niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział III

   Stałem już pod swoimi drzwiami. Głośno westchnąłem, wziąłem wdech i nacisnąłem  klamkę i ... stałem jak wryty. Kuchnia wyglądała jakby przeszedł huragan, tak samo przedpokój. Zdjąłem buty i wszedłem dalej, salon wyglądał jeszcze gorzej. A na sofie siedział Sasuke, obok niego Aya.
- Co się stało? - zapytałem i podszedłem do przyjaciela.
- Jak to kurwa co się stało?! - krzyknął - Diler tu przyszedł. Zapomniałeś że byłeś mu winny? Gdzie ty byłeś?!
- Sasuke przepraszam.
- Wiesz - odsłonił worek z lodem, a ja ujrzałem siniaka pod okiem - w dupie mam twoje przepraszam.Ćpunie - stałem jak wryty. Nigdy mnie tak nie nazwał, nigdy.  - Musiałem oddać mu swoją wypłatę. Z czego my wyżyjemy, jak ty i tak nie pracujesz! - wstał a ja nadal stałem, ''ćpunie'' to słowo wędrowało mi po głowie, w sumie ma racje. Nagle poczułem silne uderzenie w nos, dzięki ścianie nie wylądowałem na ziemi. Sasuke złapał mnie za podkoszulkę, popatrzyłem mu w oczy. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego. - Jeżeli do jutra nie oddasz pieniędzy, wypierdole cię na zbity pysk. Mam już cię dość! I chuj będzie mnie obchodzić gdzie się podziejesz! - puścił mnie. A ja usiadłem pod ścianą na ziemi. Czerwona ciecz już dawno poplamiła mi podkoszulkę. Nie wiedziałem co mam zrobić. Jak go, kurde, przeprosić?
    Nagle zdałem sobie sprawę, że mam pieniądze od ojca, słyszałem jak zakładają buty. Szybko wstałem, podkoszulką wytarłem nos i podszedłem do nich.
- Gdzie idziecie? - Sasuke tylko mnie zmierzył i zaczął zakładać już kurtkę.
- Do szpitala - powiedziała Aya - Sasuke strasznie boli głowa i zemdlał, uderzył dość mocno o kant stołu .
- Sasuke - wyciągnąłem pieniądze - Masz.
- Skąd to masz? - spytał.
- Od ojca. - wział je, schował do portfela.
- Posprzątaj.
    I wyszli. Ja nadal chwile stałem w przedpokoju. W końcu ruszyłem do łazienki, zmyć krew. Kiedy już tam wszedłem, ściągłem bluzkę. Do rąk nabrałem wody i zacząłem obmywać nos. Gdy wytarłem twarz, znowu poczułem jak leci mi krew.
- Pasia kość. Cholerny Sasuke. - pochyliłem się na umywalką i zacząłem czekać, aż krew w końcu skończy wydobywać się z mojego nosa.
    Po jakiś pięciu minutach mój nos przestał krwawić. Znowu go przemyłem. Wyszedłem z łazienki. I zacząłem sprzątać salon. Wszystkie płyty podniosłem z ziemi i poukładałem na półce obok wierzy, włączyłem ją i dalej sprzątałem.
    Następnie zauważyłem coś co mnie mega wkurzyło. Moja konsola leżała na ziemi. Szybko podbiegłem do niej i położyłem tam gdzie jej miejsce. Stół podniosłem. Sofę przestawiłem tam gdzie powinna być. Na ziemi leżało pełno niedokończonych papierosów. Z przedpokoju z szafy wyciągnąłem odkurzacz, zaniosłem do salonu. Wtyczkę, wsadziłem do gniazdka. Włączyłem odkurzacz i zacząłem odkurzać. Po chwili podłoga była czysta.
    Teraz zabrałem się za kuchnie. Tu dopiero była masakra. Lodówka otwarta, podobnie jak wszystkie szafki. Sztućce leżały na podłodze. Zabrałem sie za nie. Wszystkie wsadziłem do zlewu. Wziąłem płyn. Odwróciłem go do góry nogami. Nacisnąłem i wylałem płyn na sztućce. Odkręciłem kran. I wszystkie po kolei myłem. Po 7 minutach skończyłem. Zamknąłem lodówkę i wszystkie szafki. Stół podniosłem i ustawiłem gdzie powinien stać. Krzesła również podniosłem i ustawiłem przy stole.
    Wyglądało, że to na tyle. Jeszcze zerknąłem do pokoju. Ale tam nie wszedł.  W przedpokoju poukładałem buty, kurtki.
    Pomyślałem, że pójdę do sklepu i kupię skrzynkę piwa dla Sasuke, na przeprosiny, chociaż nos nadal mnie bolał. Wszedłem do pokoju, z biurka wziąłem portfel, no tak miałem tylko 40 jenów. Wszystko dałem Sasuke, ale przynajmniej starczy. Z szafy wyciągnąłem podkoszulkę, ostatnią. Chyba muszę zrobić pranie.... Założyłem ją. Następnie bluzę i buty. Wyszedłem z domu zamykając drzwi na klucz.
    Szybko zbiegłem po schodach i usłyszałem jak ktoś mnie woła. Popatrzyłem tam skąd pochodził dźwięk.
Był to Shikamaru i Kiba. Podbiegłem do nich. Przywitałem się.
- Idziesz z nami do baru? - spytał Kiba.
- Jasne, tylko o której?
- Nie wiem, za godzinę. I kto do cholery ci przywalił. - zaśmiali się.
- Sasuke - popatrzyłem, a oni nie umieli uwierzyć.
- Serio? Za co
- Moja chata wyglądało jakby przeszedł huragan, nie oddałem pieniędzy na czas dilerowi i przyszedł do domu, a mnie nie było, Sasuke dostał a ja od niego - zaśmiałem się.
- O matko. Dobra to my idziemy za godzinę przyjdziemy po ciebie. Cześć - również pożegnałem się i swój krok do sklepu. Nie był dość daleko, ale ja znowu zacząłem rozmyślać. Już od miesiąca czy półtorej nie brałem morfiny. Nie pomagała mi, a terapia którą zerwałem trzy tygodnie temu pomogła mi z morfiną.... ale nie z amfetaminą czy innym gównem. Czuje, że znów pragnę coś zażyć... pomyślałem, że może dzisiaj co się uda wykombinować. Uśmiechnąłem się i nim się obejrzałem stałem już pod sklepem. Wszedłem, koło lodówek stały skrzynki z piwem. Wziąłem jedną i poszedłem do kasy, zapłaciłem i wyszedłem.
    Wsadziłem klucz do drzwi, ale ktos już tam był. Wszedłem i widziałem buty Ayi. Skrzynkę położyłem i zajrzałem do pokoju Sasuke, była tam, do torby pakowała jego rzeczy, cicho płacząc .
- Aya. Co się stało?
- Sasuke musi zostać na obserwacji, ma wstrząs mózgu. - odwróciła się do mnie.
- Wstrząs mózgu? Kiedy wróci, mam dla niego prezent.
- Jaki? Dragi! - podeszła do mnie, odchyliła głowę do tyłu by móc spojrzeć mi w oczy - to twoja wina - popchała mnie - Twoja, że Sasuke musi zostać w szpitalu. To wszystko przez ciebie, ćpunie - zadrżałem, usłyszeć od niej takie słowa? Chwyciłem ją za szyje. Popatrzyła się na mnie ze strachem. - Te narkotyki całkiem cię zniszczyły. Nie wiem jak ja mogła z tobą być - nie myśląc zacisnąłem dłoń.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie ćpunem.
- Bo co. Pożałuję.. To chciałeś powiedzieć. Spójrz prawdzie w oczy. Zmieniłeś się. Wyglądasz, pachniesz i jesteś ćpunem. Wszystko co dotyka ciebie się pierdoli. - tym razem poluźniłem dłoń - Dawni znajomi się zostawili, nawet ja. - smukłą ręką zdjęła moją dłoń z swojej szyi. - Tak naprawdę nigdy cię nie kochałam. Nigdy nie byłam z tobą szczęśliwa. - te słowa zraniły mnie, czułem jak moje serce wyje od środka, lecz nie dałem po sobie tego poznać- Próbowałam cię pokochać. Bo tak się za mną uganiałeś. I przedstawiłeś mi Sasuke. TO jego kocham, człowieka nie ćpuna - nie kontrolując siebie uderzyłem Ayę w policzek. Dopiero gdy się za niego złapała, zrozumiałem co zrobiłem... Popatrzyłem na nią. Wyciągnąłem dłoń by ją przeprosić. Lecz ona powiedziała '' Spierdalaj'' i wyminęła mnie. Po chwili usłyszałem huk drzwi.
    Jeszcze chwile stałem w milczeniu. Wyszedłem z pokoju Sasuke i wszedłem do swojego. Położyłem się. ''To wszystko przez ciebie'' - miała rację. Przeze mnie Sasuke zaczął ćpać. Przeze mnie moja matka nie żyje. Przeze mnie mój przyjaciel wylądował w szpitalu. Przeze mnie ojciec cały czas miał ze mną problemy. Wszystko przeze mnie.... te myśli nie dawały mi spokoju. Łza popłynęła mi po policzku, jednak szybko ją strałem. ''Nigdy nie byłam z tobą szczęśliwa'' czy ktokolwiek jest?
    Zacząłem analizować każde słowo Ayi. Miała, kuźwa, rację, we wszystkim co mi powiedziała, miała pierdolona rację. W końcu zasnąłem.
    Do moich uszu dotarł dźwięk, dzwonka. Poduszkę założyłem na głowę, by nie słyszeć ów dźwięku. Lecz to nic nie pomogło. Ktoś walił i dzwonił w te drzwi jak oszalały. W końcu podniosłem tyłek. Otworzyłem drzwi, był to Kiba i Shikamaru.
- No nareszcie. - teraz sobie przypomniałem że się z nimi umówiłem do baru. Założyłem buty i kurtkę, wziałem telefon, fajki i  portfel, w którym nie zostało dużo.
    Zamknąłem drzwi, odpaliłem jeszcze papierosa i wyszliśmy. Całą drogę zachowywaliśmy się dość głośno. Co jakiś czas zaczepialiśmy jakieś dziewczyny. Lecz te zlewały nas z błotem. Albo jedna zajęta, to druga nie może, a trzecia nie ma czasu.
- Czy jestem aż tak brzydki, że żadna mnie nie chce? - rozpaczał Kiba.
- Jakie to upierdliwe - powiedział Shikamaru. A ja się uśmiechnąłem, po jakiś 15 minutach weszliśmy do baru. Od razu do moich nozdrzy wdarł się zapach tytoniu czy alkoholu. Przechodziliśmy koło łazienek i usłyszałem dźwięk jak ktoś się z kimś pieprzy.
- Jakie to upierdliwe. Nie mogą ciszej? - powiedział Shikamaru.
- No nie bądź taka cnotka - rzekłem i usiedliśmy przy barze. Zamówiłem tylko piwo. Po chwili dostaliśmy swoje zamówienia.  Między nami zaczęła się dyskusja, kłóciliśmy sie, która z lasek w barze, ma najlepszy tyłek czy która jest najładniejsza.
    Siedzieliśmy zaledwie 15 minut a Kiba zdążył już dostać cztery razy po pysku od dziewczyn.
- Sorry ide się odlać - skłamałem. Wszedłem wyżej. Gdzie trwała dyskoteka. Poszedłem do małego baru. Na jednym z krzeseł wisiała marynarka, z której wystawał portfel. Zacząłem obserwować właściciela. Był zajęty pewną panią. Po chwili poszli w stronę łazienek, debil zapomniał portfela. Barman nie patrzył, ani nikt,  więc szybko wziąłem portfel. Z niego wyciągnąłem kilka banknotów, odłożyłem go na miejsce. Poszedłem w zachodnią część pomieszczenia. Zawsze siedział tam,  gruby, wysoki i łysy facet. Jest dilerem. Już dwa razy siedział, raz za kradzież a później ktoś go sprzedał, że handluje dragami.
    Poklepałem go po ramieniu, odwrócił się
- Co masz? - zapytałem.
- Tylko kokaine.
- Okej.
- Ile?
- Gram
- Nigdy mnie nie widziałeś i nie znałeś-  dał mi narkotyki, a ja mu pieniądze i na tym skończyła się nasza krótka rozmowa. Poszedłem do łazienki. Na umywalce rozsypałem trochę białego proszku. Wziąłem telefon, zdjąłem klapkę i nią zrobiłem kreskę. Kiedy miałem zamiar wciągnąć proszek, poczułem jak ktoś łapie mnie za ramiona, odwróciłem się i ujrzałem Mitiko. Kelnerka. Córka szefa firmy, który współpracuje z moim ojcem. Znamy się od dziecka. Jej ojciec myśli, że jest aniołkiem. Ja uważam inaczej.
- Naruto. Masz zamiar sam to wziąć? - uśmiechnęła się do mnie.
- Damy mają pierwszeństwo - wciągnęła kreskę. A ja zrobiłem nową. Mieliśmy dużo wspólnego, kilka razy wylądowałem z nią w łóżku. Tym razem ja wziąłem białą kreskę.
- Twój ojciec nadal uważa że jesteś aniołkiem.
- Oczywiście - zaśmiała się - za dnia jestem jego kochaną córeczką.
- Masz chłopka? - zapytałem.
- Tak, to ten przyjaciel dilera, Arata.
- Nie przeszkadza mi to. - złapałem ją za szyję i zatopiłem swoje usta w jej. Przybliżyliśmy się do ściany. Swoimi nogami owinęła mój tułów. Zacząłem całować ją po szyi.
- A jak ktoś wejdzie?
- Nie dam o to - odpowiedziałem jej. Weszliśmy do kabiny. Zamknęła ją na zamek. Usiadła na spłuczce od kibla. A ja jedną nogą klękłem na klapie. Przybliżyłem ją do siebie. Nasze języki zaczęły oplatywać siebie na wzajem. Złapałem za guziki od bluzki. Następnie Złapałem za stanik i zacząłem całować i gryźć jej sutki. Czułęm jak w moich spodniach robi się coraz ciaśniej. Dłonią złapała mnie za włosy i cicho pojękiwała. Rozłożyła szerzej nogi. Ściągnąłem jej majtki i rzuciłem na ziemię. Rozpiąłem spodnie.  I po chwili wszedłem w nią. Cicho jękła. Chwilę poczekałem, aż się przyzwyczai, w między czasie całowaliśmy się. W końcu zacząłem się w niej poruszać, coraz szybciej i szybciej. Znowu owinęła mnie nogami. Złapała mnie za plecy i powolutku wbijała mi swoje paznokcie co dodawało mi jeszcze więcej przyjemności.
    Złapałem ją za tyłek i usiadłem na kiblu. Zmieniliśmy pozycję, teraz to ona była górą. Zaczęła powoli podskakiwać, jak jej jędrne piersi. Złapałem za nie i zacząłem całować. Po chwili odwróciła się do mnie tyłem i powoli zaczęła siadać na mojego penisa. Po chwili jej jęki były głośne i było ją słychać w całej łazience.
    W końcu obydwoje doszliśmy. Po chwili zaczęła się ubierać, jak ja. Wyszliśmy z kabiny, zaczęliśmy się jeszcze całować.
- Dziękuje, za ten przyjemny numerek - usmiechnąłem się i znowu zatopiła w swoje wargi w moje. Nagle usłyszeliśmy huk otwierających się drzwi. Oderwaliśmy się od siebie.
- Ty dupku - złapał mnie za podkoszulek i rzucił o kabinę. Podszedł do mnie i uderzył mnie z pięści w policzek. Upadłem. Nagle zauwazyłem jak przybiegli Shikamaru i Kiba.
- Przestań! Debilu - krzyczała Mitiko i próbowała odciągnąć go ode mnie, jednak ten rzucił nią o ziemie i powiedział - A z tobą to się później rozlicze.
    Podszedł do mnie, usiadł na mnie. Miał zamiar mi dołożyć, lecz z kolanka uderzyłem go w kroczę. Upadł na ziemię. Nie był silny, nie miał wielkich mięśni więc, wiedziałem, że dam mu radę. Zaśmiałem się. Kopnąłem go w brzuch. Usiadłem na nim, lecz tak bym mnie nie uderzył w moje jajka. Zacząłem okładać go po twarzy. Jego krew z nosa i warg miałem wszędzie, na koszulce i dłoniach. Nagle szarpną mnie ktoś za plecy. Myślałem, że to Shika i Kiba, lecz to byli jego znajomi w tym ten diler grubas. Trzymali mnie za ręce. Chłopak Mitiko podszedł do mnie. Pluną krwią i walną w brzuch. Poczułem ból jakiego nie da się opisać. Upadłem na kolana. Lecz ci podnieśli mnie, a Arata uderzył mnie w prawy policzek, oczywiście było mu mało i przyłozył mi w drugi. Nagle usłyszałem jak mówi - puśćcie go. Puścili mnie. Złapał mnie za kark. Moją głową potraktował umywalkę i lustro. Chciał ponownie rzucić mną o umywalkę, lecz zrobiłem pierwszy krok i uderzyłem go z łokcia w nos. Złapał się za niego i upadł. Plunąłem mu krwią przed twarz. Kopnąłem go raz w brzuch i buzię.
- Daj już spokój, Naruto - wziął mnie Kiba. Kiedy schodziliśmy po schodach, złapał nas ochroniarz i wypieprzył nas na zbity pysk.
    Kiedy już wracaliśmy do domu, było ciemno. Zapaliłem fajkę.
    Kiba chwalił mnie, że dałem mu nauczkę, że dobrze mu przywaliłem. A ja czułem jak puchnie mi oko. Dłonią trzymałem nos by krew nie leciała tak bardzo.
    Chłopacy odprowadzili mnie mnie pod drzwi. Na klatce zaświeciłem światło. Wtedy Kiba i Shikamaru spoważnieli.
- Stary. W ranie masz kawałki szkła. - powiedział Shika.
- Trudno. Przemyje to i się zagoi.
- Wątpię. Choć do szpitala.
- Stary, brałem koke, nawet gdy już nie jestem pod jej działaniem, to mogą wykryć.
- Przestań pierdolić powiesz że się wywaliłeś w łazience i tyle. - odkąd wziałem kokainę minęła godzina, półtorej, wiec nie jestem pod jej wpływem. Ale jestem strasznie zmęczony. Lecz te dupki siłą mnie zaciągneli do szpitala
    Kiedy weszliśmy poraziła mnie biel jaka tam panowała i te światła. Zacząłem rozglądać się i szukać dupnego napisu '' Recepcja'' Po chwili zauważyłem ów napis. Podszedłem tam i stanąłem w kolejce. Przede mną stała tylko jakaś babcia, która narzekała, recepcjonistce, że wszystko ją boli. Po chwili jak byłem pierwszy i ujrzałem śliczną kobietę.
- Kurde, pani taka ładna, a ja taki poobijany.
- Rozumiem, że bił się pan?
- Nie, nie. Przewróciłem się w łazience. Nie zdara ze mnie. Musi się chyba pani mną zająć. - uśmiechnąłem się. Jednak ta podała mi jakąś kartę i długopis - proszę wypełnić i oddać mi.
- Dobrze. - usiadłem na jednym z krzeseł. Kiba i Shikamaru cały czas się śmiali. Przeszkadzało mi to, nie umiałem się skupić. Upomniała już ich recepcjonistka i pielęgniarka. Ale tym debilom żadna uwaga nie pomoże.
- Kurwa, zamknijcie japy.
- okej, mamusiu - usiedli. Lecz i to nic nie pomogło. Złapałem się za głowę i zacząłem wypełniać wszystkie luki.
    Kiedy wypełniłem, podszedłem do recepcji i dałem kobiecie kartę.
- Proszę poczekać na lekarza.
    Odszedłem. Usiadłem na krześle i zacząłem się strasznie nudzić... poszedłem zapalić. Gdy kończyłem papierosa zawołał mnie Kiba.
    Czekała na mnie lekarka. Modliłem się o śliczną i młodą. Ale moje modły nie zostały wysłuchane. Podszedłem do niej. Niska, gruba i stara baba.
- Pan Naruto Namikaze-Uzumaki - powiedziała głosem jak u mężczyzny.
- Ta, ta - odpowiedziałem zdziwiony.
- Prosze za mna - podążałem za nią. Byliśmy w jakieś sali. Widziałem innych ludzi, którym szyto, przemywano różne rany - Usiądź - wykonałem polecenie. Na swoje ręce założyła rękawiczki i zaczęła dotykać i oglądać moją ranę na czole.
- To boli, do kurwy.
- Tutaj nie przeklinamy. Na pewno to był wypadek?
- Tak, upadłem w łazience. Nie widać?
- Jak dla mnie to bójka. Dobra. Wyciągniemy kawałki szkła i wyczyścimy ranę. - jakimiś szczypcami wyciągała mi kawałki szkła. Bolało jak cholera. Nie wiem czemu nie dała mi znieczulenia... co za babsztyl. - Powiedz mi, boli cię głowa. - zastanowiłem się.
- Nie.
- Na pewno?
- Tak. Może pani szybciej? Leć i palić mi się chce.
- Spokojniej. -  Z jakieś półki wzięła wodę utlenioną w spreju. Kazała mi zamknąć oczy, do nich przyłożyła mi waciki, a do policzka lód i kazała mi go tak trzymać. Psiknęła mi tym dwa razy, a ja skręcałem się z bólu, cholernie to piekło. Powiedziała, żebym się położył i tak uczyniłem.
    Po 10 minutach przepłukała mi ranę i nakleiła plaster.
- Na policzek rób sobie okład z lodu, dwa razy dziennie.
- Dobrze. Do widzenia. - odpowiedziała a ja mogłem juz wyjść.
    Zamówiłem taxi. Wszedłem do domu i od razu poszłem spać.

    Przeciągnąłem się. Popatrzyłem za oknem. Jak nigdy świeciło słońce. I było wiadomo, że jest ciepło.
Wstałem z łóżka. Otworzyłem drzwi a przy stole siedział Sasuke z Ayą.
- Stary, jesteś.
- Cześć.
- Ej no! Nie bądź zły - uśmiechnąłem się. Podszedłem do niego i klepnąłem go po plecach. Zastawiałem się czy Aya powiedziała mu co się wydarzyło. Wygląda na to że nie.
- Mam dla ciebie prezent. - wyszczerzyłem sie.
- Jaki? - zdziwił się. Poszedłem do przedpokoju i z szafy wyciągnąłem całą skrzynkę piwa.
    Postawiłem na stole skrzynkę.
- No stary - zaśmiał się -  a tak w ogóle co ci się stało?- zapytał a ja przypomniałem sobie. Dotknąłem policzka, nadal bolało.
- Bójka. Usiadłem koło niego i poczęstowałem się kanapką. Chwile gadaliśmy, jak gdyby nie było całej afery.
- ide się odlać - stwierdził Sasuke. Kiedy zamknął drzwi ja zapytałem.
- Sasuke wie...
- Nie. Nie jestem taka.
- Przepraszam. - popatrzyła mi w oczy
- Ja też. - zaczęliśmy rozmawiać. Spojrzałem na zegarek. Była 14.30.
- Naruto my wychodzimy do Ayi. - rzekł Sasuke gdy zakładali już buty.
- Spoko. - i wyszli a ja znów nie miałem co ze sobą zrobić.
    Wszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Woda drażniła mi rany. Po chwili wyszedłem. Owinąłem się ręcznikiem i zauwazyłem, że Sasuke zrobił pranie. Zdjąłem stary opatrunek i założyłem nowy,
    Umyłem zęby, włosy wysuszyłem. Następnie ubrałem się. Otworzyłem okno, a słońce grzało.
    Naszła mnie ochota na spacer. Po parku. Poszedłem do mojego pokoju, wyciągnąłem spodnie rybaczki. Do tego koszulkę. Do kieszeni włożyłem portfel, fajki i telefon. Spojrzałem  jeszcze na zegarek, była 15.20. Wyszedłem zamykając drzwi za sobą.
    Szedłem ulicą, słuchając muzyki na słuchawkach. Był standardowy widok, dzieci bawiły się ze soba. Co jakiś czas, jakas para albo się lizała albo się kłóciła. Po chwili byłem w parku. Usiadłem na jednej z ławek. Puściłem głośniej muzykę. Nie słyszałem nic prócz niej. Zacząłem się rozgladać. I wtedy zauważyłem długie granatowe włosy. Siedziała za mną na ławce, odwrócona tyłem. Wyciągnąłem słuchawki z telefonu i zacząłem podchodzić do niej. Kiedy byłem blisko, wyjrzałem za nią, miała słuchawki i malowała coś. TO byłem ja? Zdziwiony zasłoniłem jej oczy. Ta pisnęła.
- Zgadnij kto to?
- Nie wiem... - powiedziała cicho. Złapała mnie za rękę.
- Nie jestem nie wiem - uśmiechnąłem się.
- Czy to Naruto-kun - zgadałaś. Odsłoniłem jej oczy a ta momentalnie zamknęła zeszyt.
- Witaj - uśmiechnąłem się do niej.
- Wii-ta-j-j - spojrzała na mnie. Chwile siedzieliśmy w milczeniu. Lecz ona przerwała ciszę.
- Co tu robisz? - powiedziała pewniej.
- Powinienem się ciebie o to zapytać. Tak daleko od domu?
- Lubie chodzić i jestem z chłopcem, którym się opiekuje - uśmiechnęła sie, a twarz schowała we włosach. Po chwili zaczęliśmy rozmawiać, opowiadać sobie kawały. Siedzieliśmy już tak godzinę. Czułem się przy niej cudownie. Jakbym zawsze ją znał. Od zawsze. Wiedziałem, że nawet w poprzednim wcieleniu byliśmy sobie bliscy.
- Ską-d t-o mas-z - zapytała pokazując na policzek i czoło.
- Yy, no wiesz. Broniłem niewinnej staruszki. - zaśmiałem się. Nie uwierzyła mi.
- A tak naprawde?
- Biłem się - uśmiechnąłem się. A ona odwróciła się do mnie bardziej. - Mogę? - zapytała. Kiwnąłem głową. Złapała mnie za podbródek i odchyliła głowę trochę w przód i w lewo. Z małej torebki wyciągnęła maść. Zdziwiłem się, że nosi maść. Na palec wycisnęła trochę maści. Leciutko zaczęła mi wcierać maść. Bolało.
- Już
- Dzięki - uśmiechnąłem się. Patrzyłem jak wyciera palec z maści.
Po chwili podbiegł do nas chłopak i oznajmił, że chce już wracać.
- Przepraszam - uśmiechnęła się.
- Nic nie szkodzi. Może się jeszcze dzisiaj spotkamy?
- Tak. To może tutaj o - spojrzała na zegarek - za godzinę?
- Jasne - uśmiechnąłem się. A ona odeszła z małym chłopakiem. Teraz zauważyłem, że jest w zwiewnej bladoróżowej sukience. Spojrzałem w chmury. Robiło się zimniej. Więc skoczyłem do domu. Wziałem bluzę i troche pieniędzy z małego pojemniczka. Oczywiście musiałem poinformować o tym Sasuke, ile wziąłem i kiedy oddam.
    Kiedy wróciłem do parku na umówione miejsce. Jeszcze jej nie było. Więc usiadłem na ławce i włożyłem słuchawki. Zacząłem rozmyślać, co będzie gdy pozna o mnie prawdę. Teraz się dowiedziała, że się biję. A nie odwróciła się ode mnie. A jak pozna mnie, całkiem. We złość potrafie uderzyć dziewczynę. Tak jak była z Ayą, Czy mam prawo nazywać się mężczyzną?
    Moje przemyślenia przerwała Hinata. Wyciągnąłem słuchawki, popatrzyłem na godzinę.
- Jesteś za wcześnie.
- Lubie sobie posiedzieć i pomyśleć - uśmiechnęła się nie śmiało. .
- Pójdziesz ze mną do sklepu. - odpowiedziała potwierdzająco. Rozmowa kleiła się. Lecz nadal nie wiedziałem tak istotnych rzeczy o niej. Ile ma lat. Gdzie chodź do szkoły. Jak ma na nazwisko. Weszliśmy do sklepu.
- Czy coś chcesz? - zapytałem.
- A co ty bierzesz?
- Piwo.
- To ja też chce - zdziwiłem się. - Piłam już alkohol. Szampan na sylwestra albo na jakiejś okazji. - Nie wierzyłem jej. Schyliłem się tak by, zrównać moją twarz z jej. Kiedy to zrobiłem, zrobiła się czerwona.
- Wezmę ci bez alkoholowe - uśmiechnąłem się, a ona nie zaprzeczyła. Podszedłem do lodówki, wyciągnąłem sobie piwo, a jej, tak jak powiedziałem, bez alkoholowe. Poczułem coś dziwnego, gdy powiedziała, że też chce. Poczułem, że nie ma mowy, żeby piła piwo, że jej nie dam,  że nie mogę jej rozpijać. Jest zbyt delikatna na piwo.
- Ma pan dowód? - zapytała kasjerka.
- Od zawsze tu kupuję i nigdy sie mnie nie pytacie. Po za tym jestem pełnoletni. - zacząłem się z nią kłócić. A wszystkiemu przyglądała się Hinata. - Chce kupić piwo. Jeżeli nie sprzeda... - przerwał nam szef sklepu.
- O cześć Naruto. W czym problem - wyjaśniłem całą sytuację.
    Po chwili wyszliśmy ze sklepu.
- Masakra. Przepraszam.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się. Wzięła napój i próbowała go otworzyć. W końcu złapałem za butelkę i odkręciłem, a ona podziękowała mi. Szliśmy z powrotem do parku. Rozmawialiśmy, gdy w końcu zapytała się mnie:
- Naruto-kun. Mogę ci coś pokazać? Jest nie daleko. - oczywiście, że się zgodziłem. Najpierw szliśmy ścieżkami, jednak po chwili weszliśmy w krzaki, była tam mała ścieżka. Szliśmy w milczeniu. Nagle Hinata stanęła.
- Co się stało? - zapytałem - nie zrobie ci krzywdy - zaśmiałem sie.
- Nie o to chodzi -powiedziała czerwona. Obeszła mnie. I próbowała zasłonić mi oczy. Jednak musiałem się schylić.
- Nie mogę zobaczyć jak się dalej idzie? - zaśmiałem się, ona również.
- Nie. To niespodzianka co zobaczysz. - w końcu stanęliśmy. Słyszałem ptaki. Szelest liści.
- Zamknij oczy. - wykonałem polecenie. Złapała mnie za ręke - tylko nie podglądaj.
- Dobrze - uśmiechnąłem się. Zaczęła mnie gdzieś prowadzić. Czułem jak trawa gilgocze mnie.
- Dobra, otwórz - powiedziała. Otworzyłem oczy a moim oczom ukazała się piękna polana. Zabrakło mi tlenu na ten widok.

Od Autorki: No i jest :D Troszkę spóźniony, ale co tam, nie? XD ^^ Mam nadzieję, że wam się spodobało :) Za tydzień kolejny rozdział. A w nim, Hinata dowiaduje się więcej rzeczy o Naruto, a on o niej :)

                                                                                                                Pozdrawiam Melanie :)





6 komentarzy:

  1. Przeczytane to teraz pora się wypowiedzieć. Spędziłam masę czasu szukając jakiś dobrych opowiadań z Naruto i to Twoje okazało się jednym z nich! Jest w nim coś takiego innego. W poprzednich akcja toczyła się w tak podobnych miejscach, czy też autor przestawał pisać po kilku pierwszych rozdziałach (mam nadzieje, że Tobie to nie grozi). Tak więc czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się bardzo podobało i czekam na następny. Normalnie od 12:00 wchodziłam co 30 minut wiec wiesz mi będę czekała na następny. Życzę weny chęci i czasu. Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje opowiadanie jest wspaniałe. Piszesz w taki realny i jednocześnie ciekawy sposób. Bohaterowie są tacy prawdziwi do tego fabuła świetna. Biedny Sasuke, tak dostać z winy Naruto, ale dobrze, że nic poważnego z tego nie wynikło. Mimo wszystko współczuje Uzumakiemu tych wszystkich problemów, dragi, odrzucenie przez nabliższych ja bym się załamała..No ale teraz jego szare życie nabierze trochę kolorów dzięki Hinacie :) Nie mogę się doczekać co będzie dalej.:)
    Życzę weny i przesyłam gorące pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest genialny...
    Szkoda trochę Sasuke, ale dobrze że nic poważnego mu się nie stało.
    Szkoda mi także Naruto, mam nadzieję że się pozbiera i przestanie ćpać, a Hinata mu w tym pomoże. Cieszę się że Naruto pogodził się z Sasuke i Ayą, mam nadzieję że to się nie powturzy. Już nie mogę doczekać się kontynuacji tej sceny między Naruto i Hinatą, ciekawe czy coś wydarzy się między nimi.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. No powiem Ci, że parę razy zrobiło mi się ciepło. Pierwszy raz, gdy Naruto wrócił do domu i zastał ten bajzel. Sasuke naprawdę był wyrozumiały, że nie wywalił Naruto z chaty. Jednak teraz blondyn będzie miał problem. Całą kasę oddał, za resztki kupił dragi. Ojciec mu już nie da...
    Drugi raz: gdy Naru uderzył Aya. Kurczę w ogóle nie pasuje to do niego i dlatego zaskoczyło.
    Trzeci raz w tym barze. Wtedy właściwie mogłby stać się wszystko. Trochę znielubilem tu Naru, gdy się z pierwszą lepszą zacząl w tej lazience wycierać.
    Duzy plus dla Ciebie za to, bo to dość zaskakujące, tylko nie przecholuj z tym :P
    Na koniec najfaniejszy motyw. Naruto spotyka Hinatę :) Myślę, że nie powinnaś się tutaj spieszyć, bo ona coś za szybko okazuje mu uczucia, jak na kogoś obcego. No i mam nadzieję, że Naru w końcu rzuci to g**** i weźmie się za robotę jakąś, właśnie dzieki białookiej :)
    Pozdrawiam i oczywiście czekam na koeljne rozdziały, które możesz umieszczać codziennie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszesz bosko czekam na next ! Aki

    OdpowiedzUsuń