumi zaczęła się bawić. <br />
Rozmawialiśmy dość długo. Patrząc i pilnując małej. Zdjąłem bluzę, bo zrobiło mi się dość ciepło. Jednak zapomniałem o czymś bardzo ważnym...<br />
Granatowowłosa palcem przejechała po moim zgięciu ręki. Popatrzyłem na nią. <br />
- Skąd to masz? - spojrzałem na swoja rękę. Dotykała małych śladów po strzykawkach. <br />
- To.. blizny. <br />
- Wiem, ale po czym? - spojrzała na mnie zaciekawiona. <br />
- Byłem chory i wiele razy podawano mi lekarstwa w strzykawkach - skłamałem, ale gdy patrzeć z innej perspektywy to sumie nie kłamałem. <br />
- Jak byłeś mały? - zapytała. Chyba uwierzyła.. Odpowiedziałem twierdząco. Chwilę trwaliśmy w ciszy. <br />
- Naruto. Mogę wiedzieć co stało się z twoją mama? Czemu uważasz, że ty jesteś winien? - zapytała, zaskoczyła mnie - Bo ja nic praktycznie o tobie nie wiem. - Złapała mnie za dłoń. Westchnąłem ciężko. <br />
- No dobrze.. Miałem z nią taki czas kiedy strasznie się z nią kłóciłem. Jej nadopiekuńczość przeszkadzała mi strasznie. Któregoś dnia przyszedłem o wiele za późno. W dodatku wtedy pierwszy raz spróbowałem wódki. I było czuć. Od razu w progu zacząłem się z nią kłócić. Koniec końców wyszedłem z trzasnąłem drzwiami. Wziąłem rower i zacząłem pędzić. WIem, że siadła za mną do auta. Po dłuższej chwili jazdy usłyszałem huk, zgrzyt metalu, później jakby coś spadało na ziemię, ciężkiego. Spojrzałem za siebie. Ujrzałem przewrócony samochód, mojej matki. Pobiegłem tam. Przednia szyba była całkiem wybita, ale nie było jej tam. Zacząłem się rozglądać i zobaczyłem jak ktoś leży na jezdni. Pobiegłem i ujrzałem swoją mamę. Była zimna. Nie oddychała. W twarzy miała wbite kawałki szyby. Próbowałem ją jakoś obudzić, krzyczałem, błagałem, przepraszałem, ale nie reagowała. Leżała, we krwi, nie oddychając. Złapałem ją za rękę i rozryczałem się jak dziecko. Do końca życia nie zapomnę tego widoku, tego dźwięku. Nigdy - zacisnąłem pięści. Zamknąłem powieki. Czułem gule w moim gardle, która uniemożliwia mi rozryczeć się. <br />
Poczułem jak Hinata łapie mnie za dłoń, następnie swoje palce wplatuje w moje. Spojrzałem na nią. Miała łzy w oczach. Drugą ręką złapała mnie za tył głowy i pocałowała w czoła. Przyjemne ciarki przeszły po moim ciele. Chwilę tak trwaliśmy. Po chwili wstałem. Zacząłem szukać Kasumi. Rozglądałem się, ale nie widziałem jej. ..<br />
- Kurwa. Kasumi! - nigdzie jej nie było. Nagle, jakby znikąd usłyszałem krzyk kobiety, ostre hamowanie samochodu. Spojrzałem na białooką. Szybko pobiegłem. Minąłem kilka drzew. Zobaczyłem krew. Odłamki samochodu.... pluszowego misia Kasumi. Zacząłem się rozglądać. W końcu zauważyłem leżącą nieruchomo Kasumi. Puściłem zabawkę. <br />
- Nie. Nie. Nie. Kurwa. - krzyczałem. Uklęknąłem przy niej. - Kasumi. Kurwa. Obudź się. Do chuja! - zacząłem krzyczeć. Łzy poleciały mi z oczu. - Jak to mogło się stać? Kurwa... - dotknąłem jej policzka... nie wiem ile czasu minęło, gdy ją ujrzałem czas stanął w miejscu. Wszystkie dźwięki, rozmowy ucichły... czy zawsze muszę coś spierdolić? Czy zawsze tak musi być? <br />
Poczułem jak ktoś szarpie mnie za ramiona. Próbuje odciągnąć. Nie dawałem się, ale w końcu opadłem z sił. Mała Kasumi przywiązali do noszy. Wokół szyi założyli kołnierz usztywniający. Zabrali ją do karetki, a ja stałem. Któryś z nich mówił coś do mnie. Nie umiałem nic zrozumieć. <br />
- Halo... Proszę Pana, jest pan jej rodziną - usłyszałem.<br />
- Tak, tak... - odpowiedziałem szeptem... prawie nie słyszalnie, bez życia... <br />
- Proszę ze mną - wsiadłem do karetki. Kazali mi stać. Wykonałem ich rozkaz. Patrzyłem jak przyczepiają jej kroplówkę, reanimują. Robią wszystko by ją odzyskać. Ni stąd, ni zowąd któryś z nich krzyknął : Mamy ją! - ożyłem, spojrzałem na nią, lecz nadal się nie ruszała. <br />
Nie wiem ile czasu minęło, ale karetka stanęła. Kazali mi wysiąść. Wzięli nosze z Kasumi, przed nimi otworzyły drzwi. Wszedłem do środka. Ostra biel i światło poraziły moje oczy. Zasłoniłem je reką, po czym usłyszałem - Kasumi Namikaze, lat 3, krwawienie wewnętrze. <br />
- Na salę operacyjną numer 9 - powiedział jakiś lekarz. Bez zastanowienia poszedłem za nimi. Patrzyłem na nią, zastanawiałem się jak mogłem jej nie dopilnować. Aya miała rację, wszystko czego dotknę, prędzej czy później szlag trafia. <br />
- Musi pan tu zostać, proszę usiąść - powiedzieli mi.<br />
- Jak to kurwa?! Chce tam wejść. - zacząłem szarpać się z jakimś gościem, był chyba lekarzem. Pielęgniarki próbowały mnie uspokoić, ale nie umiałem. <br />
Zacząłem chodzić w kółko, rwąc włosy z głowy. Przystanąłem na chwilę, zamknąłem oczy. Krzyknąłem i pięścią walnąłem w ścianę, nie fortunnie zdarłem sobie skórę z kostek. Poukładane krzesła zacząłem rozwalać, wziąłem jedno i rzuciłem nim o ścianę. Zacząłem w nią kopeć, znów walić pięściami z całej siły. Dłonie położyłem na ścianę z oczu popłynęła mi jedna łza. Poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Spojrzałem za siebie, stała tam Hinata. <br />
- Jak mogło się to stać? - wtuliłem się w nią, a ona we mnie. Ściskałem ją mocno. - Jak mogłem do tego dopuścić. Jak ona nie przeżyje... - granatowowłosa uciszyła mnie. <br />
- Wszystko będzie dobrze - powiedziała, ale i tak nie mogłem się uspokoić. Gdy wyrwałem się z jej uścisku zobaczyłem zapłakaną macochę. Podeszła do mnie. Chwyciła za bluzę, szarpiąc mnie. Krzyczała. W końcu drugi raz spoliczkowała mnie, zacisnąłem pięści. Popchnąłem ją. Usiadłem pod ścianą. Hinata zniknęła. Pewnie poszła w czasie kłótni. Dłonie położyłem na uszach, ojciec krzyczał na mnie. Wrzeszczał, że jak mogłem jej nie upilnować. <br />
- Jesteś nieudacznikiem rozumiesz?! Jeżeli nie przeżyje to żyj z tym do końca swojego, pierdolonego życia! - podniosłem się. Przetarłem oczy. Spojrzałem na niego. <br />
- Jak śmiesz?! Myślałeś że chciałem tego kurwa. To był wypadek, zniknęła mi z oczu... - powiedziałem<br />
- Trzeba było się nią zająć, a nie tą twoją nową laską. Pewnie znów ją wykorzystasz i porzucisz, nie wiesz co to jest życie. Nigdy nie zaznasz miłości... - rzekł a ja podszedłem do niego. <br />
- Nigdy tak nie mów. Wiem więcej o życiu niż ty. Mimo że jestem młodszy. <br />
- Zejdź mi z oczu, idź się naćpać i wyruchaj tą laskę - puściły mi nerwy, po raz kolejny. Charakterystycznie strzeliłem palcami i z całych sił uderzyłem ojca w nos. Złapał się za niego. Spojrzałem przed siebie... stała tam Hinata. Podeszła do mnie. <br />
- Wypij. - powiedziała dając mi plastikowy kubeczek.<br />
- Co to? - zapytałem.<br />
- Pielęgniarka kazała ci to dać. - odpowiedziała, patrząc na mnie. Po oczach widziałem, że zaczyna mnie się bać. - Wszystko będzie dobrze Naruto. Wyzdrowieje. - położyła mi dłoń na ramieniu. <br />
- Nie, nic nie będzie dobrze. Nie wiesz jak się czuje. - powiedziałem, odwracając się. Ponownie położyła rękę na barku. Mówiła, że wszystko będzie dobrze, wmawiała mi kłamstwa. Puściłem kubeczek rozlewając zwartość go.<br />
- Nie kłam, kurwa! - krzyknąłem. Odwracając się nie fortunnie machnąłem ręką tak, że napotkałem policzek białookiej. Spojrzała na mnie, jej źrenice rozszerzyły się. Dotknęła swojego lica. Odsunęła się ode mnie, a ja zrozumiałem co zrobiłem. Złapałem ją za dłoń, lecz wyrwała się. - Hinata... Prze-przepraszam - rzekłem a ona pokiwała przecząco głową, odwróciła się i powoli odchodziła. <br />
- Hinata, kuźwa. Przepraszam! - krzyczałem, podbiegłem do niej. Złapałem za jej rękę. <br />
- Zostaw mnie - burknęła, zostałem patrząc jak odchodzi. Wróciłem pod salę. Ponownie uderzyłem o ścianę. Z kieszeni wyciągnąłem paczkę papierosów i odpaliłem jednego. <br />
- Nie pal tutaj. - powiedział ktoś. Chyba Kayumi - macocha. Nie zwracałem na to uwagi. Po prostu wziąłem kolejnego bucha z nadzieją, że cały ból, bezsilność ucieknie razem z dymem. Dawało mi to ulgę, ale nie takiej jakiej potrzebowałem. Usiadłem pod ścianą. Na głowę założyłem kaptur. Po krótkiej chwili ktoś przyszedł na korytarz pytając się:<br />
- Kto porozwalał te krzesła? - po głosie rozpoznałem, że to była kobieta. Macocha powiedziała, że to ja. Pielęgniarka kazała mi to posprzątać. Jednak ja wstałem, rzekłem - Sama sobie posprzątaj - i zacząłem iść w stronę wyjścia. Kobieta złapała mnie za przedramię.<br />
- Posprzątaj - powiedziała. Wyrwałem się z jej uścisku. I po prostu odszedłem. <br />
Stałem przed szpitalem. Zacząłem krzyczeć, jakby coś mnie opętało. Rozwaliłem kosz na śmieci i zadzwoniłem po taxi. <br />
Po paru minutach żółty samochód stanął na przeciwko mnie. Otworzyłem tylne drzwi, wsiadłem mówiąc ulicę na którą ma mnie zawieść. Przez szyby wpatrywałem się w oświetlone wieżowce. Co jakiś czas przechodzili nastolatkowie, najebani w trzy dupy. Nic ich nie interesowało. Mieli wtedy wszystko w dupie. Zabiło mi serce szybciej, gdy zauważyłem Hinatę. Szła płacząc. Chciałem zawołać ją, wysiąść z taxi, ale ruszyła z powrotem. Obejrzałem się za nią. <br />
Wysiadłem z taxi. Otworzyłem drzwi bloku numer jeden. Minąłem trzy piętra. Zacząłem pukać w drzwi. Pukałem kilka minut, ale nikt nie otwierał. W końcu sam sobie wszedłem. Kopnąłem w drzwi a one na zawołanie otworzyły się. <br />
- Itachi, gdzie to masz? - minąłem dość długi korytarz i wszedłem do małego pomieszczenia. Otworzyłem wszystkie szafki, nie znalazłem ani kropelki heroiny. - Kurwa.. - kląłem pod nosem jak stary szewc. W końcu znalazłem amfetaminę. Wysypałem trochę na szafkę, zrobiłem równą kreskę. Po czym wciągnąłem wszystko nosem. Poczułem silne pobudzenie, szybszy oddech i wyszedłem z mieszkania. <br />
<br />
<br />
<strong>Od Autorki: </strong>Tak, tak wiem. Zabijecie mnie. XoX Również wiem, że przez to tracę czytelników, no ale cóż ja mogę na to poradzić? Wena nie dopisywała mi strasznie, przez te dwa tygodnie nie umiałam dokończyć rozdziału... :/ <br />
Mam nadzieję że spodobał wam się rozdział. Trochę się zaczyna dziać w życiu Naruto, i wcale nie dobrych rzeczy. Możecie się domyślić, że od początku zacznie brać. Przez co będzie miał wiele kłótni, problemów. Również Hinata zobaczyła, że Naruto jest innym człowiekiem za jakim się podawał. <br />
Również mam nadzieję, że szablon przypadł wam do gustu :) Trochę się nad nim męczyłam Xd <br />
No to na tyle. Za niedługo kolejny rozdział, a w nim więcej akcji. <br />
<br />
<br />
Pozdrawiam :) Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com7Gdańsk, Polska54.352025200000007 18.64663840000002954.05595670000001 18.001191400000028 54.648093700000004 19.29208540000003tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-86626844709735152142014-07-26T23:41:00.000+02:002014-07-26T23:41:45.443+02:00rozdział V Otworzyłem oczy, na mojej buzi od razu zawitał grymas. Poczułem, że w żadnym wypadku nie leże na kanapie, jednak przede wszystkim czułem jak bola mnie plecy. Kiedy podniosłem się i oparłem o łokcie, zauważyłem, że lewą nogę mam na stole. Nie miałem pojęcia jak to się stało. Z pojękiwaniem wstałem. Złapałem się za dolną część moich pleców. Zacząłem się schylać. Raz w przód, a raz do tyłu. Wyglądało to dwuznacznie. Ale co tam. <br />
Do prawej dłoni wziąłem telefon. Nacisnąłem guzik ok. Była godzina 14.12. Na dużym ekranie, zobaczyłem, że trzy razy ktoś do mnie dzwonił. Jednak nie miałem ochoty oddzwaniać, do kogoś. <br />
Rzuciłem telefonem o kanapę i poszedłem do łazienki. Jak zwykle umyłem zęby i takie tam. Wytarłem twarz w ręcznik. Spojrzałem w lustro i moja pierwsza myśl to ''Hinata''. Zastanawiałem się, czy myśli tak często o mnie jak ja o niej. <br />
Potrząsnąłem głową, zatrzaskując oczy. Jak to działa... znam ją zaledwie od kilku dni, a już nie mogę przestać o niej myśleć. Coś czuje, coś czego opisać się nie da. Pragnę ją ponownie zobaczyć. <br />
Wróciłem do salonu, na kanapę. Odpaliłem papierosa. Za jednym zaciągnięciem się, przeszło przeze mnie tyle myśli... znowu poczułem bezsilność. Rzuciłem peta do popielniczki. Sam położyłem się na brzuchu, tuląc się w koc, niczym dziecko. Żałuje, że nie jestem nim, jak Piotruś Pan. Żyje beztrosko. nie ma problemów. Nie wie jak świat jest zepsuty. <br />
Teraz wiem co znaczyły słowa moich rodziców ''Kiedy będziesz dorosły, zrozumiesz świat. Zrozumiesz przed czym chcemy cię ochronić przed tym co najgorsze. '' - Doskonale poznałem świat, mimo młodego wieku, znam go aż do bólu. Wiem co to odrzucenie. Strach. Ból. Psychiczny jak ten fizyczny. Wiem jak smakuje wódka, papieros, dragi, trawa. Wiem.<br />
Jak mówiła mi to matka, śmiałem się. po prostu. Myślałem - Co ona może wiedzieć o życiu? Dzisiaj to ja się zastanawiam, jak ja mogłem tak mówić. Miałem wszystko - dzisiaj nie mam nic. <br />
Wiem przed czym chciałaś mnie ochronić. Przed tym, w czym siedzę. Gównie. Rozumiem, jak świat jest pochłonięty dragami, alkoholem. Jedynie co mnie przeraża, to to, że rodzice nie wiedzą co ich dzieci robią po za domem. Piętnastolatki latają - z gołą dupą, zjarane - po dyskotekach. A ich rodzice wierzą, że grzecznie śpią u jej przyjaciółki, a przyjaciółki rodzice tak samo. Jednak obydwie ruchają się w kiblach, a na następny dzień nie wiedzą co się stało. Zabiegani rodzice nie wiedzą, że ich córka została zgwałcona i wstydzi się przyznać. Młodzież, by mieć na dragi, kradnie. - popierdolone<br />
Ten świat nie ma sensu. Każdy nastolatek, dwudziestego pierwszego wieku, topi się w bagnie. Znęcają się nad młodszymi. Od problemów uciekają do narkotyków, papierosów czy alkoholu. <br />
W sumie byłem taki sam. Po śmierci matki uciekłem do alkoholu, później pety w końcu upadłem - Zacząłem brać. Każdy człowiek jest zepsuty. Zniszczony, zgnieciony przez świat. Fałszywy świat. W nim nie ma ludzi dobrych. Każdy widzi czubek swojego nosa. Nie ma prawdziwej miłości ani przyjaźni. Jebią ich problemy innych. Pieprzeni egoiści - należę do nich. To jestem cały ja. Pieprze napalone laski, biorę wszystko co popadnie. Kradnę, ćpam, palę. Nie kocham. Pragnę szczęścia dla siebie. Jestem zepsutym człowiekiem. Egoistą. Laleczką tego świata. Bezsensu.<br />
<br />
<span style="color: #666666;">'' Już nie wiem czy zaczynam żyć czy przestaję umierać. ''</span><br />
- <span style="color: #666666;">Miuosh</span><br />
A czy ktokolwiek wie? <br />
Ciężko westchnąłem.<br />
Odpaliłem kolejnego papierosa. <br />
<br />
Pierwszy buch - Chciałem zobaczyć Hinatę. <br />
Drugi buch - zrozumieć to co się ze mną dzieje.<br />
Trzeci buch - zrozumieć jak to działa. <br />
Czwarty buch - ma piękne oczy. <br />
W sumie, zacząłem się zastanawiać, na chuj truję się petami. Szkodliwe, zabiera duzo hajsu. Nie moich pieniędzy... spojrzałem na niego. Została mi jeszcze jakaś 1/4 papierosa. Zgasiłem go opuszkami palców, nie zważając, że przypalam się. Rzuciłem go o ziemię. Spojrzałem za oknem. Kolejny dzień, kiedy pada. Ciągle pada, pada, pada. Staję się to nudne. Matko naturo! Błagam o słońce! <br />
Wstałem, no kiedyś trzeba. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Złapałem się za głowe, a po chwili zacząłem dostrzegać obraz pokoju, meble... do drzwi ktoś zapukał. Nie chciało mi się wstawać. Ale cóż...<br />
Otworzyłem, a przed moimi oczami stanęła Mia. Mokre włosy kleiły jej się do szyi i buzi. <br />
- Pamiętasz mnie jeszcze? - powiedziała zadziornie, po czym pocałowała mnie w policzek. Uśmiechnąłem się do niej. <br />
- Wejdź - zaprosiłem ją gestem ręki do środka. W drodze do salonu zapytałem:<br />
- A co ty robisz? <br />
- Przyszłam w odwiedziny - powiedziała pewna siebie. Zdjęła z siebie mokry sweter, pozostając w bluzce na ramiączkach z dość dużym dekoltem. Zanim usiedliśmy na kanapie, sprzątnąłem z niej. I w końcu mogliśmy spocząć. Chwilę pogadaliśmy, po czym poszedłem zrobić gorącą herbatę. Uświadomiłem sobie, że chyba czas się ubrać, kiedy miałem ruszyć do pokoju zatrzymał mnie kobiecy głos.<br />
- A dokąd to? <br />
- Ubrać się - obróciłem głowę do niej.<br />
- Mi się bardziej podobasz w bokserkach. - podeszła do mnie. Zaczęła masować po ramionach. Dotykać tatuażu. Stanęła w końcu przede mną. Dotykała mojego, nagiego torsu. Jej ręce wędrowały niżej. Spojrzała na mnie. Zatopiła się w moich ustach. Nie odwzajemniałem pocałunku. Lecz po krótkiej chwili, pogłębiłem go. Złapałem ją za biodra. Uniosłem i posadziłem na stole. Oplotła mnie swoimi nogami. Przybliżyła się do mnie. Ściągnąłem z niej bluzkę. Przerwałem pocałunek. Popatrzyłem na nią. Jej wzrok mówił zachęcająco ''Chce więcej'' Uniosłem prawy kącik moich ust. Dłońmi objąłem jej twarz. Wbiłem swoje usta w jej. Puściłem jej policzki i skierowałem ręce ku stanikowi brązowowłosej, gdy nagle usłyszałem jak ktoś wsadza klucz do zamka. Odskoczyłem od niej. Spojrzałem na drzwi. <br />
- Ubieraj się. - wykonała rozkaz, a do domu wszedł Sasuke z Ayą. No tak ona... spojrzałem na nią, ale jej wzrok pytał mnie, kim jest dziewczyna, która schodzi ze stołu. <br />
- Cześć Mia - odezwał się Sasuke. - O robicie herbatkę - zaśmiał się. <br />
- Coś ci przeszkadza? - zapytałem.<br />
- Nie też poproszę - poklepał mnie po plecach. Prychnąłem na to. Złapałem dziewczynę za rękę i zaprowadziłem ją do pokoju. Usiadła na łóżku. Częstując się papierosem, włączyła laptopa. <br />
- To po ptokach - powiedziała. Spojrzałem na nią. Westchnąłem, dłonią przeczesałem włosy. Podszedłem do szafy i ubrałem się. <br />
Mia zaproponowała spacer, a raczej odprowadzenie jej do domu. Chwilę myślałem i zgodziłem się. Nie padało.<br />
- Czekaj. Jest tam zimno. - sięgnąłem po bluzę z szafy i dałem niebieskookej. <br />
- O. Dziękuję - założyła ją i po chwili wyszliśmy. Mieszkała na obrzeżach miasta, więc dość spory kawałek. - Przez park szybciej będzie - oznajmiła. Szliśmy dróżką. Wszędzie było błoto. Niebo ściemniało się coraz bardziej. Szliśmy w milczeniu. Włożyłem ręce do kieszeni. Po chwili dziewczyna wzięła mnie pod rękę, zerknąłem na nią pytająco.<br />
- Boję się ciemności - rzekła. Powiedziałem coś w stylu 'Aha... spoko''. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Szedłem z nią. Nagle przed moimi oczami pojawiła się jakaś sylwetka. Wyglądała na kobiecą. Byliśmy coraz bliżej ów osoby, ale nie widziałem jej twarzy, nadto miała kaptur. Kiedy przeszła obok mnie poczułem podobny zapach jak u Hinaty... Spojrzałem za siebie. Wyswobodziłem się z uścisku dziewczyny. - Poczekaj - powiedziałem. <br />
- Co jest? - krzyknęła. Zignorowałem ją. Podbiegłem do osoby. Złapałem za ramię. Wystraszyła się i mimowolnie odepchnęła mnie.<br />
- Przepraszam, znam cię?! - spojrzała na mnie pytająco. Przyjrzałem się. To nie była Hinata...<br />
- Nie, nic. Przepraszam pomyliłem się - powiedziałem, a nieznajoma wystawiła mi niegrzecznie środkowego palca, założyła słuchawki, po czym ruszyła w swoją stronę. Złapałem się za głowę, potrząsnąłem nią. - Ja pierdole - wyszeptałem. Podbiegła do mnie Mia. Chwyciła moją dłoń, mówiła coś. Nie słuchałem. <br />
- Muszę lecieć. Na razie. - szybko odszedłem. <br />
- Kurwa jaja sobie robisz?! - krzyknęła wściekła - Naruto! Wracaj! Boję się - obróciłem się do niej. Powiedziałem do siebie - Przepraszam - i zacząłem biec. Byłem blisko mojego osiedla. Jednak nie zamierzałem wrócić od tak do domu, miałem inne plany. Wszedłem do bloku numer 1. <br />
Opowiadano mi, kiedy to osiedle było jak każde inne. Mieszkali tu normalni ludzie, ale po II Wojnie Światowej, wszystko się tu zmieniło. Zaczęli tu zjeżdżać się skazani na śmierci, ścigani, gwałciciele, byli żołnierze z zaburzeniami psychicznymi, przez co byli nie bezpieczni. Tak się zaczęło. <br />
Z hukiem wszedłem do klatki. Minąłem dokładnie 46 schodów, znalazłem się na czwartym piętrze. Stanąłem przed dużymi, czerwonymi drzwiami. Zapukałem - nikt nie otwiera. Drugi - znów nikt nie reaguje. Trzeci - zdenerwowałem się. Waliłem w nie. Po pięciu minutach, Itachi mi otworzył. - Chyba nie wspomniałem o Itachim... to w sumie on nas wciągnął w interes, mówił setki razy, że kończy z tym, ale jak widać, jego grupa ''Akatsuki'' rozwijała się jak i interes. Dziwiło mnie, że jest dilerem, jak nigdy nie brał. No może prócz marihuany, czy LSD. . <br />
- Kuźwa. Oszalałeś. Spałem, deklu. - powiedział. Niegrzecznie wprosiłem się. Wpadłem w dziwny szał. <br />
- Gdzie ją masz?! - szukałem chodź kropelki morfiny czy heroiny po jego mieszkaniu. Czułem jak moja żyła, moje ciało, umysł, dusza - wszystko - pragnie tego. Itachi szarpał mnie, próbował odciągnąć. Koniec końców obrócił mnie a ja poczułem jak mój policzek robi się cieplejszy i szczypie.<br />
- Ode mnie nie dostaniesz, do kurwy! Jesteś przyjacielem mojego brata! Terapia pomogła ci przynajmniej z morfiną! Zapomniałeś już, jak uzależnia i jak bardzo jest chujowa! - krzyczał do mnie, nie rozumiałem. <br />
- Jestem twoim klientem. Zapłacę potrójnie, tylko wstrzyknij mi to gówno! - wyciągnąłem rękę. <br />
- Siadaj. - wykonałem rozkaz. Ucieszyłem się. Sam zacisnąłem pasek. Nagle poczułem jak ktoś uderza mnie w nos. Złapałem się za niego. Spojrzałem przed siebie. Brat Sasuke podszedł do mnie. <br />
- Słuchaj. Nie jesteś moim klientem. Tylko moim przyjacielem. Nie widziałem cię od czasu, kiedy zerwałeś terapię, ale od Sasuke dowiedziałem się, że pomogła ci z morfiną i heroiną. - popatrzyłem na niego. Nie mogłem już wytrzymać. - Chcesz to zaprzepaścić? Nie pamiętasz siebie z pół roku temu .Sam wysrać się nie umiałeś! Chcesz to zepsuć, dzieciaku? - zapytał. <br />
- Musze powstrzymać jakoś te myśli, do kurwy. Proszę, tylko raz. - pokręcił przecząco głową. A ja zacząłem się rzucać. Poczułem ukłucie w szyję. Dotknąłem szyi, przed oczami zrobiło się ciemno.<br />
Obudziłem się. Przetarłem oczy. Przede mną staną Itachi z kubkiem. <br />
- Wypij - powiedział. Strasznie mnie suszyło. Nie miałem pojęcia co się stało. Zapytałem więc o to.<br />
- Musiałem ci podać leki usypiające i uspokajające. - zdziwiłem się.<br />
- Po co?<br />
- Nie ważne. - odpowiedział. Wyciągnąłem telefon. Była godzina 14.20. Chwilę pogadałem z Itachim, w końcu opowiedział mi co się stało. Następnie wyszedłem z jego mieszkania .<br />
Otworzyłem drzwi, zamykając je z hukiem. Zmieniłem ubrania. Zapaliłem papierosa, zabierając kluczyki, kask, wyszedłem. Zamykając za sobą drzwi na klucz. Otworzyłem drewniane drzwi od małego garażu, na podwórku. Motor przestawiłem przed garażem. Zamknąłem go. Wsiadłem na motocykl, założyłem kask i ruszyłem. Mimowolnie, bez zastanowienia się, skierowałem się do Technikum w centrum.<br />
Nie wiem czemu znów o niej myślę. Teraz jeszcze lepiej, jadę pod jej szkołę. <br />
Wjechałem na teren szkoły. Zaparkowałem, koło czerwonego audi. Gdy zdjąłem kask zauważyłem, że jest naprawdę ciepło. Oparłem się o mój motocykl, z kieszeni wyciągnąłem paczkę z papierosami i zapaliłem. Wstałem. Zacząłem iść w stronę zielonego płotu. Stanąłem blisko jego. Szkoła mierzyła pięć pięter. Ściana z przodu pomalowana była na pomarańczowo, a boczne na żółto. Podejrzewałem, że ściana z tyłu, również ma kolor pomarańczowy. Do głównego wejścia prowadziło... dziesięć... dwadzieścia... nie, dwadzieścia dwa schody. Od samego patrzenie się na nie, odechciewa mi się na nie wchodzić. Po krótkim czasie usłyszałem dzwonek. Zdjąwszy bluzę, nastolatkowie zaczęli wychodzić z budynku. Zacząłem rozpaczliwie szukać Hinaty. Traciłem nadzieję. Mówiła, że Technikum w centrum. Inne są na obrzeżach. Nie mogłem się pomylić. Zauważyłem, że każda dziewczyna patrzyła się na mnie, a po chwili mówiła coś do koleżanki. <br />
- Dzień dobry. - wyrwał mnie głos jakieś starszej kobiety. Spojrzałem na nią.<br />
- Dzień dobry. - zignorowałem ją i ponownie zacząłem poszukiwac Hinaty. <br />
- Przepraszam, ale pan.. <br />
- Naruto-kun - powiedział ktoś nieśmiele. Zza pleców kobiety wyszła granatowowłosa. Uśmiechnąłem się do niej. <br />
- Hinata, znasz tego pana? - odpowiedziała krótkie tak. Podeszła do mnie nie śmiało.<br />
- Co ty tu robisz? - zastanawiałem się co jej odpowiedzieć. Powiedzieć, że chciałem ją zobaczyć. Błądziłem w myślach. <br />
- Chciałem ci coś pokazać - złapałem ją za rękę. Podeszliśmy do motocykla. Założyłem kask Hinacie. Wsiedliśmy i odpaliłem motor. <br />
<br />
<strong>Od Autorki: </strong>Jest kolejny rozdział XD Mam nadzieję, że nie będziecie źli, że dałam go szybciej. Nagle wyjechałam do babci na wieś, mam tu internet więc mam bardzo dużo czasu :) <br />
Kolejny rozdział, który średnio mi się podoba :/ jakoś... wybaczcie mi to. Za niedługo powinny pojawiać się dużo lepsze notki :) Informuje, że notki będą pojawiać się <em><strong>nieregularnie</strong></em>, <strong><em><u>ale jedna na tydzień. </u></em></strong>Mam nadzieję, że za to nie będziecie źli :) <br />
W sumie, w następnym tygodniu kolejna notka ;) Już się boje... <br />
Zachęcam do pisania komentarzy :) xd<br />
<br />
Pozdrawiam Melanie. <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com8Polska, Gdańsk51.919438 19.1451359999999841.8602915 -1.5091610000000202 61.9785845 39.799432999999979tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-73243155186807204492014-07-06T23:48:00.002+02:002014-07-07T00:33:36.211+02:00Rozdział Iv Usiedliśmy na ławce. Dość długo milczeliśmy, ja wpatrywałem się w nią a ona w niebo. Po chwili i ja na nie spojrzałem, spostrzegłem się, że chmury są szare, co, za pewne, zwiastuje deszcz. Nawet ptaki nisko latały. Wiatr przybierał na sile. <br />
- Czuje, że będzie lać - powiedziałem. <br />
- Chyba. To był zły pomysł, żeby teraz tu przyjść - rzekła smutna i zmartwiona. Mój lewy kącik ust podniósł się, a ręką poczochrałem jej włosy. <br />
- Przecie z cukru nie jesteśmy - pokiwała głową cała czerwona, układając włosy. <br />
- A tak w ogóle ile ty masz lat? - odezwałem się.<br />
- Ja-a? Osiemnaście. - odpowiedziała mi, zawstydzona. - A ty? <br />
- Dwadzieścia. - popatrzyła na mnie i rzekła. <br />
- Nie wyglądasz - po czym uśmiechnęła się. Zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałem się o niej wiele rzeczy. Na nazwisko ma Hyuuga. Chodzi do trzeciej klasy technikum, w centrum miasta. Uwielbia wanilię i jej kolor. <br />
- A czego nienawidzisz? - spytałem.<br />
- Powiedz mi coś o sobie - rzuciła.<br />
- Nie ma co - uśmiechnąłem się, umilkliśmy. To za wcześnie by cokolwiek o mnie wiedziała. Zerknąłem na nią i spostrzegłem, że trzęsie się z zimna. Ściągnąłem z siebie bluzę i nałożyłem na jej ramiona. Uśmiechnęła się, podziękowała i wtuliła się w nią. <br />
Naszła mnie chęć na papierosa. Wyciągnąłem paczkę, spojrzałem na nią a ona na mnie - Będzie ci przeszkadzać? - kiwnęła nieśmiało głowa, że nie. Włożyłem papierosa do ust i odpaliłem. <br />
- Nigdy nie próbowałaś? - zapytałem.<br />
- Nie. Jakoś mnie nie ciągnie - odpowiedziała. Była dla mnie zagadką. Jak można tak zyć? Słuchać się rodziców, niczego nie próbować. Jak? Moje przemyślenia przerwała ulewa, nagle zaczęło padać grzmieć. Uciekliśmy z ławki. Hinata chciała stanąć pod drzewem, lecz pociągnąłem ją za sobą. Minęło kilka minut, a wody mieliśmy po kostki. Każdy samochód, który koło nas przejeżdżał, oblał nas jeszcze brudną wodą. <br />
Stanęliśmy pod jakimś budynkiem, nad nami wisiał mały daszek, więc nie padało na nas. <br />
- To nieźle - zaśmiałem się. Ulewa zgasiła mi mojego peta, więc otworzyłem paczkę. Mogłem się tego spodziewać, wszystkie papierosy były mokre.<br />
- Kurwa... - wyrzuciłem je. - to się napaliłem. <br />
- Przynajmniej nie będziesz sobie zdrowa niszczył - rzekła nieśmiało. <br />
- Oj gdybyś wiedziała - zaśmiałem się. Po dłuższej chwili gwałtowny deszcz ustał, a myśmy mogli ruszyć dalej. <br />
- Muszę już iść. Dziękuję, Naruto-kun - oddała nie śmiało mokrą bluzę<br />
- Zakładaj, odprowadzę cię. <br />
- Ale to daleko - próbowała mnie z jakiegoś powodu odciągnąć od mojego pomysłu<br />
- Trudno. - naciskałem, aż w końcu mi uległa.<br />
Szliśmy długo. Powoli bolały mnie nogi. Nie wiem co mnie podkusiło, by odprowadzać dziewczynę. Nadal było jej strasznie zimno, trzęsła się. Przystanąłem. Klepnąłem się w czoło. Teraz zauważyłem, że na nogach ma... balerinki, tak to chyba dziewczyny nazywają. Takie buty, a wody po kostkach. Nie zastanawiając się nad swoim zachowaniem, stanąłem przed nią i powiedziałem.<br />
- Wskakuj. <br />
- Co? - nie śmiało rzekła.<br />
- No wskakuj, wody jest pełno, na sobie masz dziwne buty, przeziębisz się jeszcze. <br />
- Nie trzeba. - próbowała mnie wyminąć.<br />
- Ze mną nie wygrasz. - w końcu uległa. Wskoczyła mi na plecy, a ja nie poczułem różnicy. Była bardzo lekka. Swoimi nogami oplotła mnie w tali, a rękami barki. Poprawiłem się i ruszyliśmy dalej. Było już niedaleko, ale granatowowłosa już kaszlała i kichała. <br />
- Oho. - zaśmiałem się. Nie umiała przestać kichać.<br />
- Przepraszam. - na chwilę przystanąłem, poprawiłem się i ponownie ruszyłem.<br />
Po kilku minutach byliśmy pod bramą, od jej domu. Zeszła ze mnie, nagle przewróciła się pociągając mnie za sobą. Upadłem na nią. Podniosłem głowę i zobaczyłem, że jej twarz przypomina dojrzałego pomidora. Opamiętując się, zeszedłem z niej. chciałem jej pomóc, lecz sama wstała. Powiedziała szybkie ''Do zobaczenia'' i uciekła. Nie zdążyłem nic powiedzieć, a jej już nie było. Kiedy wracałem zapomniałem o swojej bluzie. Nie dość, że znów zaczęła się ulewa to cholernie było zimno, no do kurwy, wiecznie mam pecha. <br />
W końcu stanąłem pod drzwiami, cały zmarznięty i mokry. Otworzyłem drzwi. Wszedłem, zdjąłem mokre buty, trzasnąłem drzwiami i pobiegłem do łazienki. <br />
Po długiej, gorącej kąpieli wyszedłem z pod prysznica, na siebie założyłem bokserki. Pomarańczowym ręcznikiem wytarłem włosy, tak by nie kapała z nich woda. Przejrzałem się w lustrze wychodząc. Położyłem się na swoim łózku włączając laptopa, gdy usłyszałem jak wchodzi Sasuke... z kimś. Założyłem słuchawki i zignorowałem go, lecz kruczowłosy otworzył drzwi z mojego pokoju, wyciągnął z moich uszy ów urządzenie.<br />
- Masz gościa - powiedział. Kiedy Sasuke opuścił mój pokój zza progu zauważyłem Mitiko. Przypomniało mi się z jakiego powodu mam siniaka pod okiem. No do cholery, nie chce ponownie dostać od jej chłopaka. <br />
Stała uśmiechnięta do mnie. Niepewnym krokiem weszła w głąb pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Ja zamknąłem klapkę od laptopa, położyłem go obok i usiadłem. <br />
- Cześć. Co tu robisz? - zapytałem. Kucnęła przede mną, dotykając policzka.<br />
- Nadal boli.. <br />
- Trochę - uśmiechnąłem się do niej. Złapała mnie za ręke, co mnie zaskoczyło <br />
- Przepraszam - powiedziała.<br />
- Nie masz za co. - zapewniłem i uspokoiłem ją, następnie usiadła obok mnie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, w końcu przerwałem to i sięgnąłem po paczkę fajek. <br />
- Proszę - wychyliłem paczkę do niej, by poczęstowała się. <br />
- Dzięki - papierosa włożyła do zgrabnych ust, podpaliłem jej i moją fajkę. Czułem, że jest coś nie tak. Była taka cicha, jak nigdy. Zapytałem:<br />
- Coś się stało? - dla pewności. Odwróciła do mnie głowę, wypuściła dym. Wstała, podeszła do biurka i o popielniczkę zgasiła, dymiący jeszcze się papieros. <br />
- Naruto. - ponownie kucnęła przede mną, a ja szybko wypuściłem dym. - Muszę ci...<br />
- No mów, do kurwy - powiedziałem już z nutką ciekawości i niecierpliwości. <br />
- Przemyślałam sobie wszystko, od naszego ostatniego spotkania... zdałam sobie sprawę, że - przerwała na chwilę, zamknęła oczy, pochyliła głowę. Delikatną, a zarazem twardą dłonią przejechała po moim kolanie, następnie położyła ją na moim policzku...<br />
- Mitiko, co ty do cholery...<br />
- Kocham cię - przerwała mi, a mnie zatkało - Teraz już wiem, od pierwszego spotkania cię kocham. Tłumiłam to w sobie. To z tobą chce przeżyć resztę życia, z tobą chce wyjść z tego gówna, znaleźć pracę. To z tobą, do kurwy, chce mieć dzieci, żeby chronić je przed syfem tego świata - kiedy skończyła, złapała mnie za drugi policzek i zatopiła swoje wargi w moich. Chwile tak trwaliśmy, kiedy zdałem sobie istotną rzecz. Odepchnąłem ją od siebie, zaskoczona wstała, a ja za nią. <br />
- Słuchaj. Nie wplątuj się w to. Ja nikogo nie kocham i nie pokocham. -spojrzałem na nią.<br />
- Nie mów tak. <br />
- Mitiko. Nawet gdyby... to nie ciebie - lekko podniosłem głos. - jesteś dla mnie... - złapałem ją za ramiona i co dalej.... kim dla mnie jest.<br />
- Laską do przeruchania. - odepchnęła mnie.<br />
- Mitiko... - rzekłem. - jesteś dla mnie przyjaciółką, siostrą. Coś w tym stylu, ale ja nigdy - pokiwałem przecząco głową - nie pokocham i nie kocham ciebie. - spojrzałem na nią. Miała łzy w oczach. Do kurwy. Podszedłem do niej, następnie przytuliłem. Brązowowłosa zaczęła płakać, wtuliła się do mnie, wbijając swoje paznokcie w moje plecy. Zacząłem głaskać ją po włosach. <br />
- Przepraszam - szeptałem jej do ucha. Dziewczyna oderwała się ode mnie i powiedziała coś, czego nigdy się nie spodziewałem.<br />
- Nienawidzę cię. Ale zawsze będę o ciebie zazdrosna. Nie chce cię już widzieć - i wyszła, a ja? Stałem jak wryty. Nie umiałem nic z siebie wydusić. <br />
Do ust włożyłem kolejnego peta i podpaliłem go. Otworzyłem okno. Spoglądałem na podwórko. Bawiły się tam dzieci - które dawno powinny być w domu, ściemniało się, była już godzina 19.30.- Jeździły na rowerach, małe dziewczynki bawiły się lalkami. inne zaś goniły koty, czy taplały się w błocie. Trochę dalej siedzieli menele, pijąc spoglądali na każdą dziewczynę, która przeszła obok nich. Jeszcze kawałek dalej kłóciła się para, którą niedawno widziałem i wtedy przypomniała mi się Mitiko. Dokładnie tak byłoby z nami. Nasze charaktery nie pasują. Tak, jest ładna, ale nic w niej nie widzę prócz ''laskę do wyruchania'' jak to nazwała. W sumie to tym dla mnie była, ale również przyjaciółką. W końcu znamy się od dzieciństwa... ale niczym więcej. Jestem w stu procentach o tym przekonany. <br />
Chwile potem podszedł do mnie Sasuke. Zaczął wypytywać o brązowowłosą. Opowiedziałem mu całe wydarzenie. Słuchał z niedowierzaniem. <br />
- To grubo. - poklepał mnie po plecach - chodź na piwo z chłopakami - spojrzałem na niego, uśmiechnąłem się. <br />
- Dzięki. Tego mi trzeba. <br />
<br />
Siedzieliśmy na ławce w parku, dokładnie tej, gdzie dzisiaj spotkałem granatowowłosą... zastanawiałem się, czemu tak często o niej myślałem. Przyciągało mnie do niej, jej waniliowy zapach, blada cera idealnie pasująca do ciemno granatowych włosach. Była inna niż wszystkie dziewczyny. A najlepsze jest to, że jej ojciec rywalizuje z moim. Kiedy powiedziała mi swoje nazwisko, skojarzyłem fakty. Zastanawiałem się czy coś łączy ją z Nejim, przecież też tak ma na nazwisko. <br />
Jest tak nieśmiała. Bardzo rzadko mówi coś do mnie bez jąkania się, tak nie pewnie. Jakby bała się czegoś. Często się zawstydza, co od razu widać, po czerwonych licach. Waham się przed dotknięciem jej, przytuleniem na pożegnanie, mógłbym ją zgnieść, niczym kartkę. Moje serce dziwnie reaguje na nią. Jak nigdy. Wywoływała u mnie dziwne uczucie, takie ciepłe. Za jednym dotknięciem przez moje ciało przechodzi dreszcz, nieprzyjemne a zarazem cudowne uczucie. - Do kurwy, nie wiedziałem co mi jest. Jak nie myśle jak się naćpać, o ojcu, matce to właśnie o niej. Czuje, że musze poznać ją bliżej, i jak najdłużej trzymać w tajemnicy moje życie, jednak zdaje sobie sprawę, że w końcu się dowie. <br />
- Trzymaj - moje przemyślenia, przerwał Kiba.<br />
- Co? <br />
- No masz - podał mi puszkę piwa. Spojrzałem na zegarek, była godzina 20.24. Otworzyłem puszkę, a ta wydala charakterystyczny dźwięk. Zimne naczynie przyłożyłem do ust i wziąłem łyka. Nie słuchałem zbytnio o czym gadali chłopaki, ale za pewne o dupach, a mnie zwyczajnie ten temat męczył. Pragnąłem innego życia. Bez uzależnień. Z rodziną, dziewczyną, na studiach. Ale to co ja umiem ze szkoły to pisanie i czytanie, może tabliczkę mnożenia. Eh. Co to za życie. Co dwa dni ćpasz - dobrze, że już nie czuję potrzeby codziennie - a żeby mieć kasę na nie to pożyczasz, kradniesz... Pierdolona monotonia i nic się w tym nie zmienia. Głupi zapyta ''Czemu nie pójdziesz na odwyk?''. Kurwa, trudno na niego iść jak nie masz dla kogo. ''Dla siebie? Żeby żyć normalnie? I żeby w ogóle żyć, a nie wykończyć się'' To nas, ćpunów, nie przeraża, nie rusza. Wiemy, że i tak nas śmierć spotka. - to pierdolone myślenie ćpuna ''Muszę zaspokoić swój głód'' <br />
Jednak inaczej jest gdy masz kogoś. Idziesz dla niego, bo ci na nim zależy, kochasz go. Świetnym przykładem jest Sasuke. Spotkał dziewczynę z którą chce ułożyć przyszłość. Dla niej to zrobił. A ja.. nie mam nawet rodziny. Kiedy moja matka zginęła, wszystko się zmieniło. Jeszcze gorzej było gdy ojciec ożenił się po raz drugi. Wyparł się mnie, bo zacząłem mieć problemy, zaczęło się ćpanie i zamiast kurwa mi pomóc, wypierdolił mnie z domu. <br />
W moich oczach pojawiły się łzy.<br />
Po jakimś czasie pozwolił mi wrócić, ale mieszkanie z tą baba pod jednym dachem to piekło. Zapomniał, że jestem jego synem, odkąd ma nowa rodzinę, nie interesuje go nawet gdzie i z kim spędzam święta, Boże Narodzenie czy inne... Nienawidzę tej baby, odebrała mi wszystko. <br />
Bez jakiegokolwiek zastanawianiem się nad moim czynem - rzuciłem puszką piwa o drzewo.<br />
- Stary co ci? - spytał bodajże Neji.<br />
- Nic. Odpierdol się. - wstałem. - Ide, cześć - pożegnałem się i skierowałem swoje kroki w stronę centrum. <br />
- Co ci odjebało? - krzyknął Kiba.<br />
- Stary, zostaw go... - rzekł Sasuke. <br />
Szedłem pustymi ulicami. Wszystkie sklepy, jakie znajdowały się w centrum miasta, były zamknięte. Otwarte były tylko, kluby nocne, spożywczaki całodobowe, gdzie nigdzie jakaś restauracja. Przystanąłem na chwilę. Rękoma przetarłem twarz. - Nie daleko jest cmentarz - pomyślałem. Skierowałem się właśnie tam. Po drodze, chciałem kupić ulubione kwiaty mojej matki, ale wszystko, każda kwiaciarnia była zamknięta. <br />
W końcu doszedłem do cmentarza. Zwolniłem kroku. Minąłem kilka rządów grobów. Przystanąłem na 11. Skręciłem w lewo. Stanąłem przy piątym grobie. Przeczytałem napis '' Kushina Uzumaki-Namikaze, zmarła w wieku 38 lat.'' W moich oczach pojawiły się łzy. Szybko je wytarłem o bluzę i usiadłem na nagrobku. Zeschnięte kwiaty zebrałem i wyrzuciłem. Do ręki po kolei brałem znicze. Podpaliłem w nich świeczki. Zdjąłem w końcu kaptur. <br />
- Przepraszam, mamo. - zawsze gdy jestem tutaj coś we mnie pęka - Wiem, że spoglądasz na mnie gdzieś z góry. Wiem, że nie jesteś zadowolona jak zyję. Wiem. - dotknąłem marmurowego nagrobku - Przepraszam - rzekłem do siebie. Wstałem pomodliłem się i po prostu odszedłem. <br />
Kluczami otworzyłem drzwi. Paliły się światła. Buty rzuciłem w kąt i poszedłem do kuchni. Z szafki wyciągnąłem czekoladowe płatki. Wsypałem do miski i nalałem mleka. Z szuflady wyciągnąłem łyżkę. Usiadłem w salonie, obok Sasuke i zacząłem zajadać. <br />
- Gdzie byłeś? <br />
- U matki - odpowiedziałem z pełną buzią płatek. - Musze iść zanieść jej kwiaty.<br />
- Pójde z tobą tylko powiedz kiedy. - poklepał mnie po plecach a ja zakrztusiłem się. <br />
- Kurwa. Sasuke - powiedziałem poirytowany. <br />
Przez dwie godziny oglądaliśmy film, którego tytułu nie znałem. W końcu poszedł spać, a ja zostałem. Włączyłem konsole, włożyłem płytę mojej ulubionej strzelanki ''Call of Duty'' tylko przy niej umiałem dobrze się bawić, uspokoić i wyluzować. Kiedy się wyżywałem wszystkie moje smutki odchodziły i było tak znów. <br />
Po jakimś trzy godzinnym przechodzeniu kampanii w grze, poczułem się senny. Wyłączyłem ps. Ściągnąłem z siebie ubrania i położyłem się na kanapie, w salonie, otulając kocem. <br />
<br />
<br />
<strong>Od Autorki: </strong>No tak. Trochę późno. Witam was tak wgl. Muszę przyznać, że ten rozdział pisałam najciężej i chyba najmniej mi się podoba :/ kiedy przyjechałam w piątek kompletnie nie miałam weny i pomysłu jak skończyć rozdział. Dosłownie o godzinie dwudziestej jakoś, wpadałam na pomysł - a to pisze o 23.44 - no trochę mi to zajęło :/ rozdział również krótki i to nawet bardzo. Jednak za tydzień nie powinno być takiego problemu, bo wiem co chce napisać w następnej notce ( w tym rozdziale miałam pomysł tylko na początek, reszta przyszła podczas pisania Xd) aż do końca :) Trochę się rozpisałam, więc już kończę. Mam nadzieje, że ten denny rozdział jakoś się wam podobał - albo i nie (piszcie to w kom.!) - czekajcie na kolejny rozdział, który okaże się w weekend xd<br />
<br />
Pozdrawiam, Melanie. <br />
<br />
PS. DZIĘKUJE WAM JUŻ ZA PONAD 3 TYS. WEJŚĆ! BARDZO MNIE TO UCIESZYŁO I OBY BYŁO JESZCZE RAZ TYLE :) <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-41848063972658601082014-06-27T11:34:00.001+02:002014-06-27T11:34:48.055+02:00InformacjaCześć!<br />
<br />
Chciałam was poinformować, że notki nie będzie w tym tygodniu, a dlatego, że wyjeżdżam na tydzień. Już dzisiaj, wrócę dopiero w piątek za tydzień. Rozdział nie jest jeszcze skończony, bym mogła go wrzucić. Przykro mi :( Wybaczcie.<br />
<div style="text-align: right;">
Pozdrawiam Melanie.</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-90653556907765875082014-06-22T19:39:00.001+02:002014-06-22T20:02:02.962+02:00Rozdział III Stałem już pod swoimi drzwiami. Głośno westchnąłem, wziąłem wdech i nacisnąłem klamkę i ... stałem jak wryty. Kuchnia wyglądała jakby przeszedł huragan, tak samo przedpokój. Zdjąłem buty i wszedłem dalej, salon wyglądał jeszcze gorzej. A na sofie siedział Sasuke, obok niego Aya.<br />
- Co się stało? - zapytałem i podszedłem do przyjaciela.<br />
- Jak to kurwa co się stało?! - krzyknął - Diler tu przyszedł. Zapomniałeś że byłeś mu winny? Gdzie ty byłeś?!<br />
- Sasuke przepraszam.<br />
- Wiesz - odsłonił worek z lodem, a ja ujrzałem siniaka pod okiem - w dupie mam twoje przepraszam.Ćpunie - stałem jak wryty. Nigdy mnie tak nie nazwał, nigdy. - Musiałem oddać mu swoją wypłatę. Z czego my wyżyjemy, jak ty i tak nie pracujesz! - wstał a ja nadal stałem, ''ćpunie'' to słowo wędrowało mi po głowie, w sumie ma racje. Nagle poczułem silne uderzenie w nos, dzięki ścianie nie wylądowałem na ziemi. Sasuke złapał mnie za podkoszulkę, popatrzyłem mu w oczy. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego. - Jeżeli do jutra nie oddasz pieniędzy, wypierdole cię na zbity pysk. Mam już cię dość! I chuj będzie mnie obchodzić gdzie się podziejesz! - puścił mnie. A ja usiadłem pod ścianą na ziemi. Czerwona ciecz już dawno poplamiła mi podkoszulkę. Nie wiedziałem co mam zrobić. Jak go, kurde, przeprosić?<br />
Nagle zdałem sobie sprawę, że mam pieniądze od ojca, słyszałem jak zakładają buty. Szybko wstałem, podkoszulką wytarłem nos i podszedłem do nich.<br />
- Gdzie idziecie? - Sasuke tylko mnie zmierzył i zaczął zakładać już kurtkę.<br />
- Do szpitala - powiedziała Aya - Sasuke strasznie boli głowa i zemdlał, uderzył dość mocno o kant stołu .<br />
- Sasuke - wyciągnąłem pieniądze - Masz.<br />
- Skąd to masz? - spytał.<br />
- Od ojca. - wział je, schował do portfela.<br />
- Posprzątaj.<br />
I wyszli. Ja nadal chwile stałem w przedpokoju. W końcu ruszyłem do łazienki, zmyć krew. Kiedy już tam wszedłem, ściągłem bluzkę. Do rąk nabrałem wody i zacząłem obmywać nos. Gdy wytarłem twarz, znowu poczułem jak leci mi krew.<br />
- Pasia kość. Cholerny Sasuke. - pochyliłem się na umywalką i zacząłem czekać, aż krew w końcu skończy wydobywać się z mojego nosa.<br />
Po jakiś pięciu minutach mój nos przestał krwawić. Znowu go przemyłem. Wyszedłem z łazienki. I zacząłem sprzątać salon. Wszystkie płyty podniosłem z ziemi i poukładałem na półce obok wierzy, włączyłem ją i dalej sprzątałem.<br />
Następnie zauważyłem coś co mnie mega wkurzyło. Moja konsola leżała na ziemi. Szybko podbiegłem do niej i położyłem tam gdzie jej miejsce. Stół podniosłem. Sofę przestawiłem tam gdzie powinna być. Na ziemi leżało pełno niedokończonych papierosów. Z przedpokoju z szafy wyciągnąłem odkurzacz, zaniosłem do salonu. Wtyczkę, wsadziłem do gniazdka. Włączyłem odkurzacz i zacząłem odkurzać. Po chwili podłoga była czysta.<br />
Teraz zabrałem się za kuchnie. Tu dopiero była masakra. Lodówka otwarta, podobnie jak wszystkie szafki. Sztućce leżały na podłodze. Zabrałem sie za nie. Wszystkie wsadziłem do zlewu. Wziąłem płyn. Odwróciłem go do góry nogami. Nacisnąłem i wylałem płyn na sztućce. Odkręciłem kran. I wszystkie po kolei myłem. Po 7 minutach skończyłem. Zamknąłem lodówkę i wszystkie szafki. Stół podniosłem i ustawiłem gdzie powinien stać. Krzesła również podniosłem i ustawiłem przy stole.<br />
Wyglądało, że to na tyle. Jeszcze zerknąłem do pokoju. Ale tam nie wszedł. W przedpokoju poukładałem buty, kurtki.<br />
Pomyślałem, że pójdę do sklepu i kupię skrzynkę piwa dla Sasuke, na przeprosiny, chociaż nos nadal mnie bolał. Wszedłem do pokoju, z biurka wziąłem portfel, no tak miałem tylko 40 jenów. Wszystko dałem Sasuke, ale przynajmniej starczy. Z szafy wyciągnąłem podkoszulkę, ostatnią. Chyba muszę zrobić pranie.... Założyłem ją. Następnie bluzę i buty. Wyszedłem z domu zamykając drzwi na klucz.<br />
Szybko zbiegłem po schodach i usłyszałem jak ktoś mnie woła. Popatrzyłem tam skąd pochodził dźwięk.<br />
Był to Shikamaru i Kiba. Podbiegłem do nich. Przywitałem się.<br />
- Idziesz z nami do baru? - spytał Kiba.<br />
- Jasne, tylko o której?<br />
- Nie wiem, za godzinę. I kto do cholery ci przywalił. - zaśmiali się.<br />
- Sasuke - popatrzyłem, a oni nie umieli uwierzyć.<br />
- Serio? Za co<br />
- Moja chata wyglądało jakby przeszedł huragan, nie oddałem pieniędzy na czas dilerowi i przyszedł do domu, a mnie nie było, Sasuke dostał a ja od niego - zaśmiałem się.<br />
- O matko. Dobra to my idziemy za godzinę przyjdziemy po ciebie. Cześć - również pożegnałem się i swój krok do sklepu. Nie był dość daleko, ale ja znowu zacząłem rozmyślać. Już od miesiąca czy półtorej nie brałem morfiny. Nie pomagała mi, a terapia którą zerwałem trzy tygodnie temu pomogła mi z morfiną.... ale nie z amfetaminą czy innym gównem. Czuje, że znów pragnę coś zażyć... pomyślałem, że może dzisiaj co się uda wykombinować. Uśmiechnąłem się i nim się obejrzałem stałem już pod sklepem. Wszedłem, koło lodówek stały skrzynki z piwem. Wziąłem jedną i poszedłem do kasy, zapłaciłem i wyszedłem.<br />
Wsadziłem klucz do drzwi, ale ktos już tam był. Wszedłem i widziałem buty Ayi. Skrzynkę położyłem i zajrzałem do pokoju Sasuke, była tam, do torby pakowała jego rzeczy, cicho płacząc .<br />
- Aya. Co się stało?<br />
- Sasuke musi zostać na obserwacji, ma wstrząs mózgu. - odwróciła się do mnie.<br />
- Wstrząs mózgu? Kiedy wróci, mam dla niego prezent.<br />
- Jaki? Dragi! - podeszła do mnie, odchyliła głowę do tyłu by móc spojrzeć mi w oczy - to twoja wina - popchała mnie - Twoja, że Sasuke musi zostać w szpitalu. To wszystko przez ciebie, ćpunie - zadrżałem, usłyszeć od niej takie słowa? Chwyciłem ją za szyje. Popatrzyła się na mnie ze strachem. - Te narkotyki całkiem cię zniszczyły. Nie wiem jak ja mogła z tobą być - nie myśląc zacisnąłem dłoń.<br />
- Jeszcze raz nazwiesz mnie ćpunem.<br />
- Bo co. Pożałuję.. To chciałeś powiedzieć. Spójrz prawdzie w oczy. Zmieniłeś się. Wyglądasz, pachniesz i jesteś ćpunem. Wszystko co dotyka ciebie się pierdoli. - tym razem poluźniłem dłoń - Dawni znajomi się zostawili, nawet ja. - smukłą ręką zdjęła moją dłoń z swojej szyi. - Tak naprawdę nigdy cię nie kochałam. Nigdy nie byłam z tobą szczęśliwa. - te słowa zraniły mnie, czułem jak moje serce wyje od środka, lecz nie dałem po sobie tego poznać- Próbowałam cię pokochać. Bo tak się za mną uganiałeś. I przedstawiłeś mi Sasuke. TO jego kocham, człowieka nie ćpuna - nie kontrolując siebie uderzyłem Ayę w policzek. Dopiero gdy się za niego złapała, zrozumiałem co zrobiłem... Popatrzyłem na nią. Wyciągnąłem dłoń by ją przeprosić. Lecz ona powiedziała '' Spierdalaj'' i wyminęła mnie. Po chwili usłyszałem huk drzwi.<br />
Jeszcze chwile stałem w milczeniu. Wyszedłem z pokoju Sasuke i wszedłem do swojego. Położyłem się. ''To wszystko przez ciebie'' - miała rację. Przeze mnie Sasuke zaczął ćpać. Przeze mnie moja matka nie żyje. Przeze mnie mój przyjaciel wylądował w szpitalu. Przeze mnie ojciec cały czas miał ze mną problemy. Wszystko przeze mnie.... te myśli nie dawały mi spokoju. Łza popłynęła mi po policzku, jednak szybko ją strałem. ''Nigdy nie byłam z tobą szczęśliwa'' czy ktokolwiek jest?<br />
Zacząłem analizować każde słowo Ayi. Miała, kuźwa, rację, we wszystkim co mi powiedziała, miała pierdolona rację. W końcu zasnąłem.<br />
Do moich uszu dotarł dźwięk, dzwonka. Poduszkę założyłem na głowę, by nie słyszeć ów dźwięku. Lecz to nic nie pomogło. Ktoś walił i dzwonił w te drzwi jak oszalały. W końcu podniosłem tyłek. Otworzyłem drzwi, był to Kiba i Shikamaru.<br />
- No nareszcie. - teraz sobie przypomniałem że się z nimi umówiłem do baru. Założyłem buty i kurtkę, wziałem telefon, fajki i portfel, w którym nie zostało dużo.<br />
Zamknąłem drzwi, odpaliłem jeszcze papierosa i wyszliśmy. Całą drogę zachowywaliśmy się dość głośno. Co jakiś czas zaczepialiśmy jakieś dziewczyny. Lecz te zlewały nas z błotem. Albo jedna zajęta, to druga nie może, a trzecia nie ma czasu.<br />
- Czy jestem aż tak brzydki, że żadna mnie nie chce? - rozpaczał Kiba.<br />
- Jakie to upierdliwe - powiedział Shikamaru. A ja się uśmiechnąłem, po jakiś 15 minutach weszliśmy do baru. Od razu do moich nozdrzy wdarł się zapach tytoniu czy alkoholu. Przechodziliśmy koło łazienek i usłyszałem dźwięk jak ktoś się z kimś pieprzy.<br />
- Jakie to upierdliwe. Nie mogą ciszej? - powiedział Shikamaru.<br />
- No nie bądź taka cnotka - rzekłem i usiedliśmy przy barze. Zamówiłem tylko piwo. Po chwili dostaliśmy swoje zamówienia. Między nami zaczęła się dyskusja, kłóciliśmy sie, która z lasek w barze, ma najlepszy tyłek czy która jest najładniejsza.<br />
Siedzieliśmy zaledwie 15 minut a Kiba zdążył już dostać cztery razy po pysku od dziewczyn.<br />
- Sorry ide się odlać - skłamałem. Wszedłem wyżej. Gdzie trwała dyskoteka. Poszedłem do małego baru. Na jednym z krzeseł wisiała marynarka, z której wystawał portfel. Zacząłem obserwować właściciela. Był zajęty pewną panią. Po chwili poszli w stronę łazienek, debil zapomniał portfela. Barman nie patrzył, ani nikt, więc szybko wziąłem portfel. Z niego wyciągnąłem kilka banknotów, odłożyłem go na miejsce. Poszedłem w zachodnią część pomieszczenia. Zawsze siedział tam, gruby, wysoki i łysy facet. Jest dilerem. Już dwa razy siedział, raz za kradzież a później ktoś go sprzedał, że handluje dragami.<br />
Poklepałem go po ramieniu, odwrócił się<br />
- Co masz? - zapytałem.<br />
- Tylko kokaine.<br />
- Okej.<br />
- Ile?<br />
- Gram<br />
- Nigdy mnie nie widziałeś i nie znałeś- dał mi narkotyki, a ja mu pieniądze i na tym skończyła się nasza krótka rozmowa. Poszedłem do łazienki. Na umywalce rozsypałem trochę białego proszku. Wziąłem telefon, zdjąłem klapkę i nią zrobiłem kreskę. Kiedy miałem zamiar wciągnąć proszek, poczułem jak ktoś łapie mnie za ramiona, odwróciłem się i ujrzałem Mitiko. Kelnerka. Córka szefa firmy, który współpracuje z moim ojcem. Znamy się od dziecka. Jej ojciec myśli, że jest aniołkiem. Ja uważam inaczej.<br />
- Naruto. Masz zamiar sam to wziąć? - uśmiechnęła się do mnie.<br />
- Damy mają pierwszeństwo - wciągnęła kreskę. A ja zrobiłem nową. Mieliśmy dużo wspólnego, kilka razy wylądowałem z nią w łóżku. Tym razem ja wziąłem białą kreskę.<br />
- Twój ojciec nadal uważa że jesteś aniołkiem.<br />
- Oczywiście - zaśmiała się - za dnia jestem jego kochaną córeczką.<br />
- Masz chłopka? - zapytałem.<br />
- Tak, to ten przyjaciel dilera, Arata.<br />
- Nie przeszkadza mi to. - złapałem ją za szyję i zatopiłem swoje usta w jej. Przybliżyliśmy się do ściany. Swoimi nogami owinęła mój tułów. Zacząłem całować ją po szyi.<br />
- A jak ktoś wejdzie?<br />
- Nie dam o to - odpowiedziałem jej. Weszliśmy do kabiny. Zamknęła ją na zamek. Usiadła na spłuczce od kibla. A ja jedną nogą klękłem na klapie. Przybliżyłem ją do siebie. Nasze języki zaczęły oplatywać siebie na wzajem. Złapałem za guziki od bluzki. Następnie Złapałem za stanik i zacząłem całować i gryźć jej sutki. Czułęm jak w moich spodniach robi się coraz ciaśniej. Dłonią złapała mnie za włosy i cicho pojękiwała. Rozłożyła szerzej nogi. Ściągnąłem jej majtki i rzuciłem na ziemię. Rozpiąłem spodnie. I po chwili wszedłem w nią. Cicho jękła. Chwilę poczekałem, aż się przyzwyczai, w między czasie całowaliśmy się. W końcu zacząłem się w niej poruszać, coraz szybciej i szybciej. Znowu owinęła mnie nogami. Złapała mnie za plecy i powolutku wbijała mi swoje paznokcie co dodawało mi jeszcze więcej przyjemności.<br />
Złapałem ją za tyłek i usiadłem na kiblu. Zmieniliśmy pozycję, teraz to ona była górą. Zaczęła powoli podskakiwać, jak jej jędrne piersi. Złapałem za nie i zacząłem całować. Po chwili odwróciła się do mnie tyłem i powoli zaczęła siadać na mojego penisa. Po chwili jej jęki były głośne i było ją słychać w całej łazience.<br />
W końcu obydwoje doszliśmy. Po chwili zaczęła się ubierać, jak ja. Wyszliśmy z kabiny, zaczęliśmy się jeszcze całować.<br />
- Dziękuje, za ten przyjemny numerek - usmiechnąłem się i znowu zatopiła w swoje wargi w moje. Nagle usłyszeliśmy huk otwierających się drzwi. Oderwaliśmy się od siebie.<br />
- Ty dupku - złapał mnie za podkoszulek i rzucił o kabinę. Podszedł do mnie i uderzył mnie z pięści w policzek. Upadłem. Nagle zauwazyłem jak przybiegli Shikamaru i Kiba.<br />
- Przestań! Debilu - krzyczała Mitiko i próbowała odciągnąć go ode mnie, jednak ten rzucił nią o ziemie i powiedział - A z tobą to się później rozlicze.<br />
Podszedł do mnie, usiadł na mnie. Miał zamiar mi dołożyć, lecz z kolanka uderzyłem go w kroczę. Upadł na ziemię. Nie był silny, nie miał wielkich mięśni więc, wiedziałem, że dam mu radę. Zaśmiałem się. Kopnąłem go w brzuch. Usiadłem na nim, lecz tak bym mnie nie uderzył w moje jajka. Zacząłem okładać go po twarzy. Jego krew z nosa i warg miałem wszędzie, na koszulce i dłoniach. Nagle szarpną mnie ktoś za plecy. Myślałem, że to Shika i Kiba, lecz to byli jego znajomi w tym ten diler grubas. Trzymali mnie za ręce. Chłopak Mitiko podszedł do mnie. Pluną krwią i walną w brzuch. Poczułem ból jakiego nie da się opisać. Upadłem na kolana. Lecz ci podnieśli mnie, a Arata uderzył mnie w prawy policzek, oczywiście było mu mało i przyłozył mi w drugi. Nagle usłyszałem jak mówi - puśćcie go. Puścili mnie. Złapał mnie za kark. Moją głową potraktował umywalkę i lustro. Chciał ponownie rzucić mną o umywalkę, lecz zrobiłem pierwszy krok i uderzyłem go z łokcia w nos. Złapał się za niego i upadł. Plunąłem mu krwią przed twarz. Kopnąłem go raz w brzuch i buzię.<br />
- Daj już spokój, Naruto - wziął mnie Kiba. Kiedy schodziliśmy po schodach, złapał nas ochroniarz i wypieprzył nas na zbity pysk.<br />
Kiedy już wracaliśmy do domu, było ciemno. Zapaliłem fajkę.<br />
Kiba chwalił mnie, że dałem mu nauczkę, że dobrze mu przywaliłem. A ja czułem jak puchnie mi oko. Dłonią trzymałem nos by krew nie leciała tak bardzo.<br />
Chłopacy odprowadzili mnie mnie pod drzwi. Na klatce zaświeciłem światło. Wtedy Kiba i Shikamaru spoważnieli.<br />
- Stary. W ranie masz kawałki szkła. - powiedział Shika.<br />
- Trudno. Przemyje to i się zagoi.<br />
- Wątpię. Choć do szpitala.<br />
- Stary, brałem koke, nawet gdy już nie jestem pod jej działaniem, to mogą wykryć.<br />
- Przestań pierdolić powiesz że się wywaliłeś w łazience i tyle. - odkąd wziałem kokainę minęła godzina, półtorej, wiec nie jestem pod jej wpływem. Ale jestem strasznie zmęczony. Lecz te dupki siłą mnie zaciągneli do szpitala<br />
Kiedy weszliśmy poraziła mnie biel jaka tam panowała i te światła. Zacząłem rozglądać się i szukać dupnego napisu '' Recepcja'' Po chwili zauważyłem ów napis. Podszedłem tam i stanąłem w kolejce. Przede mną stała tylko jakaś babcia, która narzekała, recepcjonistce, że wszystko ją boli. Po chwili jak byłem pierwszy i ujrzałem śliczną kobietę.<br />
- Kurde, pani taka ładna, a ja taki poobijany.<br />
- Rozumiem, że bił się pan?<br />
- Nie, nie. Przewróciłem się w łazience. Nie zdara ze mnie. Musi się chyba pani mną zająć. - uśmiechnąłem się. Jednak ta podała mi jakąś kartę i długopis - proszę wypełnić i oddać mi.<br />
- Dobrze. - usiadłem na jednym z krzeseł. Kiba i Shikamaru cały czas się śmiali. Przeszkadzało mi to, nie umiałem się skupić. Upomniała już ich recepcjonistka i pielęgniarka. Ale tym debilom żadna uwaga nie pomoże.<br />
- Kurwa, zamknijcie japy.<br />
- okej, mamusiu - usiedli. Lecz i to nic nie pomogło. Złapałem się za głowę i zacząłem wypełniać wszystkie luki.<br />
Kiedy wypełniłem, podszedłem do recepcji i dałem kobiecie kartę.<br />
- Proszę poczekać na lekarza.<br />
Odszedłem. Usiadłem na krześle i zacząłem się strasznie nudzić... poszedłem zapalić. Gdy kończyłem papierosa zawołał mnie Kiba.<br />
Czekała na mnie lekarka. Modliłem się o śliczną i młodą. Ale moje modły nie zostały wysłuchane. Podszedłem do niej. Niska, gruba i stara baba.<br />
- Pan Naruto Namikaze-Uzumaki - powiedziała głosem jak u mężczyzny.<br />
- Ta, ta - odpowiedziałem zdziwiony.<br />
- Prosze za mna - podążałem za nią. Byliśmy w jakieś sali. Widziałem innych ludzi, którym szyto, przemywano różne rany - Usiądź - wykonałem polecenie. Na swoje ręce założyła rękawiczki i zaczęła dotykać i oglądać moją ranę na czole.<br />
- To boli, do kurwy.<br />
- Tutaj nie przeklinamy. Na pewno to był wypadek?<br />
- Tak, upadłem w łazience. Nie widać?<br />
- Jak dla mnie to bójka. Dobra. Wyciągniemy kawałki szkła i wyczyścimy ranę. - jakimiś szczypcami wyciągała mi kawałki szkła. Bolało jak cholera. Nie wiem czemu nie dała mi znieczulenia... co za babsztyl. - Powiedz mi, boli cię głowa. - zastanowiłem się. <br />
- Nie.<br />
- Na pewno?<br />
- Tak. Może pani szybciej? Leć i palić mi się chce.<br />
- Spokojniej. - Z jakieś półki wzięła wodę utlenioną w spreju. Kazała mi zamknąć oczy, do nich przyłożyła mi waciki, a do policzka lód i kazała mi go tak trzymać. Psiknęła mi tym dwa razy, a ja skręcałem się z bólu, cholernie to piekło. Powiedziała, żebym się położył i tak uczyniłem.<br />
Po 10 minutach przepłukała mi ranę i nakleiła plaster.<br />
- Na policzek rób sobie okład z lodu, dwa razy dziennie.<br />
- Dobrze. Do widzenia. - odpowiedziała a ja mogłem juz wyjść.<br />
Zamówiłem taxi. Wszedłem do domu i od razu poszłem spać.<br />
<br />
Przeciągnąłem się. Popatrzyłem za oknem. Jak nigdy świeciło słońce. I było wiadomo, że jest ciepło.<br />
Wstałem z łóżka. Otworzyłem drzwi a przy stole siedział Sasuke z Ayą.<br />
- Stary, jesteś.<br />
- Cześć.<br />
- Ej no! Nie bądź zły - uśmiechnąłem się. Podszedłem do niego i klepnąłem go po plecach. Zastawiałem się czy Aya powiedziała mu co się wydarzyło. Wygląda na to że nie.<br />
- Mam dla ciebie prezent. - wyszczerzyłem sie.<br />
- Jaki? - zdziwił się. Poszedłem do przedpokoju i z szafy wyciągnąłem całą skrzynkę piwa.<br />
Postawiłem na stole skrzynkę.<br />
- No stary - zaśmiał się - a tak w ogóle co ci się stało?- zapytał a ja przypomniałem sobie. Dotknąłem policzka, nadal bolało.<br />
- Bójka. Usiadłem koło niego i poczęstowałem się kanapką. Chwile gadaliśmy, jak gdyby nie było całej afery.<br />
- ide się odlać - stwierdził Sasuke. Kiedy zamknął drzwi ja zapytałem.<br />
- Sasuke wie...<br />
- Nie. Nie jestem taka.<br />
- Przepraszam. - popatrzyła mi w oczy<br />
- Ja też. - zaczęliśmy rozmawiać. Spojrzałem na zegarek. Była 14.30.<br />
- Naruto my wychodzimy do Ayi. - rzekł Sasuke gdy zakładali już buty.<br />
- Spoko. - i wyszli a ja znów nie miałem co ze sobą zrobić.<br />
Wszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Woda drażniła mi rany. Po chwili wyszedłem. Owinąłem się ręcznikiem i zauwazyłem, że Sasuke zrobił pranie. Zdjąłem stary opatrunek i założyłem nowy,<br />
Umyłem zęby, włosy wysuszyłem. Następnie ubrałem się. Otworzyłem okno, a słońce grzało.<br />
Naszła mnie ochota na spacer. Po parku. Poszedłem do mojego pokoju, wyciągnąłem spodnie rybaczki. Do tego koszulkę. Do kieszeni włożyłem portfel, fajki i telefon. Spojrzałem jeszcze na zegarek, była 15.20. Wyszedłem zamykając drzwi za sobą.<br />
Szedłem ulicą, słuchając muzyki na słuchawkach. Był standardowy widok, dzieci bawiły się ze soba. Co jakiś czas, jakas para albo się lizała albo się kłóciła. Po chwili byłem w parku. Usiadłem na jednej z ławek. Puściłem głośniej muzykę. Nie słyszałem nic prócz niej. Zacząłem się rozgladać. I wtedy zauważyłem długie granatowe włosy. Siedziała za mną na ławce, odwrócona tyłem. Wyciągnąłem słuchawki z telefonu i zacząłem podchodzić do niej. Kiedy byłem blisko, wyjrzałem za nią, miała słuchawki i malowała coś. TO byłem ja? Zdziwiony zasłoniłem jej oczy. Ta pisnęła.<br />
- Zgadnij kto to?<br />
- Nie wiem... - powiedziała cicho. Złapała mnie za rękę.<br />
- Nie jestem nie wiem - uśmiechnąłem się.<br />
- Czy to Naruto-kun - zgadałaś. Odsłoniłem jej oczy a ta momentalnie zamknęła zeszyt.<br />
- Witaj - uśmiechnąłem się do niej.<br />
- Wii-ta-j-j - spojrzała na mnie. Chwile siedzieliśmy w milczeniu. Lecz ona przerwała ciszę.<br />
- Co tu robisz? - powiedziała pewniej.<br />
- Powinienem się ciebie o to zapytać. Tak daleko od domu?<br />
- Lubie chodzić i jestem z chłopcem, którym się opiekuje - uśmiechnęła sie, a twarz schowała we włosach. Po chwili zaczęliśmy rozmawiać, opowiadać sobie kawały. Siedzieliśmy już tak godzinę. Czułem się przy niej cudownie. Jakbym zawsze ją znał. Od zawsze. Wiedziałem, że nawet w poprzednim wcieleniu byliśmy sobie bliscy.<br />
- Ską-d t-o mas-z - zapytała pokazując na policzek i czoło.<br />
- Yy, no wiesz. Broniłem niewinnej staruszki. - zaśmiałem się. Nie uwierzyła mi.<br />
- A tak naprawde?<br />
- Biłem się - uśmiechnąłem się. A ona odwróciła się do mnie bardziej. - Mogę? - zapytała. Kiwnąłem głową. Złapała mnie za podbródek i odchyliła głowę trochę w przód i w lewo. Z małej torebki wyciągnęła maść. Zdziwiłem się, że nosi maść. Na palec wycisnęła trochę maści. Leciutko zaczęła mi wcierać maść. Bolało.<br />
- Już<br />
- Dzięki - uśmiechnąłem się. Patrzyłem jak wyciera palec z maści.<br />
Po chwili podbiegł do nas chłopak i oznajmił, że chce już wracać.<br />
- Przepraszam - uśmiechnęła się.<br />
- Nic nie szkodzi. Może się jeszcze dzisiaj spotkamy?<br />
- Tak. To może tutaj o - spojrzała na zegarek - za godzinę?<br />
- Jasne - uśmiechnąłem się. A ona odeszła z małym chłopakiem. Teraz zauważyłem, że jest w zwiewnej bladoróżowej sukience. Spojrzałem w chmury. Robiło się zimniej. Więc skoczyłem do domu. Wziałem bluzę i troche pieniędzy z małego pojemniczka. Oczywiście musiałem poinformować o tym Sasuke, ile wziąłem i kiedy oddam.<br />
Kiedy wróciłem do parku na umówione miejsce. Jeszcze jej nie było. Więc usiadłem na ławce i włożyłem słuchawki. Zacząłem rozmyślać, co będzie gdy pozna o mnie prawdę. Teraz się dowiedziała, że się biję. A nie odwróciła się ode mnie. A jak pozna mnie, całkiem. We złość potrafie uderzyć dziewczynę. Tak jak była z Ayą, Czy mam prawo nazywać się mężczyzną?<br />
Moje przemyślenia przerwała Hinata. Wyciągnąłem słuchawki, popatrzyłem na godzinę.<br />
- Jesteś za wcześnie.<br />
- Lubie sobie posiedzieć i pomyśleć - uśmiechnęła się nie śmiało. .<br />
- Pójdziesz ze mną do sklepu. - odpowiedziała potwierdzająco. Rozmowa kleiła się. Lecz nadal nie wiedziałem tak istotnych rzeczy o niej. Ile ma lat. Gdzie chodź do szkoły. Jak ma na nazwisko. Weszliśmy do sklepu.<br />
- Czy coś chcesz? - zapytałem.<br />
- A co ty bierzesz?<br />
- Piwo.<br />
- To ja też chce - zdziwiłem się. - Piłam już alkohol. Szampan na sylwestra albo na jakiejś okazji. - Nie wierzyłem jej. Schyliłem się tak by, zrównać moją twarz z jej. Kiedy to zrobiłem, zrobiła się czerwona.<br />
- Wezmę ci bez alkoholowe - uśmiechnąłem się, a ona nie zaprzeczyła. Podszedłem do lodówki, wyciągnąłem sobie piwo, a jej, tak jak powiedziałem, bez alkoholowe. Poczułem coś dziwnego, gdy powiedziała, że też chce. Poczułem, że nie ma mowy, żeby piła piwo, że jej nie dam, że nie mogę jej rozpijać. Jest zbyt delikatna na piwo.<br />
- Ma pan dowód? - zapytała kasjerka.<br />
- Od zawsze tu kupuję i nigdy sie mnie nie pytacie. Po za tym jestem pełnoletni. - zacząłem się z nią kłócić. A wszystkiemu przyglądała się Hinata. - Chce kupić piwo. Jeżeli nie sprzeda... - przerwał nam szef sklepu.<br />
- O cześć Naruto. W czym problem - wyjaśniłem całą sytuację.<br />
Po chwili wyszliśmy ze sklepu.<br />
- Masakra. Przepraszam.<br />
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się. Wzięła napój i próbowała go otworzyć. W końcu złapałem za butelkę i odkręciłem, a ona podziękowała mi. Szliśmy z powrotem do parku. Rozmawialiśmy, gdy w końcu zapytała się mnie:<br />
- Naruto-kun. Mogę ci coś pokazać? Jest nie daleko. - oczywiście, że się zgodziłem. Najpierw szliśmy ścieżkami, jednak po chwili weszliśmy w krzaki, była tam mała ścieżka. Szliśmy w milczeniu. Nagle Hinata stanęła.<br />
- Co się stało? - zapytałem - nie zrobie ci krzywdy - zaśmiałem sie.<br />
- Nie o to chodzi -powiedziała czerwona. Obeszła mnie. I próbowała zasłonić mi oczy. Jednak musiałem się schylić.<br />
- Nie mogę zobaczyć jak się dalej idzie? - zaśmiałem się, ona również.<br />
- Nie. To niespodzianka co zobaczysz. - w końcu stanęliśmy. Słyszałem ptaki. Szelest liści.<br />
- Zamknij oczy. - wykonałem polecenie. Złapała mnie za ręke - tylko nie podglądaj.<br />
- Dobrze - uśmiechnąłem się. Zaczęła mnie gdzieś prowadzić. Czułem jak trawa gilgocze mnie.<br />
- Dobra, otwórz - powiedziała. Otworzyłem oczy a moim oczom ukazała się piękna polana. Zabrakło mi tlenu na ten widok.<br />
<br />
<b>Od Autorki: </b>No i jest :D Troszkę spóźniony, ale co tam, nie? XD ^^ Mam nadzieję, że wam się spodobało :) Za tydzień kolejny rozdział. A w nim, Hinata dowiaduje się więcej rzeczy o Naruto, a on o niej :)<br />
<br />
Pozdrawiam Melanie :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-83041877146723849082014-06-14T23:45:00.000+02:002014-06-14T23:46:27.550+02:00Rozdział II<div style="text-align: left;">
Minęło już kilka dni. A ja nadal nie umiem zapomnieć o nieznajomej... kurwa. Nawet nie znam jej imienia. Jedynie co wiem, to to, gdzie mieszka, a raczej na jakiej dzielnicy.</div>
<div style="text-align: left;">
Wstałem rano. No dobra, może nie rano, coś około 13.00. Nie mogłem spać w nocy. Całą noc oglądałem sufit i zastanawiałem się, czy coś się w nim zmieni, ale nie zmieniło się nic. Tak jak w moim życiu. Szare. To chyba jedyne porównanie.</div>
<div style="text-align: left;">
W końcu zebrałem się i wstałem z łóżka. Słyszałem jak Sasuke chrapie. W końcu niedziela i ma wolne. Poszedłem do łazienki, w prysznicu odkręciłem wodę, a po chwili nagi wszedłem pod prysznic. Chłodna woda spływała po moim ciele, wbijając swoje zimne igiełki. Nie byłem jeszcze dość przyzwyczajony do zimnej wody, ale zimny prysznic to było to czego pragnąłem. W końcu wyszedłem, owinąłem ręcznikiem swoje biodra. Spojrzałem w lustro. Mokre włosy kleiły mi się do czoła, kapała z nich woda. Oczy miałem podkrążone, naprawdę wyglądam jak ćpun... W końcu złapałem za szczoteczkę do zębów i pastę. Biało-niebieską maź nałożyłem na szczoteczkę, a następnie włożyłem do ust i ubrałem się. </div>
<div style="text-align: left;">
Po chwili wyszedłem z łazienki. Poszedłem do kuchni. Złapałem za paczkę Marlboro i zapalniczkę. Gdy odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się, spojrzałem w okno. Słońce świeciło, a jego promienie wdzierały się do pomieszczenia. Wydawało się ciepło. Ale gdy otworzyłem okno, pożałowałem. Miałem dość tak zimnej pogody w kwietniu, prawie maju. Z lodówki wyciągnąłem piwo i poszedłem do salonu, następnie usiadłem na kanapie włączając laptopa. </div>
<div style="text-align: left;">
Serwowałem po Internecie, w końcu gdy zaczęło mi się nudzi, włączyłem swój ulubiony serial ''Gra o Tron''. </div>
<div style="text-align: left;">
Po obejrzeniu zaledwie 20 minut seansu, zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kiba? - powiedziałem do siebie. W końcu odebrałem, a po drugiej stronie usłyszałem głos brązowowłosego. </div>
<div style="text-align: left;">
- Siema. Wyjdziesz, idziemy pograć w koszykówkę. - zapytał się. A ja zastanawiałem się, czemu nie? Najlepiej wyjść na dwór ze znajomymi z osiedla niż na dupsku siedzieć w domu. </div>
<div style="text-align: left;">
- Ta. A z kim jesteś? </div>
<div style="text-align: left;">
- Cała banda. - zaśmiał się - Shikamaru, Neji, Shino, Lee, Gaara, Sai - uśmiechnąłem się do siebie, w sumie wszyscy mieszkają na tym osiedlu. Zaprzyjaźniłem się z nimi gdy się tu wprowadziłem. Jednak nie biorą, już nie biorą, a Lee i Neji nigdy nie brali, zostałem tylko ja. Są ode mnie i Sasuke starsi o dwa lata, a Neji i Gaara trzy. Od zawsze wiedziałem, że jestem inny - bierz sasuke.</div>
<div style="text-align: left;">
- Okej. Będziemy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co będziemy? - usłyszałem głos Sasuke. Odwróciłem się do niego. </div>
<div style="text-align: left;">
- O obudził się. Za chwile będziemy - rozłączyłem się. </div>
<div style="text-align: left;">
- Zbieraj się idziemy zagrać w kosza - powiedziałem do niego.</div>
<div style="text-align: left;">
- Okej.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Po 20 minutach wyszliśmy przed blok, już stali. Podszedłem i za każdym przywitałem się. Bez dłuższej dyskusji kierowaliśmy się na boisko, które znajdowało się za blokami. To w miarę duże osiedle, więc jakieś 10 minut drogi od mojego domu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jakie będą drużyny? - powiedziałem, gdy dotarliśmy na boisko.</div>
<div style="text-align: left;">
- Shino, Gaara i Sasuke są ze mną - powiedział Neji - a Shikamaru, Lee, Sai z tobą Naruto.</div>
<div style="text-align: left;">
- Spoko. Zaczynamy - wszyscy ustawiliśmy się i gra zaczęła się. Po nie całej minucie moja drużyna zdobyła punkt, później oni i znów my, i tak w kółko. Po godzinnym graniu, zakończyliśmy grę, zwycięsko dla mojej drużyny, zmęczeni usiedliśmy na ''trybunach''. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy cicho. </div>
<div style="text-align: left;">
- Idę po piwo. Ktoś chce? - zapytał Kiba, przerywając ciszę. Oczywiście nigdy nie odmówię. Potwierdziłem, a Kiba złożył kolejne ''zamówienia'' i z Lee poszedł do sklepu. A reszta z nas zaczęła dyskusję, na temat dziewczyn, które siedziały na przeciwko nas. Wszyscy wymieniali które im się podobają. Ja.. mnie to nie interesowało. W głowie miałem swoje problemy, na przykład jak oddać dłużnikowi, a laska? To kolejny problem. Cały czas się kłóci, o wszystko zazdrosna. Chociaż z jednej strony, żyć, albo nie żyć, jak ja? Też nie jest wesoło. W końcu można nałapać się jakiegoś świństwa. Ale ja mam szczęście, ani razu nie pękła mi gumka. Czułem się świetnie, a z drugiej strony, chyba nigdy nie ruchałem byle jakiej, zawsze są z dobrej rodziny. Haha. Zaśmiałem się, a oni spojrzeli na mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
- A tobie, Naruto? - zapytał, nie patrzyłem na nich, lecz po głosie rozpoznałem, że zapytał Sasuke,</div>
<div style="text-align: left;">
- Żadna - odpowiedziałem zimno. - Mam inne, kuźwa, zmartwienia. Laski to tylko same problemy, mówią, kochają, kochają, a gdy upadniesz zostawiają cię. - rzekłem, bez jakiegokolwiek zastanowienia się, zawieszenia, bez jakiegokolwiek mrugnięcia okiem, na jednym wdechu. Kątem oka spojrzałem na Sasuke, spuścił głowę na dół, a za chwile odezwał się. </div>
<div style="text-align: left;">
- Naruto, jeżeli chodzi o...</div>
<div style="text-align: left;">
- Spoko. - nie zdążyłem mu dokończyć, nie chciałem, nie miałem ochoty słyszeć jej imienia - Kochacie się. A ty jesteś moim przyjacielem, wszystko gra, to przeszłość - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem. W sumie to miałem do niego żal, ale to minęło. Tak mi się wydawało. Znów wpatrzyłem się przed siebie, nie słuchałem ich, ale usłyszałem jedno słowo.</div>
<div style="text-align: left;">
- Kurwa. - spojrzałem na Shikamaru i zapytałem się</div>
<div style="text-align: left;">
- Co jest?</div>
<div style="text-align: left;">
- Patrz kto idzie - teraz z oddali biegła do nas Sakura. Wkurwiająca, zakochana we mnie, dziewczyna. Biegła i krzyczała ''Naruto! Naruto! Jesteś! Jak dawno cię nie widziałam!'' Nim zdążyłem choćby mrugnąć okiem ona już kleiła się do mnie. Mimo, że wydawała się krucha, cholernie trudno było się od niech odciągnąć. Oczywiście, chłopaki zaczęli się ze mnie śmiać. Nie umiałem odciągnąć od siebie laski. </div>
<div style="text-align: left;">
- Zostaw mnie, kretynko - krzyknąłem, ale to nic nie dało. W końcu sięgnąłem po inne środki. Dotknąłem jej niby cycek. Ona odskoczyła a ja zaśmiałem się i rzuciłem: Masz małe cycuszki. Momentalnie rozpłakała się i uciekła, a ja czułem się wolny. Czułem jak jej śmierdzące perfumy przesiąknęły na moją ulubioną bluzę. Słyszałem jak Kiba i Lee z oddali śmiali się z tej żałosnej scence. Kiedy podeszli wziąłem puszkę, otworzyłem wziąłem dużego łyka, gdy przełknąłem, powiedziałem do śmiejących się przyjaciół.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zamknijcie się do chuja. </div>
<div style="text-align: left;">
- Eeeee, no właśnie. On jest tak silny. - rzucił Sai a ja momentalnie palnąłem go w głowę. </div>
<div style="text-align: left;">
W końcu przestali się śmiać, a ja mogłem znów zatopić się w swoich myślach. Zdałem sobie cholerną sprawę z tego, że od miesiąca nie brałem, czułem się dobrze, a zarazem źle, zbyt długo nie brałem. Dziwne</div>
<div style="text-align: left;">
To był mój rekord, ale zdałem sobie sprawę z czegoś jeszcze, nadal wiszę dilerowi. Wziąłem telefon do ręki. Była godzina 17.34. Z bluzy wyciągnąłem paczkę papierosów. Wyciągnąłem jednego, włożyłem do ust, ręką zasłoniłem zapalniczkę i papierosa, żeby wiatr nie przeszkadzał mi w zapaleniu. Znowu i znowu wziąłem bucha, tym razem delektując się nim. Głowę lekko odchyliłem, powoli zacząłem wypuszczać dym, ponownie wziąłem bucha, tym razem z dymu zacząłem tworzyć kółeczka, mi jako jedynemu udało się robić je na dworze. Gdy skończyłem zaciągnąłem się, mocno, wypuściłem powoli dym by móc go wciągnąć nosem. Zajebiście mi się podobała taka zabawa z dymem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Idziemy dzisiaj do klubu, idziesz Naruto? - z zabawy oderwał mnie Gaara, przez moment zastanawiałem się nad tym, ale postanowiłem, że znowu pójde sie troszkę zabawić, spotkam kogoś kto da mi kreskę, ktoś postawi mi drinka czy wódkę. Uśmiechnąłem się </div>
<div style="text-align: left;">
- Ide. </div>
<div style="text-align: left;">
- I zajebiście. Idziemy za trzy godziny.</div>
<div style="text-align: left;">
- To gdzie się...</div>
<div style="text-align: left;">
- Nigdzie Naruto nie pójdziesz - powiedział twardo - nie będziesz znów ćpać, wiem jak te twoje chacki do klubu wygladaja.</div>
<div style="text-align: left;">
- Sasuke, moją matką nie jesteś. </div>
<div style="text-align: left;">
- A szkoda. - powiedział. Jezu, czemu on musi się tak czepiać, chce gdzieś wyjść. Czemu mną tak matkuje. Kuźwa.</div>
<div style="text-align: left;">
- Sasuke, pójdę, czy ci się to podoba czy nie. Jestem duży mamusiu. - rzuciłem, rzucając na ziemie resztki papierosa i pustą puszkę. - Ide. Narka. - pożegnałem się z chłopakami i odwróciłem się. W oddali słyszałem jak Sasuke kłóci się z każdym po kolei.</div>
<div style="text-align: left;">
- Na chuj powiedziałeś, że idziemy do klubu? Rozumiesz debilu, że nie ćpał od miesiąca. Znów zniknie mi z oczu i się naćpa. - przystanąłem, ale za drzewem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Sasuke do jasnej, daj mu spokój. - odezwał się Neji.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie. Kuźwa. Co za debile. Teraz pójdzie. Wy będziecie go wyciągać z klubu.</div>
<div style="text-align: left;">
- I zajebiście To nasz przyjaciel, musi z nami iść.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak, ale idzie tylko się nachlać, naćpać.</div>
<div style="text-align: left;">
- To ide do niego powiedzieć, że nie idzie, jak ma ćpać - rzekł Kiba</div>
<div style="text-align: left;">
- Teraz to już po ptokach - Sasuke usiadł. A ja ruszyłem dalej do domu. Po drodze widziałem kolejną parę, która się kłóci. Dziewczyna popychała go. Krzyczała - Jak mogłeś mnie zdradzić. Jesteśmy trzy lata ze sobą. - chłopak próbował ją uspokoić, przytulić. W końcu pocałował ją, uległa, ale zaraz odepchnęła go uderzając w policzek. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, po tym jak zobaczyłem, że oddał jej. Złapała się za policzek, łzy poleciały. On uświadomił sobie co zrobił. Odszedł do niej, lecz ona rzekła, coś w stylu ''Nienawidzę cię. Jak mogłeś? To koniec'' próbował jeszcze ją uspokoić, wywoływał ją jej imieniem. Lecz ona szła przed siebie, a on zrezygnowany odszedł. </div>
<div style="text-align: left;">
Również minąłem dziecko, które przewróciło się na rowerze. Upadło, rozbiło kolano. Zaczęło ono krwawić, a dziecko płakać. Nie wiedziałem co się dalej z nim stało. Odszedłem w milczeniu.</div>
<div style="text-align: left;">
W końcu wszedłem do klatki schodowej. Minąłem parter, pierwsze piętro, drugie. I w końcu znalazłem się na trzecim, po lewej stronie znajdowały się moje drzwi. Z kieszeni wyciągnąłem klucze, wybrałem jeden z pięciu. Był brązowy. Klucz wsadziłem do dziurki, później przekręciłem i w końcu znalazłem się w sowim domu. Ściągnąłem buty. Poszedłem do salonu, stanąłem przed wierzą, włączyłem ją, włożyłem płytę, a z głośników zaczął lecieć mój ulubiony gatunek muzyczny - rap. Jednak nie miałem ochoty słuchać tych wesołych kawałków, dla odmiany wpuściłem smutniejszą. Podgłośniłem. </div>
<div style="text-align: left;">
Minęły jakieś dwie godziny, w między czasie Sasuke zaczął się ze mną kłócić. Jak nie z nimi pójdę sam. </div>
<div style="text-align: left;">
Po dłuższym zastanowieniu się, ubrałem się i wyszedłem sam. Jeszcze słyszałem jak Sasuke wołał mnie, żebym wracał. Lecz odpowiedziałem mu''Spierdalaj'' i poszedłem, strasznie mnie wkurzał takim swoim zachowaniem. Po pół godzinie wszedłem do klubu. Pijane nastolatki tańczyły na parkiecie, podrywały facetów jeszcze inne szli z nimi do kibla. Wszedłem w głąb klubu. Nienawidzę takiej muzyki, tych świateł, które świecą ci w mordę. W sumie to chyba ich zadanie, prawda? Podszedłem do baru. </div>
<div style="text-align: left;">
- Whiskey </div>
<div style="text-align: left;">
- Już się robi. - powiedział barman, a ja usiadłem na krzesełku. Zobaczyłem co mam w portfelu, w sumie z tego co dał mi ojciec, nie wiele mi zostało. Ale na przewalenia w barze dość dużo. Zacząłem bawić się portfelem, a barman podstawił mi pod nos whiskey, wziąłem tak dużego łyka, że połknąłem całą zawartość szklanki. Gorzki smak przeszedł mi po gardle. A zimny lód wbijał swoje igły w moje zęby, język i podniebienie. Odszedłem od baru w stronę stolika, gdzie siedzą tylko ćpuny. Podszedłem tam, białe kreski walały się wszędzie. Pociągnąłem jednego z kolesia za ramię, ten natychmiastowo wstał</div>
<div style="text-align: left;">
- Wyjeba... Siema Naruto - przywitał się ze mną.</div>
<div style="text-align: left;">
- Cześć. Znajdzie się dla mnie miejsce? - powiedziałem, ten zrobił mi miejsce i przydzieli moją kreskę amfetaminy. Wziąłem małą rureczkę, bez zastanowienia się wciągnąłem biały proszek nosem. Poczułem jak przypływ energii. Rozszerzenia źrenic. Suchość w ustach. Energicznie wstałem, podszedłem znów do baru, zamówiłem wódkę. Wypiłem, poszedłem na parkiet. Byłem tam z dobrą godzinę, tańczyłem z różnymi dziewczynami, kilka ich facetów odpychało mnie.</div>
<div style="text-align: left;">
Po chwili wyszedłem na zewnątrz. Chciało mi się skakać. Czułem się zajebiście. W końcu ze spodni wyciągnąłem papierosy, wypaliłem dwa i wróciłem. Podszedłem do baru, wypiłem kilka kieliszków wódki.</div>
<div style="text-align: left;">
Nagle zauważyłem śliczną dziewczynę. Spoglądała na mnie. Zanim do niej poszedłem wypiłem zawartość ostatniego kieliszka i podszedłem. Wstałem i już chwiałem się, nie do końca, ale tak.</div>
<div style="text-align: left;">
- Cześć, Naruto.</div>
<div style="text-align: left;">
- Saya - uśmiechnęła się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Piękne imię - wcale mi się nie podobało. Nasza gadka dłużyła się. W końcu poszliśmy na parkiet. Po chwilowym ''tańcu'' pochyliłem się nad nią i zatopiłem swoje usta w jej. Zacząłem dotykać jej pośladków, czułem jak strasznie mnie pociąga.</div>
<div style="text-align: left;">
Chwile tak trwaliśmy, gdy poczułem jak ktoś mnie popycha, upadłem na ziemię. Nie wiedziałem o co chodzi. Otworzyłem oczy, a ów facet uderzył mnie w nos. Poczułem jak z nosa leci mi krew. - Jeszcze raz dotkniesz moją dziewczynę - zdziwiłem się.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zostaw go -krzyknęła Saya.</div>
<div style="text-align: left;">
Wstałem, uśmiechnąłem się. Wytarłem krew i również oddałem mu. Ten przewrócił się, a ja rzuciłem się na niego. Zacząłem go okładać. Miałem jego krew na kostkach. Dziewczyna krzyczała. Próbowała mnie odciągnąć, ale byłem za silny, w końcu byłem pod wpływem prochów. Nagle ktoś uderzył mnie w twarz. Podniosłem się i przed sobą ujrzałem Shikamaru i Sasuke. </div>
<div style="text-align: left;">
- Pojebało was?!</div>
<div style="text-align: left;">
- A ciebie! - Shikamaru pomógł wstać chłopakowi, a Sasuke zaczął mnie ciągnąć. Rzucałem się. Krzyczałem, lecz razem z ochroniarzem i Shikamaru zaciągnęli mnie do samochodu. </div>
<div style="text-align: left;">
- Kuźwa, chce tam wrócić, otwórz te drzwiczki - zamknęli mnie. Zacząłem szarpać się z Sasuke o kluczyki. Po pół godzinnej szarpaninie Shikamaru odpali samochód i jechaliśmy do domu, nie chciałem tam wracać. Popatrzyłem za szybę, słońce powoli wstawało. Nie miałem pojęcia, że tak szybko cała noc zleciała. A ja... zacząłem czuć się coraz śpiący. </div>
<div style="text-align: left;">
Kiedy ledwo doczłapałem się do mojego łóżka, nie rozbierając się poszedłem spać. </div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Wstałem. Poczułem jak oddziałowuje na mnie alkohol. Strasznie byłem głodny. Wstałem. Od razu poszedłem do lodówki. Otworzyłem drzwi i zacząłem pochłaniać wszystko co tam było. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Nadal śpiący poszedłem do drzwi. Jeszcze spojrzałem na zegarek, była 14.43. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem wysokiego mężczyznę. Na głowie miał czapkę i kaptur.</div>
<div style="text-align: left;">
''Mam przechlapane'' pomyślałem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Termin się skończył - odezwał się diler. </div>
<div style="text-align: left;">
- Jak to? Jeszcze powinienem mieć czas do jutra. Do 30... - powiedziałem lekko zdenerwowany. </div>
<div style="text-align: left;">
- Masz mnie za debila?! Dzisiaj jest 30</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie.. 29. - z nie dowierzania wyciągnąłem telefon. Tak był 30. Spałem, aż dwa dni?!</div>
<div style="text-align: left;">
- O kurwa... stary. Oddam co, daj mi jeszcze dzień. - Gruby, bo tak miał na przezwisko, złapał mnie za szyje. Powoli ściskał. </div>
<div style="text-align: left;">
- Przyjdę o 16. Ma być cała kasa - puścił mnie i odszedł. A ja zastanawiałem się jak do chuja mam oddać 1000 jenów* w godzine? To jest śmieszne. Jak mnie nie będzie a on przyjdzie, całą chate rozjebie. Ale co mogłem zrobić. Zamknąłem za sobą drzwi. Poszedłem do łazienki. Po pół godzinie wyszedłem gotowy. </div>
<div style="text-align: left;">
Założyłem buty, wziąłem kask i kluczyki. Po 5 minutach odpaliłem silnik motoru i ruszyłem w stronę domu mego ojca. </div>
<div style="text-align: left;">
Ale zrobiłem inaczej, pojechałem osiedlem gdzie mieszka dziewczyna. Przejechałem, ale nigdzie jej nie było. Może w sklepie? </div>
<div style="text-align: left;">
Szybko otrząsnąłem się. Muszę zdobyć pieniądze. Wjechałem w mała uliczkę, następnie wjechałem na główną ulicą, przedarłem się przez auta i ponownie skręciłem i boczą drogę. W końcu dotarłem. Zgasiłem motocykl. Zdjąłem kask. Modliłem się by ojciec był w domu. W środy zawsze był. Zadzwoniłem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Cześć tato, potrzebuje pieniędzy. - Był. popatrzył na mnie i wpuścił. Na całe szczęście nie było ani małej ani wrednej baby. </div>
<div style="text-align: left;">
- Po co znów. - zapytał z nutką zmartwienia i wkurwienia.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jestem dłużny. Ale potrzebuje też na życie. - powiedziałem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Czyli na ćpanie. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie - odpowiedziałem szybko.</div>
<div style="text-align: left;">
- To na co? - zapytał.</div>
<div style="text-align: left;">
- Na paliwo, jedzenie. </div>
<div style="text-align: left;">
- Okej. To ile potrzebujesz? - wyciągnął portfel.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dwa tysiące - popatrzyłem na niego, a on z niedowierzania otworzył usta.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ile? - zapytał ponownie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Usłyszałeś za pierwszym razem. - podszedłem do lady w kuchni i poczęstowałem się jabłkiem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie mam tyle przy sobie, Naruto! </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie kłam. Potrzebuje je. - powiedziałem śmiertelnie poważnie. Ojciec odwrócił się. Z szuflady z komody wyciągnął mały kuferek. Z kieszeni wyciągnął kluczyki, a z kuferka pieniądze zwinięte w kłębek. </div>
<div style="text-align: left;">
- Tu jest dosłownie 2500 jenów. W maju nie przychodzi już po nic. </div>
<div style="text-align: left;">
- Dzięki. - uśmiechnąłem się i wyszedłem. Wsiadłem na motor i nie wiedzieć czemu skierowałem się w stronę sklepu. Zaparkowałem przed sklepem. Wszedłem. Mój cel to było spotkać dziewczynę. Dziewczynę o szarych oczach. Ale nie było jej. </div>
<div style="text-align: left;">
Szybko wziąłem z półki gumy do żucia, zapłaciłem i wyszedłem. Nie wiem czemu, ale rozczarowałem się, nigdzie jej nie było. Spojrzałem na zegarek, była 15.40. Za dwadzieścia minut przyjdzie diler. Ale jakoś mnie to nie interesowało. Otworzyłem drzwi i poczułem jak kogoś uderzyłem. Spojrzałem, była to dziewczyna która tak mi zawróciła w głowie. Podszedłem do niej. Normalnie bym kogoś zastawił... ale nie ją. Chociaż jej nie znam.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przepraszam - rzekłem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nic nie szko.. - nie dokończyła gdy podniosła głowę. Spojrzała na mnie swoimi oczami. Wydawało się jakby chciała się czegoś ode mnie dowiedzieć, patrząc tylko w oczy. Czułem jak spojrzeniem przeszywa moją duszę, brudną duszę. Uśmiechnąłem się i schyliłem podnosząc książki. Wiem teraz, że jest młoda, chodzi do szkoły.</div>
<div style="text-align: left;">
- To chyba przeznaczenie - zaśmiałem się, przeczesując ręką włosy. Spojrzałem na nią, a jej policzki zrobiły się czerwone. </div>
<div style="text-align: left;">
- Dzięku-ku-je. Mogę książki - powiedziała na jednym wdechu. A ja jej podałem. Smukła dłonią dotknęła mojej szorstkiej skóry, nie wiem czemu po mnie przeszły ciarki. Jej policzki znów się zaczerwieniły i zaczęła odchodzić. Patrzyłem jak odchodzi, ale w końcu podbiegłem do niej.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jestem Naruto - podałem jej rękę, tylko po to by poczuć to cudowne uczucie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Hinata - nieśmiało powiedziała i podała dłoń.. </div>
<div style="text-align: left;">
- Masz piękne imię - naprawdę mi się podobało. Delikatne, jak ona. - Może cię podwieźć? </div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękuję. Masz samochód? - powiedziała cicho, lecz za pierwszym razem nie usłyszałem, schyliłem się i wtedy usłyszałem co powiedziała za pierwszym razem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Haha - zaśmiałem się, a ona spojrzała na mnie pytająco - motor.</div>
<div style="text-align: left;">
- Boję się motorów. - Schyliła głowę. </div>
<div style="text-align: left;">
- Proszę. Uderzyłem cię, chociaż tak się odwdzięczę. Będziesz bezpieczna - pociągnąłem ją za rękę i podszedliśmy do motoru. </div>
<div style="text-align: left;">
- To twój? - zapytała wskazując drobną dłonią</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak. Dostałem od ojca - uśmiechnąłem się. </div>
<div style="text-align: left;">
- Ni-e-e. Ni-e wsi-ą-d-dę - zaczęła się jąkać. </div>
<div style="text-align: left;">
- Proszę. Podsadzę cię - znowu jej policzki zrobiły się jak dojrzały pomidor. Po dłuższym staniu w milczeniu, usiadłem ja. Wskazałem jej miejsce dla pasażera. Hinata po dłuższym zastanawianiu się, usiadła. Teraz poczułem, że pachnie wanilią. Ślicznie. Czułem jak drżą jej ręce. Nie wiedziała gdzie je ma dać, gdzie się złapać. Odwróciłem się do niej i powiedziałem - Najlepiej i najbezpieczniej będzie jak się mnie złapiesz </div>
<div style="text-align: left;">
- Co? - powiedziała. </div>
<div style="text-align: left;">
- Jeżeli chcesz - uśmiechnąłem się, a dziewczyna nie pewnie objęła mnie mocno ramionami. </div>
<div style="text-align: left;">
- Troszkę zluźnij uścisk i załóż kask - zrobiła to. A ja włożyłem kluczki do stacyjki. Miałem już ruszać kiedy granatowowłosa rzekła - A ty? Gdzie masz kask.</div>
<div style="text-align: left;">
- Masz go ty a i gdzie mieszkasz.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dom 303, dzielnica Konoha</div>
<div style="text-align: left;">
- To to drugie osiedle bogatszych ludzi? - zapytałem. Dokładnie wiedziałem. Na drugim mieszka mój ojciec. Przynajmniej teraz wiedziałem gdzie dokładnie mieszka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Mhm.</div>
<div style="text-align: left;">
- Trzymaj się - i odjechaliśmy. Czułem, że naprawdę się boi. Jej uścisk coraz bardziej się zwężał. Cały czas czułem jej zapach. Do tej pory głowę miała odchyloną, ale nagle delikatnie położyła swoją głowę na moich plecach, uścisk zluźniła. Lewą dłonią z brzucha położyła na piersi. A ja poczułem jak serce coraz bardziej mi bije.- Czemu ona tak na mnie działa? Te wszystkie przemyślenia, że dziewczyny są tylko problemem... przy niej znikały. CHiałem żeby była przy mnie. Nie wiem czemu. Ale pragnąłem tego..</div>
<div style="text-align: left;">
Serce biło mi gorzej niż po zażyciu kresek... i teraz zdałem sobie sprawę. Jak się dowie to mnie opuści. Zostawi jak każdy. Dlatego postanowiłem, że jak ta znajomość będzie trwać nic jej nie powiem, albo dowie się sama, albo od kogoś innego. </div>
<div style="text-align: left;">
W końcu dojechaliśmy, a ja żałowałem, że to już koniec. Zaparkowałem przed wielką bramą. Ten dom był duży. Bardzo. Zastanawiałem się kim są jej rodzice. </div>
<div style="text-align: left;">
Zsiadła. Próbowała zdjąc kask, ale ja byłem zapatrzony w śliczny ogród. Przypomniałem sobie, jak z mamą sadziłem kwiaty. Dzisiaj w domu gdzie był jej ogród, jest zachcianka macochy, jacuzzi. Złapałem za wisiorek który dostałem od matki, dzień przed jej śmiercią. Pamiętam ten dzień, jakby było to wczoraj.</div>
<div style="text-align: left;">
- Naruto. Możesz mi pomóc - jej głos sprowadził mnie na ziemię. Popatrzyłem w jej oczy. I zacząłem rozpinać kask. Opuszkami palców dotykałem jej szyi, włosów. </div>
<div style="text-align: left;">
- Proszę - zdjąłem jej kask. I o dziwo teraz zauważyłem, że ma grzywkę na czoło. Wyglądała uroczo. </div>
<div style="text-align: left;">
- Hinata! Co ty robisz? Kto to jest? Chodź do domu, obiad czeka. - spojrzałem w stronę, skąd pochodził dźwięk. Było to kobieta. Bardzo podobna do Hinaty.</div>
<div style="text-align: left;">
- Już idę, mamo. - krzyknęła. To była jej mama. Pewnie się martwiła. Ja też bym się martwił. Uśmiechnęła się, podziękowała i odeszła. Stałem jeszcze chwilę. Jej mama nie wyglądała na groźną, wręcz przeciwnie, jak ona. Krucha, delikatna. Potrząsnąłem głową. </div>
<div style="text-align: left;">
Nagle przypomniałem sobie cholernie ważna sprawę. Spojrzałem szybko na zegarek. Była 16.20. </div>
<div style="text-align: left;">
- Kurwa... mać. - szybko założyłem kask i odjechałem. </div>
<br />
* - waluta japońska<br />
<br />
<strong>Od Autorki: </strong>TAK TAK TAK! WIEM! To moja wina :( Zapomniałam wam napisać, że wyjeżdżam na wesele, a później na urodziny dziadka. BARDZO WAS PRZEPRASZAM :( :*Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie i że jakoś mi wybaczycie :) <br />
No dzisiaj trochę dłuższy rozdział, a to z powodów takich, że nie było tydzień temu I MAM WIELKĄ NADZIEJĘ,ŻE MI WYBACZYCIE :D :( Mam nadzieję, że się spodobało i że czekacie na dalszy ciąg. <br />
Również zmieniłam tutaj nieco charaktery postaci, np. taka Sakura - mam nadzieję, że się wam spodobała :D a będzie jej więcej ;p <br />
A na następny rozdział zapraszam was już dzisiaj, który pojawi się z soboty na niedzielę (Bez żadnych komplikacji :P :) ) I tradycyjnie, zapraszam do komentowania :* <br />
<br />
Pozdrawiam Melanie. Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-19330221653027633382014-06-01T02:05:00.000+02:002014-06-01T02:05:17.912+02:00rozdział I<div style="text-align: left;">
Poczułem jak ktoś szturcha mnie za ramię. Mimowolnie mruknąłem i przewróciłem się na drugi bok, ale ten upierdliwy człowiek nie przestawał mnie szturchać i ciągnąć za bark. W końcu wstałem, krzyknąłem - Kurwa. Czego?! - a przed sobą ujrzałem zdenerwowanego Sasuke. Przez myśl przemknęło mi się tylko jedno słowo '' Ja pierdolę''. Nie zdawałem sobie sprawy, że zasnąłem na dość długo. </div>
<div style="text-align: left;">
- Może mi to, kuźwa, wyjaśnisz? - powiedział ze złością, a jego brew dziwnie skakała. </div>
<div style="text-align: left;">
- Ale co? - wstałem i próbowałem się koło niego przemknąć, unikając jego wzroku. Kuźwa, musze przyznać, czuje się jakby był moją matką. Hah, ale w sumie chciałbym go zobaczyć w brudnym fartuszku, latający z wałkiem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Naruto! Mówie do ciebie - krzyknął, a ja momentalnie powróciłem na zimie - Prosiłem, żebyś posprzątał ten burdel. </div>
<div style="text-align: left;">
- Stary, proszę nie teraz. Łeb mnie boli - odpowiedziałem, kłamiąc. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie interesuje mnie to. Aya tu za chwile przyjdzie, a tu taki burdel. Idę wziąć prysznic, do tej pory to ma być posprzątane.<br />
Na to imię serce zabiło mi szybciej. Jeszcze dwa lata temu, a może trzy, to ja byłem z nią. I kiedy zacząłem brać i wstrzykiwać sobie to gówno, Aya rozstała się ze mną. Przez to powoli się zacząłem staczać. Rok później Aya była z Sasuke, myślałem, że nic do niej nie czuje, ale kiedy oznajmili mi to, poczułem zazdrość... szybsze bicie serca. Ale nigdy nie miałem żalu do Sasuke. Ona i ja - to przeszłość. A dalej było bardziej skomplikowane, Sasuke zaczął brać, i to może w sumie dla niej poszedł na odwyk i terapie, wybaczyła mu... widzę, że tworzą zgraną parę.</div>
<div style="text-align: left;">
A ja? Ponownie zacząłem się staczać, kąpać w tym gównie. </div>
<div style="text-align: left;">
W końcu zabrałem się za sprzątanie. Puste butelki po piwie i wódce rzuciłem do kosza na śmieci. Resztki papierosów zgarnąłem do jednej ręki, i również wyrzuciłem tam gdzie butelki. Z małego przedpokoju wziąłem miotłę i pozamiatałem trochę. </div>
<div style="text-align: left;">
Wszedłem do mojego pokoju. Urządzone jak każde inne, chyba. Na wprost było okno. Po lewej stronie stało łóżko, dalej mała komoda, a naprzeciwko komody szafa. Dalej biurko, na którym leżał laptop, przy biurku powinno stać krzesło, następnie jakieś półki na których nic nie trzymałem. Można było rzec, że w moim pokoju był burdel. Okropny. Zabrałem się za ogarnięcie ubrani z podłogi i krzesła. Niestety nie miałem zielonego pojęcia co jest brudne, a co nie. Miałem wrażenie, że cała moja szafa leży właśnie na podłodze. </div>
<div style="text-align: left;">
Więc zwinnym ruchem wziąłem wszystkie ubrania, brudne czy nie. Było ich dość sporo, dlatego po drodze do łazienki wypadały mi. Wszystkie rzeczy wypuściłem przed drzwiami łazienki, następnie nacisnąłem klamkę i wszedłem. Natychmiast usłyszałem: </div>
<div style="text-align: left;">
- Kurwa! Naruto, wyjdź mi stąd!</div>
<div style="text-align: left;">
- Uspokój się, ubrania musze dać do kosza. - powiedziałem ze śmiechem w głosie. </div>
<div style="text-align: left;">
- Kurwa. </div>
<div style="text-align: left;">
- Już, już. Czekaj - po nie całej minucie, kiedy wszystkie ubrania trafiły tam gdzie trzeba, wyszedłem z łazienki z głupim tekstem do Sasuke ''Ładną masz dupe'', którego zaraz pożałowałem. Dostałem mydłem w głowę, a kruczowłosy zdenerwowany krzyknął: </div>
<div style="text-align: left;">
- Zamknij mi te pieprzone drzwi! - zacząłem się śmiać. I wróciłem do swojego pokoju. Po chwili słysząc odgłos zatrzaskujących się drzwi. </div>
<div style="text-align: left;">
Może 10 minut później mój pokój był czysty, ale nie do końca. Resztę odpuściłem sobie. Z mojego pokoju przeszedłem do kuchni. Następnie do salonu, nie był wielki, ale mały też nie. Pod ścianą stała duża kanapa z stolikiem, na wprost niej stały meble do salonu, na komodzie dołączonej do zestawu, stał telewizor, obok niego PlayStation. Po lewej stronie, od wejścia do salonu, było duże okno. W rogu wisiała półka, na której stała wieża. No i to tyle. </div>
<div style="text-align: left;">
Cały zmęczony usiadłem na kanapie, do dłoni wziąłem pilot i włączyłem telewizje. Jak zwykle nic ciekawego w tej telewizji nie było. W końcu natknąłem się na interesujący film akcji. Na ów komodzie zauważyłem moje papierosy. Podszedłem, wyciągnąłem jednego i zapalniczkę. Fajkę włożyłem do ust, a zapalniczką podpaliłem papierosa, by zaspokoić moją chęć zapalenia. <br />
Po raz kolejny w moim życiu wziąłem bucha. Wciągnąłem śmierdzący dym do płuc, by za chwile wypuścić go. Kończyłem papierosa, oglądając film, który mnie wciągnął, zadzwonił dzwonek. Wstałem by otworzyć. Przeszedłem przez kuchnię, otworzyłem górny zamek, nacisnąłem klamkę, a przede mną stała ona. Brązowo włosa dziewczyna. Nadal tak silna, chociaż ubiór i wygląd zewnętrzy nie pokazywał tego. <br />
- Cześć Naruto - cmoknęła mnie na przywitanie, jak to zazwyczaj robią dziewczyny i weszła. <br />
- Musisz poczekać, pięknisia jeszcze się stroi. Chodź do salonu. <br />
Zamknąłem drzwi. Wydawało by mi się, że nadal za nią tęsknie, i nadal chce z nią być. Dziwne. Zaprowadziłem ją do salonu, chociaż zupełnie nie musiałem, za pewne, doskonale wiedziała jak tam trafić. <br />
- Chcesz coś do picia? - zapytałem z grzeczności <br />
- Tak. Wodę. - uśmiechnęła się do mnie. Wszedłem do kuchni, z lodówki wyciągnąłem wodę, z szafki szklankę i nalałem wody. <br />
- A ty cały dzień paradujesz w samych majtkach? - zaśmiała się, a ja dopiero teraz zauważyłem, że jeszcze się nie ubrałem. <br />
Podałem jej szklankę z wodą i nagle dotknąłem jej dłoni. Popatrzyłem w jej oczy, a ona w moje. Widziałem, że prócz przyjaźni nic do mnie nie czuje. Uśmiechnąłem się do niej. Usiadłem na sofie. Trwaliśmy w dość długiej ciszy, wpatrując się w ciekawy film. Zapomniałem o niej, liczył się teraz tylko film. Kiedy nachyliłem się do stolika po pilot, odezwała się:<br />
- Wolność? - przerywając cisze.<br />
- Słucham? - odpowiedziałem, nie do końca wiedziałem o co jej chodziło<br />
- Tatuaż na karku - pokazała dłonią na swój - Teraz zauważyłam, że masz tatuaż. <br />
- A tak. - odpowiedziałem na ''odwal się'' zupełnie bez jakiegokolwiek zainteresowania. <br />
- Skąd pomysł? I kiedy go zrobiłeś? - odwróciłem wzrok na nią.<br />
- Nie pasuje zupełnie do mnie - zaśmiałem się - robiłem gdy byłem prawie u końca wyjścia z nałogu, to miała być taka moja, można rzec droga do ''wolności'' Moja inspiracja, by zakończyć to gówno, ale coś się zjebało. - ponownie się zaśmiałem - a kiedy? Jakiś rok temu. <br />
- Aha - odpowiedziała, a do salonu wszedł Sasuke. <br />
- O czym tak dyskutujecie? - przywitał się z Ayą.<br />
- O moim tatuażu - odpowiedziałem Sasuke patrząc się w ekran telewizora.<br />
- Aha. - wziął Ayę za rękę - to my już pójdziemy.<br />
- Do zobaczenia, Naruto - powiedziała. A za chwile usłyszałem jak drzwi wyjściowe zamykają się. Westchnąłem dość głośno, wstałem by zamknąć drzwi na klucz.<br />
Ponownie usiadłem na kanapie w salonie i rozmyślałem co by robić. Spojrzałem na zegarek, była 19.50. Kompletnie nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Z nudów zacząłem tworzyć bańki z mojej własnej śliny. Nagle wpadłem na pomysł. Migiem poleciałem do swojego pokoju, ubrałem węższe ciemniejsze spodnie jeansowe, typowe rurki dla chłopaków, białą bluzkę z napisem i granatową bluzę. Z salonu wziąłem fajki, telefon, portfel, w którym nie miałem dużo. Zgasiłem telewizor. W przedpokoju ubrałem białe adidasy nike air force. A na koniec grubszą kamizelkę w kolorze bluzy. Z półki w przedpokoju wziąłem klucze od domu i kluczyki od motoru i kask. Wyszedłem na klatkę, zamknąwszy drzwi zszedłem na dwór. Nie było ciemno, ale zimno. Nienawidzę takiej pogody. Pod moją klatką stał motor. Dawno na nim nie jeździłem. Podszedłem do niego, usiadłem. Kluczyki włożyłem do stacyjki, uruchomiłem motocykl, a z niego wydał się dźwięk, który ucieszył mnie tak bardzo, czułem się jak dziecko, które dostało zabawkę, którą pragnął, albo balonik. <br />
Nie czekając dłużej, założyłem kask. Dałem gaz do dechy i ruszyłem z podwórka, mijając dzieci, które już dawno powinny być w domu. Chwile jechałem przez małą uliczkę, by zjechać na główną drogę, wcisnąłem się miedzy dwoma samochodami, a ich kierowcy od razu zaczęli trąbić. Uwielbiałem to, dlatego też uśmiechnąłem się. Jechałem, jechałem, ciesząc się dźwiękiem kół, silnika. Jechałem... ale gdzie? Zupełnie bez celu wjechałem na bogata dzielnice, domy jedno rodzinne, wielkie ogrody. Ta dzielnica przypominała mi swoja dawną dzielnice. Kiedy jeszcze byłem szczęśliwy jako dziecko. Nagle zauważyłem dziewczynę, o długich granatowych włosach... oczach szarych. Kiedy ją minąłem obejrzałem się za nią, i o mało nie walnąłem w słup. Zjechałem na chodnik, zatrzymując się. Zdjąłem kask i jeszcze raz popatrzyłem za nią, jednak zniknęła. Nie wiedziałem, czy tylko przewidziała mi się, czy widziałem ją, ale weszła do jednego z domów. Przez dłuższą chwilę jeszcze wypatrywałem jej. Ale nie znalazłem. <br />
Ponownie założyłem kask, odpaliłem silnik zamarzniętymi dłońmi i z hukiem odjechałem. Teraz obrałem kurs do swojego dawnego domu. Przez chwilę jechałem główną ulicą. Na niej zawsze były korki. Po kilku minutach zjechałem w poboczną drogę i znalazłem się na bogatszej dzielnicy. Jeszcze chwile jechałem i zatrzymałem się pod swoim domem. Zsiadłem z motocykla. Wyjąłem kluczyki. Wszedłem przez bramę. W końcu znalazłem się pod drzwiami, zdjąłem kask, i zadzwoniłem. Nie czekałem długo, a otworzył mi mój ojciec.<br />
- Cześć - uśmiechnąłem się.<br />
- Naruto? Co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony moimi odwiedzinami.<br />
- Jak to co? Jestem twoim synem, zapomniałeś. Oprócz twojej żony jeszcze ja istnieje.<br />
- Wejdź - powiedział. Zdjąłem buty. Wszedłem w głąb domu - nic się nie zmieniło, prócz koloru ścian. Nigdzie nie widziałem zdjęć mamy - zza rogu wyskoczyła Kasumi. Moja siostra przyrodnia. Uwielbiam ją. Kucnąłem i rozłożyłem ręce, a mała dziewczynka wpadła w moje objęcia, krzycząc:<br />
- Naruto, wlóciłeś. - cieszyła się, chyba jako jedyna. Wziąłem ją na ręce. <br />
Po krótkim czasie zeszła, Kayumi, nowa żona mojego ojca. Nie zamieniając z nią ani jednego słowa, minąłem ją na schodach. Wszedłem do różowego pokoju i położyłem małą do łóżka. nie siedziałem długo, szybko zasnęła, a ja wyszedłem schodząc po schodach, na chwilę przystanąłem, gdy usłyszałem rozmowę, a może raczej kłótnie.<br />
- Jak mogłeś go tu wpuścić, to ćpun! Boję się o moją córkę.<br />
- Naruto nie zrobi jej krzywdy, nie widzisz tego? A tak samo jak on i Kasumi są moim dziećmi - zszedłem całkiem na dół przerywając, ciekawą rozmowę. <br />
- Przepraszam, że przerywam. Ale mam sprawę, tato - powiedziałem i uśmiechnąłem się. <br />
- Dobrze słucham - usiadł na sofie z wredną babą.<br />
- Potrzebuje kase.<br />
- Nie ma mowy. Wyjdź mi z tego domu - krzyknęła moja macocha. i pokazała palcem drzwi <br />
- Zamknij się, nie do ciebie mówię, to nie twoje pieniądze, więc nie wtrącaj swojego wielkiego nosa tam gdzie nie trzeba - złapała się za nos uciszając się. A ja uśmiechnąłem się. Wróciłem do ojca.<br />
- Więc jak będzie? - ojciec z tylnej kieszeni wyciągnął portfel<br />
- Masz - wręczył mi kilka banknotów. <br />
- Dzięki - odwróciłem się, ale zatrzymał mnie głos macochy.<br />
- Oddaj te pieniądze, Minato, pewnie na ćpanie nie ma i potrzebuje. - odwróciłem się z powrotem do nich.<br />
- Skąd możesz wiedzieć na co?<br />
- Bo cię znam. Tylko ćpasz, jesteś nikim - zdenerwowała mnie. Zacisnąłem nerwowa pięści.<br />
- Myślisz, że kim jesteś? - zacząłem do niej podchodzić - Jesteś druga, a druga jest zawsze będzie przegraną. Ojciec nadal pewnie kocha...<br />
- Naruto! Dość - przerwał mi ojciec<br />
- A tak nie jest? Jak mogłeś zapomnieć o mamie? Pocieszyłeś się pierwszą lepszą, przyznaj to - powiedziałem mu prosto w twarz. <br />
- Stąpasz po piekielnie cienkim lodzie. - powiedział.<br />
- Ale przyznaj - zacząłem krzyczeć. - Odkąd się tylko pojawiła, nic się między nami nie układało. Widziałeś tylko jej zasraną dupę i nic więcej. - Nagle usłyszałem płacz Kasumi. <br />
- Czemu, Naruciak, krzyczy mamusiu - podbiegła do niej. A mi zrzedła mina. Popatrzyłem na ojca, był wściekły.<br />
- Naruto, wyjdź - powiedział, cicho ale stanowczo. Nie zastanawiając się podniosłem kask i wyszedłem z domu zatrzaskując z hukiem drzwi. <br />
- Musicie tak się drzeć?! - powiedział sąsiad mojego ojca, popatrzyłem na niego.<br />
- Zamknij ryj staruchu. - odpowiedziałem. Pieniądze schowałem i założyłem kask.<br />
- Po policje zadzwonię - nie odwracając się pokazałem mu niegrzeczny gest środkowym palcem. Kluczyki włożyłem do stacyjki i ruszyłem. Nie wiem czemu, ale naszła mnie ochota pojechanie drogą, gdzie spotkałem nieznajomą. I tak zrobiłem. Po 10 minutach byłem na miejscu. Niebo coraz bardziej zaczęło się ściemniać i robiło się zimniej, na osiedlu panowała cisza, czasami było słychać ptaki, albo psy szczekające na siebie. Siedziałem jak złodziej i obserwowałem, albo jak gwałciciel. Ale miałem to w dupie, szczerze mówiąc. Chciałem zobaczyć czy tylko przywidziała mi się, czy też nie. Boże czemu teraz, nie może wyjść, albo coś? Zadawałem sobie to pytanie. W końcu zrezygnowałem. Odpaliłem silnik. Ruszyłem w stronę sklepu, który był nie opodal. <br />
Kiedy byłem na miejscu, zsiadłem z motocykla, wyjąłem kluczyki. Pchnąłem drzwi od sklepu. Zdjąłem kask, mówiąc kasjerkom ''Dobry wieczór''. Wszedłem w głąb sklepu. Mój cel widniał za drzwiami od lodówki, gdzie stały różne rodzaje browarów. Otworzyłem ów drzwiczki i wyciągnąłem jedno piwo. Naszła mnie jeszcze chęć na chipsy. Skręciłem, a na mnie wpadła jakaś dziewczyna, puszczając rzeczy które miała w dłoniach. Kiedy podniosła głowę, moje serce zabiło szybciej. To ta nieznajoma, o szarych oczach, którą nie dawno widziałem... <br />
- Prze-e-praszam - powiedziała cichutkim głosem.<br />
- Nic się nie stało - dalej studiowałem ją jak podnosiła rzeczy, Była ode mnie niższa, więcej niż głowa. Drobna. Delikatna. <br />
- Pomogę - rzuciłem i schyliłem się, podnosząc czerwone pomidory, zupełnie jak jej twarz. Teraz zauważyłem jak zrobiła się czerwona.<br />
- Dzię-ku-kuje - powiedziała, wyminęła mnie i odeszła. <br />
Ja wróciłem do kasy by zapłacić za piwo. Jak zwykle podrywałem śliczne kasjerki, ale nie umiałem zapomnieć o nieznajomej. Coś ma w oczach, coś, co mnie przyciąga. <br />
- Dziwne - powiedziałem do siebie i wyszedłem ze sklepu. <br />
<br />
<br />
<strong>Od Autorki: </strong>No cóż, mamy rozdział pierwszy, trochę wcześniej niż miał być, ale mam nadzieje, że nie jesteś źli XD. Mam również nadzieję, że się podoba i zachęca do dalszego czytania i śledzenia mojego bloga. Za wszelkie błędy przepraszam. Dziewczyna Sasuke nie będzie się pojawiać jakoś często. Nie chciałam dawać na miejsce Ayi, Sakure, pierw był taki pomysł, ale nie pasowało mi to, dlatego że nie lubie pary SakNaru xd :) A i tu jest krótki opis jak są rozmieszczone pokoje w domu Sasuke i Naruto:<br />
Od drzwi wyjściowych po lewej stronie jest łazienka. Na wprost drzwi frontowych jest kuchnia. Po prawej od kuchni pokój Naruto, a obok Sasuke, po lewej od kuchni jest salon.<br />
Mam nadzieje, że jakoś zrozumiecie xd nie jestem w tym najlepsza ;p </div>
<div style="text-align: left;">
Mile widziane komentarze ;p Serdecznie zapraszam już dziś na kolejny rozdział za tydzień, z soboty na niedziele :) <br />
Pozdrawiam :) </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4979484837872719841.post-47556842289904639702014-05-25T12:13:00.000+02:002014-05-31T15:51:03.209+02:00Prolog<div style="text-align: left;">
Otworzyłem oczy. Nie byłem jeszcze dość przyzwyczajony do dziennego światła, dlatego przetarłem powieki ręką. Nagle zdałem sobie sprawę, że cholernie mnie boli łeb. Złapałem się ręką za moją bolącą głowę i momentalnie przypomniałem sobie.... miałem iść na jedno piwo a skończyło się jak zwykle.</div>
<div style="text-align: left;">
Eh... westchnąłem, zamknąłem z powrotem oczy i przewróciłem się na drugi bok, ale coś mi nie grało, słyszałem jak ktoś oddycha... wiem, że to nie Sasuke. Otworzyłem prawe oko i ujrzałem nagą dziewczynę, bardzo ładną. Szkoda, że nic z tego nie pamiętam, nawet nie wiem jak ona ma na imię.</div>
<div style="text-align: left;">
Powoli wstałem, tak by nie obudzić ów leżącej, w moim łóżku, dziewczyny. </div>
<div style="text-align: left;">
Wszedłem do kuchni, prosto do lodówki. Otworzyłem drzwi i zacząłem szukać cokolwiek do jedzenia. Ku moim oczom okazały się jajka, wyciągnąłem je. Następnie inne potrzebne rzeczy do zrobienia jajecznicy. </div>
<div style="text-align: left;">
Problem tkwił w tym, że nie miałam pojęcia ile zje dziewczyna. Nagle spojrzałem na swoje przedramię gdzie markerem widniał numer telefonu i imię. Spojrzałem przed siebie, przynajmniej teraz wiem jak ma na imię. </div>
<div style="text-align: left;">
Kiedy cebulka smażyła się na patelni, poszedłem do mojego pokoju, na palcach. Zacząłem szukać moich petów. Nie miałem pojęcia gdzie są.</div>
<div style="text-align: left;">
Po dłuższym szukaniu, do moich nozdrzy dotarł zapach jakby coś się paliło. Zdałem sobie sprawę, że za chwilę całą chatę spale, migiem pobiegłem do kuchni. Kiedy tam dotarłem mała ściereczka dosłownie płonęła. Nie wiedziałem co mam robić, gwałtownie zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu. Kiedy miałem chwycić za butelkę z wodą, wyprzedziła mnie kobieca dłoni i ugasiła ów ''pożar''. </div>
<div style="text-align: left;">
Była to ta dziewczyna z mojego łóżka. Była owinęła kocem tylko kocem. Dopiero teraz zauważyłem, że na plecach ma tatuaż. Było to, bodajże, ptaki lecące w górę? </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
- Dzięki - powiedziałem, ta odwróciła się do mnie na pięcie. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
- Beze mnie byś sobie nie poradził - zaśmiała się. Miała bardzo ładny śmiech, musiałem to przyznać. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
- Mia, tak? - powiedziałem przerywając ciszę</div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
- Pomógł ci napis na twojej ręce. Prawda? - zaczęła powoli odchodzić w stronę łazienki - Nic pewnie nie pamiętasz, byłeś tak pijany, że musiałam cię naprowadzać. - zaśmiała się, a ja poczułem jak moje policzki stają się coraz bardziej czerwone - Ale nie mówię, że mi się nie podobało - zamknęła się za drzwiami łazienki, zostawiając mnie kompletnie zażenowanego. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
Stałem tak chwile, gdy usłyszałem jak Mia odkręca wodę, w końcu ruszyłem się za ponowne przyrządzanie śniadania. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
Po chwili moja jajecznica była gotowa, a Mia wyszła z łazienki, owinięta niczyjim ręcznikiem.</div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
- Pozwoliłam sobie wziąć - uśmiechnęła się</div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
- Nie ma sprawy - odwzajemniłem uśmiech, musiałem przyznać onieśmielała mnie swoim ciałem, urodą i oczywiście uśmiechem. Zacząłem mieć brudne myśli, i żałowałem że nic nie pamiętam z poprzedniej nocy. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
- Z czego się śmiejesz? - podeszła do mnie. Nawet nie wiedziałem że się uśmiecham. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
Na talerze rozłożyłem jajecznice i położyłem na stole. Jedliśmy w milczeniu. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
Mia wstała od stołu. Poszła do pokoju a za chwile wróciła ubrana. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
- Idziesz już? - wstałem od stołu, zapytałem się i podszedłem do niej.</div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
- Musze - podeszła do mnie. Pocałowała w policzek - Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy - tego ranka ponownie się uśmiechnęła, następnie znikła zmykając za sobą drzwi od mieszkania. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
Westchnąłem, małym pilocikiem włączyłem wierze, a w głośnikach zaczął rozbrzmiewać mój ulubiony wykonawca - Eminem. Otworzyłem drzwi z łazienki. Podszedłem do umywalki by zmazać napis z ręki. Kiedy zacząłem ścierać marker powoli zacząłem dostrzegać malutkie, ale dostrzegane, blizny po strzykawkach. Momentalnie przestałem ścierać napis. Pamiętam jak pierwszy raz wstrzyknąłem sobie to gówno. Przez to wypieprzyli mnie ze szkoły, straciłem prawie wszystkich znajomych, został mi jedynie, Sasuke. Z moim ojcem zacząłem się kłócić, koniec z końców wyrzucił mnie z domu, i zamieszkałem na tej dzielnicy, gdzie mieszkają najgorsi. Przestępcy, gwałciciele, ćpuny. Tu nigdy nie jest bezpiecznie. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
Mieszkam z Sasuke tutaj tylko dlatego, że mieszkanie opłacają nam jego rodzice - w końcu mieszkanie na takiej dzielnicy nie jest drogie - Sasuke rok temu wyszedł z tego, znalazł prace, dzięki czemu mamy na jedzenie i inny pierdoły. Wiele razy próbował mnie wyciągnąć, ale nie umiał, zawsze się o to kłócimy, już nie jeden raz wylądowałem w szpitalu, na odwyku. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
Wiem, że już dawno stracił nadzieję. Rękę wytarłem o ręcznik, nie patrząc w lustro wyszedłem z małego pomieszczenia, i nagle olśniło mnie gdzie mogą znajdować się moje fajki.</div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
Podszedłem szybko do bluzy i zacząłem w niej szperać. I MAM! Znalazłem, szybko odpaliłem jednego papierosa. Wszedłem do salonu i teraz zauważyłem jaki panuje tam bałagan. A na stole leżała karteczka. </div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
''Posprzątaj to debilu, nie mam zamiaru sprzątać po tobie i twojej lasce. A swoją drogą to fajna. Wróce o 17.00'' Mimowolnie uśmiechnąłem się. Dziękowałem Bogu, że mam takiego przyjaciela. Ja na miejscu Sasuke dawno bym go wywalił. Ćpa, sprowadza laski, nie sprząta i nie pracuje.</div>
<div style="clear: both; text-align: left;">
Usiadłem na kanapie i przypomniałem sobie jak cholernie napieprza mnie łeb. Jednak zignorowałem to. Wziąłem ostatniego bucha i zgasiłem peta. Przykryłem się kocem i zamknąłem oczy. <br />
<br />
<br />
<strong>Od Autorki: </strong>Witam! Mam wielką nadzieję, że spodobał się wam prolog (chociaż krótki, ale rozdziały będą dłuższe :D ) i zachęcił do dalszego poznania historii. Tym o to prologiem chciałam wam przedstawić życie Naruto. Jeszcze raz mam wielką nadzieję, że spodobał wam się. A rozdział I pojawi się w niedzielę 1.06 <br />
<br />
Pozdrawiam :)</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04946502782207248650noreply@blogger.com8