Minęło już kilka dni. A ja nadal nie umiem zapomnieć o nieznajomej... kurwa. Nawet nie znam jej imienia. Jedynie co wiem, to to, gdzie mieszka, a raczej na jakiej dzielnicy.
Wstałem rano. No dobra, może nie rano, coś około 13.00. Nie mogłem spać w nocy. Całą noc oglądałem sufit i zastanawiałem się, czy coś się w nim zmieni, ale nie zmieniło się nic. Tak jak w moim życiu. Szare. To chyba jedyne porównanie.
W końcu zebrałem się i wstałem z łóżka. Słyszałem jak Sasuke chrapie. W końcu niedziela i ma wolne. Poszedłem do łazienki, w prysznicu odkręciłem wodę, a po chwili nagi wszedłem pod prysznic. Chłodna woda spływała po moim ciele, wbijając swoje zimne igiełki. Nie byłem jeszcze dość przyzwyczajony do zimnej wody, ale zimny prysznic to było to czego pragnąłem. W końcu wyszedłem, owinąłem ręcznikiem swoje biodra. Spojrzałem w lustro. Mokre włosy kleiły mi się do czoła, kapała z nich woda. Oczy miałem podkrążone, naprawdę wyglądam jak ćpun... W końcu złapałem za szczoteczkę do zębów i pastę. Biało-niebieską maź nałożyłem na szczoteczkę, a następnie włożyłem do ust i ubrałem się.
Po chwili wyszedłem z łazienki. Poszedłem do kuchni. Złapałem za paczkę Marlboro i zapalniczkę. Gdy odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się, spojrzałem w okno. Słońce świeciło, a jego promienie wdzierały się do pomieszczenia. Wydawało się ciepło. Ale gdy otworzyłem okno, pożałowałem. Miałem dość tak zimnej pogody w kwietniu, prawie maju. Z lodówki wyciągnąłem piwo i poszedłem do salonu, następnie usiadłem na kanapie włączając laptopa.
Serwowałem po Internecie, w końcu gdy zaczęło mi się nudzi, włączyłem swój ulubiony serial ''Gra o Tron''.
Po obejrzeniu zaledwie 20 minut seansu, zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz.
- Kiba? - powiedziałem do siebie. W końcu odebrałem, a po drugiej stronie usłyszałem głos brązowowłosego.
- Siema. Wyjdziesz, idziemy pograć w koszykówkę. - zapytał się. A ja zastanawiałem się, czemu nie? Najlepiej wyjść na dwór ze znajomymi z osiedla niż na dupsku siedzieć w domu.
- Ta. A z kim jesteś?
- Cała banda. - zaśmiał się - Shikamaru, Neji, Shino, Lee, Gaara, Sai - uśmiechnąłem się do siebie, w sumie wszyscy mieszkają na tym osiedlu. Zaprzyjaźniłem się z nimi gdy się tu wprowadziłem. Jednak nie biorą, już nie biorą, a Lee i Neji nigdy nie brali, zostałem tylko ja. Są ode mnie i Sasuke starsi o dwa lata, a Neji i Gaara trzy. Od zawsze wiedziałem, że jestem inny - bierz sasuke.
- Okej. Będziemy.
- Co będziemy? - usłyszałem głos Sasuke. Odwróciłem się do niego.
- O obudził się. Za chwile będziemy - rozłączyłem się.
- Zbieraj się idziemy zagrać w kosza - powiedziałem do niego.
- Okej.
Po 20 minutach wyszliśmy przed blok, już stali. Podszedłem i za każdym przywitałem się. Bez dłuższej dyskusji kierowaliśmy się na boisko, które znajdowało się za blokami. To w miarę duże osiedle, więc jakieś 10 minut drogi od mojego domu.
- Jakie będą drużyny? - powiedziałem, gdy dotarliśmy na boisko.
- Shino, Gaara i Sasuke są ze mną - powiedział Neji - a Shikamaru, Lee, Sai z tobą Naruto.
- Spoko. Zaczynamy - wszyscy ustawiliśmy się i gra zaczęła się. Po nie całej minucie moja drużyna zdobyła punkt, później oni i znów my, i tak w kółko. Po godzinnym graniu, zakończyliśmy grę, zwycięsko dla mojej drużyny, zmęczeni usiedliśmy na ''trybunach''. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy cicho.
- Idę po piwo. Ktoś chce? - zapytał Kiba, przerywając ciszę. Oczywiście nigdy nie odmówię. Potwierdziłem, a Kiba złożył kolejne ''zamówienia'' i z Lee poszedł do sklepu. A reszta z nas zaczęła dyskusję, na temat dziewczyn, które siedziały na przeciwko nas. Wszyscy wymieniali które im się podobają. Ja.. mnie to nie interesowało. W głowie miałem swoje problemy, na przykład jak oddać dłużnikowi, a laska? To kolejny problem. Cały czas się kłóci, o wszystko zazdrosna. Chociaż z jednej strony, żyć, albo nie żyć, jak ja? Też nie jest wesoło. W końcu można nałapać się jakiegoś świństwa. Ale ja mam szczęście, ani razu nie pękła mi gumka. Czułem się świetnie, a z drugiej strony, chyba nigdy nie ruchałem byle jakiej, zawsze są z dobrej rodziny. Haha. Zaśmiałem się, a oni spojrzeli na mnie.
- A tobie, Naruto? - zapytał, nie patrzyłem na nich, lecz po głosie rozpoznałem, że zapytał Sasuke,
- Żadna - odpowiedziałem zimno. - Mam inne, kuźwa, zmartwienia. Laski to tylko same problemy, mówią, kochają, kochają, a gdy upadniesz zostawiają cię. - rzekłem, bez jakiegokolwiek zastanowienia się, zawieszenia, bez jakiegokolwiek mrugnięcia okiem, na jednym wdechu. Kątem oka spojrzałem na Sasuke, spuścił głowę na dół, a za chwile odezwał się.
- Naruto, jeżeli chodzi o...
- Spoko. - nie zdążyłem mu dokończyć, nie chciałem, nie miałem ochoty słyszeć jej imienia - Kochacie się. A ty jesteś moim przyjacielem, wszystko gra, to przeszłość - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem. W sumie to miałem do niego żal, ale to minęło. Tak mi się wydawało. Znów wpatrzyłem się przed siebie, nie słuchałem ich, ale usłyszałem jedno słowo.
- Kurwa. - spojrzałem na Shikamaru i zapytałem się
- Co jest?
- Patrz kto idzie - teraz z oddali biegła do nas Sakura. Wkurwiająca, zakochana we mnie, dziewczyna. Biegła i krzyczała ''Naruto! Naruto! Jesteś! Jak dawno cię nie widziałam!'' Nim zdążyłem choćby mrugnąć okiem ona już kleiła się do mnie. Mimo, że wydawała się krucha, cholernie trudno było się od niech odciągnąć. Oczywiście, chłopaki zaczęli się ze mnie śmiać. Nie umiałem odciągnąć od siebie laski.
- Zostaw mnie, kretynko - krzyknąłem, ale to nic nie dało. W końcu sięgnąłem po inne środki. Dotknąłem jej niby cycek. Ona odskoczyła a ja zaśmiałem się i rzuciłem: Masz małe cycuszki. Momentalnie rozpłakała się i uciekła, a ja czułem się wolny. Czułem jak jej śmierdzące perfumy przesiąknęły na moją ulubioną bluzę. Słyszałem jak Kiba i Lee z oddali śmiali się z tej żałosnej scence. Kiedy podeszli wziąłem puszkę, otworzyłem wziąłem dużego łyka, gdy przełknąłem, powiedziałem do śmiejących się przyjaciół.
- Zamknijcie się do chuja.
- Eeeee, no właśnie. On jest tak silny. - rzucił Sai a ja momentalnie palnąłem go w głowę.
W końcu przestali się śmiać, a ja mogłem znów zatopić się w swoich myślach. Zdałem sobie cholerną sprawę z tego, że od miesiąca nie brałem, czułem się dobrze, a zarazem źle, zbyt długo nie brałem. Dziwne
To był mój rekord, ale zdałem sobie sprawę z czegoś jeszcze, nadal wiszę dilerowi. Wziąłem telefon do ręki. Była godzina 17.34. Z bluzy wyciągnąłem paczkę papierosów. Wyciągnąłem jednego, włożyłem do ust, ręką zasłoniłem zapalniczkę i papierosa, żeby wiatr nie przeszkadzał mi w zapaleniu. Znowu i znowu wziąłem bucha, tym razem delektując się nim. Głowę lekko odchyliłem, powoli zacząłem wypuszczać dym, ponownie wziąłem bucha, tym razem z dymu zacząłem tworzyć kółeczka, mi jako jedynemu udało się robić je na dworze. Gdy skończyłem zaciągnąłem się, mocno, wypuściłem powoli dym by móc go wciągnąć nosem. Zajebiście mi się podobała taka zabawa z dymem.
- Idziemy dzisiaj do klubu, idziesz Naruto? - z zabawy oderwał mnie Gaara, przez moment zastanawiałem się nad tym, ale postanowiłem, że znowu pójde sie troszkę zabawić, spotkam kogoś kto da mi kreskę, ktoś postawi mi drinka czy wódkę. Uśmiechnąłem się
- Ide.
- I zajebiście. Idziemy za trzy godziny.
- To gdzie się...
- Nigdzie Naruto nie pójdziesz - powiedział twardo - nie będziesz znów ćpać, wiem jak te twoje chacki do klubu wygladaja.
- Sasuke, moją matką nie jesteś.
- A szkoda. - powiedział. Jezu, czemu on musi się tak czepiać, chce gdzieś wyjść. Czemu mną tak matkuje. Kuźwa.
- Sasuke, pójdę, czy ci się to podoba czy nie. Jestem duży mamusiu. - rzuciłem, rzucając na ziemie resztki papierosa i pustą puszkę. - Ide. Narka. - pożegnałem się z chłopakami i odwróciłem się. W oddali słyszałem jak Sasuke kłóci się z każdym po kolei.
- Na chuj powiedziałeś, że idziemy do klubu? Rozumiesz debilu, że nie ćpał od miesiąca. Znów zniknie mi z oczu i się naćpa. - przystanąłem, ale za drzewem.
- Sasuke do jasnej, daj mu spokój. - odezwał się Neji.
- Nie. Kuźwa. Co za debile. Teraz pójdzie. Wy będziecie go wyciągać z klubu.
- I zajebiście To nasz przyjaciel, musi z nami iść.
- Tak, ale idzie tylko się nachlać, naćpać.
- To ide do niego powiedzieć, że nie idzie, jak ma ćpać - rzekł Kiba
- Teraz to już po ptokach - Sasuke usiadł. A ja ruszyłem dalej do domu. Po drodze widziałem kolejną parę, która się kłóci. Dziewczyna popychała go. Krzyczała - Jak mogłeś mnie zdradzić. Jesteśmy trzy lata ze sobą. - chłopak próbował ją uspokoić, przytulić. W końcu pocałował ją, uległa, ale zaraz odepchnęła go uderzając w policzek. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, po tym jak zobaczyłem, że oddał jej. Złapała się za policzek, łzy poleciały. On uświadomił sobie co zrobił. Odszedł do niej, lecz ona rzekła, coś w stylu ''Nienawidzę cię. Jak mogłeś? To koniec'' próbował jeszcze ją uspokoić, wywoływał ją jej imieniem. Lecz ona szła przed siebie, a on zrezygnowany odszedł.
Również minąłem dziecko, które przewróciło się na rowerze. Upadło, rozbiło kolano. Zaczęło ono krwawić, a dziecko płakać. Nie wiedziałem co się dalej z nim stało. Odszedłem w milczeniu.
W końcu wszedłem do klatki schodowej. Minąłem parter, pierwsze piętro, drugie. I w końcu znalazłem się na trzecim, po lewej stronie znajdowały się moje drzwi. Z kieszeni wyciągnąłem klucze, wybrałem jeden z pięciu. Był brązowy. Klucz wsadziłem do dziurki, później przekręciłem i w końcu znalazłem się w sowim domu. Ściągnąłem buty. Poszedłem do salonu, stanąłem przed wierzą, włączyłem ją, włożyłem płytę, a z głośników zaczął lecieć mój ulubiony gatunek muzyczny - rap. Jednak nie miałem ochoty słuchać tych wesołych kawałków, dla odmiany wpuściłem smutniejszą. Podgłośniłem.
Minęły jakieś dwie godziny, w między czasie Sasuke zaczął się ze mną kłócić. Jak nie z nimi pójdę sam.
Po dłuższym zastanowieniu się, ubrałem się i wyszedłem sam. Jeszcze słyszałem jak Sasuke wołał mnie, żebym wracał. Lecz odpowiedziałem mu''Spierdalaj'' i poszedłem, strasznie mnie wkurzał takim swoim zachowaniem. Po pół godzinie wszedłem do klubu. Pijane nastolatki tańczyły na parkiecie, podrywały facetów jeszcze inne szli z nimi do kibla. Wszedłem w głąb klubu. Nienawidzę takiej muzyki, tych świateł, które świecą ci w mordę. W sumie to chyba ich zadanie, prawda? Podszedłem do baru.
- Whiskey
- Już się robi. - powiedział barman, a ja usiadłem na krzesełku. Zobaczyłem co mam w portfelu, w sumie z tego co dał mi ojciec, nie wiele mi zostało. Ale na przewalenia w barze dość dużo. Zacząłem bawić się portfelem, a barman podstawił mi pod nos whiskey, wziąłem tak dużego łyka, że połknąłem całą zawartość szklanki. Gorzki smak przeszedł mi po gardle. A zimny lód wbijał swoje igły w moje zęby, język i podniebienie. Odszedłem od baru w stronę stolika, gdzie siedzą tylko ćpuny. Podszedłem tam, białe kreski walały się wszędzie. Pociągnąłem jednego z kolesia za ramię, ten natychmiastowo wstał
- Wyjeba... Siema Naruto - przywitał się ze mną.
- Cześć. Znajdzie się dla mnie miejsce? - powiedziałem, ten zrobił mi miejsce i przydzieli moją kreskę amfetaminy. Wziąłem małą rureczkę, bez zastanowienia się wciągnąłem biały proszek nosem. Poczułem jak przypływ energii. Rozszerzenia źrenic. Suchość w ustach. Energicznie wstałem, podszedłem znów do baru, zamówiłem wódkę. Wypiłem, poszedłem na parkiet. Byłem tam z dobrą godzinę, tańczyłem z różnymi dziewczynami, kilka ich facetów odpychało mnie.
Po chwili wyszedłem na zewnątrz. Chciało mi się skakać. Czułem się zajebiście. W końcu ze spodni wyciągnąłem papierosy, wypaliłem dwa i wróciłem. Podszedłem do baru, wypiłem kilka kieliszków wódki.
Nagle zauważyłem śliczną dziewczynę. Spoglądała na mnie. Zanim do niej poszedłem wypiłem zawartość ostatniego kieliszka i podszedłem. Wstałem i już chwiałem się, nie do końca, ale tak.
- Cześć, Naruto.
- Saya - uśmiechnęła się.
- Piękne imię - wcale mi się nie podobało. Nasza gadka dłużyła się. W końcu poszliśmy na parkiet. Po chwilowym ''tańcu'' pochyliłem się nad nią i zatopiłem swoje usta w jej. Zacząłem dotykać jej pośladków, czułem jak strasznie mnie pociąga.
Chwile tak trwaliśmy, gdy poczułem jak ktoś mnie popycha, upadłem na ziemię. Nie wiedziałem o co chodzi. Otworzyłem oczy, a ów facet uderzył mnie w nos. Poczułem jak z nosa leci mi krew. - Jeszcze raz dotkniesz moją dziewczynę - zdziwiłem się.
- Zostaw go -krzyknęła Saya.
Wstałem, uśmiechnąłem się. Wytarłem krew i również oddałem mu. Ten przewrócił się, a ja rzuciłem się na niego. Zacząłem go okładać. Miałem jego krew na kostkach. Dziewczyna krzyczała. Próbowała mnie odciągnąć, ale byłem za silny, w końcu byłem pod wpływem prochów. Nagle ktoś uderzył mnie w twarz. Podniosłem się i przed sobą ujrzałem Shikamaru i Sasuke.
- Pojebało was?!
- A ciebie! - Shikamaru pomógł wstać chłopakowi, a Sasuke zaczął mnie ciągnąć. Rzucałem się. Krzyczałem, lecz razem z ochroniarzem i Shikamaru zaciągnęli mnie do samochodu.
- Kuźwa, chce tam wrócić, otwórz te drzwiczki - zamknęli mnie. Zacząłem szarpać się z Sasuke o kluczyki. Po pół godzinnej szarpaninie Shikamaru odpali samochód i jechaliśmy do domu, nie chciałem tam wracać. Popatrzyłem za szybę, słońce powoli wstawało. Nie miałem pojęcia, że tak szybko cała noc zleciała. A ja... zacząłem czuć się coraz śpiący.
Kiedy ledwo doczłapałem się do mojego łóżka, nie rozbierając się poszedłem spać.
Wstałem. Poczułem jak oddziałowuje na mnie alkohol. Strasznie byłem głodny. Wstałem. Od razu poszedłem do lodówki. Otworzyłem drzwi i zacząłem pochłaniać wszystko co tam było. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Nadal śpiący poszedłem do drzwi. Jeszcze spojrzałem na zegarek, była 14.43. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem wysokiego mężczyznę. Na głowie miał czapkę i kaptur.
''Mam przechlapane'' pomyślałem.
- Termin się skończył - odezwał się diler.
- Jak to? Jeszcze powinienem mieć czas do jutra. Do 30... - powiedziałem lekko zdenerwowany.
- Masz mnie za debila?! Dzisiaj jest 30
- Nie.. 29. - z nie dowierzania wyciągnąłem telefon. Tak był 30. Spałem, aż dwa dni?!
- O kurwa... stary. Oddam co, daj mi jeszcze dzień. - Gruby, bo tak miał na przezwisko, złapał mnie za szyje. Powoli ściskał.
- Przyjdę o 16. Ma być cała kasa - puścił mnie i odszedł. A ja zastanawiałem się jak do chuja mam oddać 1000 jenów* w godzine? To jest śmieszne. Jak mnie nie będzie a on przyjdzie, całą chate rozjebie. Ale co mogłem zrobić. Zamknąłem za sobą drzwi. Poszedłem do łazienki. Po pół godzinie wyszedłem gotowy.
Założyłem buty, wziąłem kask i kluczyki. Po 5 minutach odpaliłem silnik motoru i ruszyłem w stronę domu mego ojca.
Ale zrobiłem inaczej, pojechałem osiedlem gdzie mieszka dziewczyna. Przejechałem, ale nigdzie jej nie było. Może w sklepie?
Szybko otrząsnąłem się. Muszę zdobyć pieniądze. Wjechałem w mała uliczkę, następnie wjechałem na główną ulicą, przedarłem się przez auta i ponownie skręciłem i boczą drogę. W końcu dotarłem. Zgasiłem motocykl. Zdjąłem kask. Modliłem się by ojciec był w domu. W środy zawsze był. Zadzwoniłem.
- Cześć tato, potrzebuje pieniędzy. - Był. popatrzył na mnie i wpuścił. Na całe szczęście nie było ani małej ani wrednej baby.
- Po co znów. - zapytał z nutką zmartwienia i wkurwienia.
- Jestem dłużny. Ale potrzebuje też na życie. - powiedziałem.
- Czyli na ćpanie.
- Nie - odpowiedziałem szybko.
- To na co? - zapytał.
- Na paliwo, jedzenie.
- Okej. To ile potrzebujesz? - wyciągnął portfel.
- Dwa tysiące - popatrzyłem na niego, a on z niedowierzania otworzył usta.
- Ile? - zapytał ponownie.
- Usłyszałeś za pierwszym razem. - podszedłem do lady w kuchni i poczęstowałem się jabłkiem.
- Nie mam tyle przy sobie, Naruto!
- Nie kłam. Potrzebuje je. - powiedziałem śmiertelnie poważnie. Ojciec odwrócił się. Z szuflady z komody wyciągnął mały kuferek. Z kieszeni wyciągnął kluczyki, a z kuferka pieniądze zwinięte w kłębek.
- Tu jest dosłownie 2500 jenów. W maju nie przychodzi już po nic.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się i wyszedłem. Wsiadłem na motor i nie wiedzieć czemu skierowałem się w stronę sklepu. Zaparkowałem przed sklepem. Wszedłem. Mój cel to było spotkać dziewczynę. Dziewczynę o szarych oczach. Ale nie było jej.
Szybko wziąłem z półki gumy do żucia, zapłaciłem i wyszedłem. Nie wiem czemu, ale rozczarowałem się, nigdzie jej nie było. Spojrzałem na zegarek, była 15.40. Za dwadzieścia minut przyjdzie diler. Ale jakoś mnie to nie interesowało. Otworzyłem drzwi i poczułem jak kogoś uderzyłem. Spojrzałem, była to dziewczyna która tak mi zawróciła w głowie. Podszedłem do niej. Normalnie bym kogoś zastawił... ale nie ją. Chociaż jej nie znam.
- Przepraszam - rzekłem.
- Nic nie szko.. - nie dokończyła gdy podniosła głowę. Spojrzała na mnie swoimi oczami. Wydawało się jakby chciała się czegoś ode mnie dowiedzieć, patrząc tylko w oczy. Czułem jak spojrzeniem przeszywa moją duszę, brudną duszę. Uśmiechnąłem się i schyliłem podnosząc książki. Wiem teraz, że jest młoda, chodzi do szkoły.
- To chyba przeznaczenie - zaśmiałem się, przeczesując ręką włosy. Spojrzałem na nią, a jej policzki zrobiły się czerwone.
- Dzięku-ku-je. Mogę książki - powiedziała na jednym wdechu. A ja jej podałem. Smukła dłonią dotknęła mojej szorstkiej skóry, nie wiem czemu po mnie przeszły ciarki. Jej policzki znów się zaczerwieniły i zaczęła odchodzić. Patrzyłem jak odchodzi, ale w końcu podbiegłem do niej.
- Jestem Naruto - podałem jej rękę, tylko po to by poczuć to cudowne uczucie.
- Hinata - nieśmiało powiedziała i podała dłoń..
- Masz piękne imię - naprawdę mi się podobało. Delikatne, jak ona. - Może cię podwieźć?
- Dziękuję. Masz samochód? - powiedziała cicho, lecz za pierwszym razem nie usłyszałem, schyliłem się i wtedy usłyszałem co powiedziała za pierwszym razem.
- Haha - zaśmiałem się, a ona spojrzała na mnie pytająco - motor.
- Boję się motorów. - Schyliła głowę.
- Proszę. Uderzyłem cię, chociaż tak się odwdzięczę. Będziesz bezpieczna - pociągnąłem ją za rękę i podszedliśmy do motoru.
- To twój? - zapytała wskazując drobną dłonią
- Tak. Dostałem od ojca - uśmiechnąłem się.
- Ni-e-e. Ni-e wsi-ą-d-dę - zaczęła się jąkać.
- Proszę. Podsadzę cię - znowu jej policzki zrobiły się jak dojrzały pomidor. Po dłuższym staniu w milczeniu, usiadłem ja. Wskazałem jej miejsce dla pasażera. Hinata po dłuższym zastanawianiu się, usiadła. Teraz poczułem, że pachnie wanilią. Ślicznie. Czułem jak drżą jej ręce. Nie wiedziała gdzie je ma dać, gdzie się złapać. Odwróciłem się do niej i powiedziałem - Najlepiej i najbezpieczniej będzie jak się mnie złapiesz
- Co? - powiedziała.
- Jeżeli chcesz - uśmiechnąłem się, a dziewczyna nie pewnie objęła mnie mocno ramionami.
- Troszkę zluźnij uścisk i załóż kask - zrobiła to. A ja włożyłem kluczki do stacyjki. Miałem już ruszać kiedy granatowowłosa rzekła - A ty? Gdzie masz kask.
- Masz go ty a i gdzie mieszkasz.
- Dom 303, dzielnica Konoha
- To to drugie osiedle bogatszych ludzi? - zapytałem. Dokładnie wiedziałem. Na drugim mieszka mój ojciec. Przynajmniej teraz wiedziałem gdzie dokładnie mieszka.
- Mhm.
- Trzymaj się - i odjechaliśmy. Czułem, że naprawdę się boi. Jej uścisk coraz bardziej się zwężał. Cały czas czułem jej zapach. Do tej pory głowę miała odchyloną, ale nagle delikatnie położyła swoją głowę na moich plecach, uścisk zluźniła. Lewą dłonią z brzucha położyła na piersi. A ja poczułem jak serce coraz bardziej mi bije.- Czemu ona tak na mnie działa? Te wszystkie przemyślenia, że dziewczyny są tylko problemem... przy niej znikały. CHiałem żeby była przy mnie. Nie wiem czemu. Ale pragnąłem tego..
Serce biło mi gorzej niż po zażyciu kresek... i teraz zdałem sobie sprawę. Jak się dowie to mnie opuści. Zostawi jak każdy. Dlatego postanowiłem, że jak ta znajomość będzie trwać nic jej nie powiem, albo dowie się sama, albo od kogoś innego.
W końcu dojechaliśmy, a ja żałowałem, że to już koniec. Zaparkowałem przed wielką bramą. Ten dom był duży. Bardzo. Zastanawiałem się kim są jej rodzice.
Zsiadła. Próbowała zdjąc kask, ale ja byłem zapatrzony w śliczny ogród. Przypomniałem sobie, jak z mamą sadziłem kwiaty. Dzisiaj w domu gdzie był jej ogród, jest zachcianka macochy, jacuzzi. Złapałem za wisiorek który dostałem od matki, dzień przed jej śmiercią. Pamiętam ten dzień, jakby było to wczoraj.
- Naruto. Możesz mi pomóc - jej głos sprowadził mnie na ziemię. Popatrzyłem w jej oczy. I zacząłem rozpinać kask. Opuszkami palców dotykałem jej szyi, włosów.
- Proszę - zdjąłem jej kask. I o dziwo teraz zauważyłem, że ma grzywkę na czoło. Wyglądała uroczo.
- Hinata! Co ty robisz? Kto to jest? Chodź do domu, obiad czeka. - spojrzałem w stronę, skąd pochodził dźwięk. Było to kobieta. Bardzo podobna do Hinaty.
- Już idę, mamo. - krzyknęła. To była jej mama. Pewnie się martwiła. Ja też bym się martwił. Uśmiechnęła się, podziękowała i odeszła. Stałem jeszcze chwilę. Jej mama nie wyglądała na groźną, wręcz przeciwnie, jak ona. Krucha, delikatna. Potrząsnąłem głową.
Nagle przypomniałem sobie cholernie ważna sprawę. Spojrzałem szybko na zegarek. Była 16.20.
- Kurwa... mać. - szybko założyłem kask i odjechałem.
* - waluta japońska
Od Autorki: TAK TAK TAK! WIEM! To moja wina :( Zapomniałam wam napisać, że wyjeżdżam na wesele, a później na urodziny dziadka. BARDZO WAS PRZEPRASZAM :( :*Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie i że jakoś mi wybaczycie :)
No dzisiaj trochę dłuższy rozdział, a to z powodów takich, że nie było tydzień temu I MAM WIELKĄ NADZIEJĘ,ŻE MI WYBACZYCIE :D :( Mam nadzieję, że się spodobało i że czekacie na dalszy ciąg.
Również zmieniłam tutaj nieco charaktery postaci, np. taka Sakura - mam nadzieję, że się wam spodobała :D a będzie jej więcej ;p
A na następny rozdział zapraszam was już dzisiaj, który pojawi się z soboty na niedzielę (Bez żadnych komplikacji :P :) ) I tradycyjnie, zapraszam do komentowania :*
Pozdrawiam Melanie.
Boskie, boskie i jeszcze raz boskie. Warto było się o czekać.
OdpowiedzUsuńżyczę weny i chęci. Pozdrawiam ;)
Hej. Zaczęłam czytać wczoraj ale stwierdziłam, że jestem za bardzo zmęczona i przeczytam dziś bo połowy nie zrozumiałam. Tak więc przeczytałam :) Zachowanie Sakury dla mnie było jakieś takie dziwne... Hinata sie boi motorów smuteczek (ja uwielbiam motory) hmm co by tu jeszcze... Sasek taka mamuśka :D widać, że się martwi o Naruciaka... Ciekawi mnie jak Hinata zareaguje jak sie dowie, że Naru bierze... Z niecierpliwośćią czekam kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę weny :) PS. Jak byś miala ochotę to zapraszam do mnie na: naruhina.piszecomysle.pl/
OdpowiedzUsuńO kurcze to się porobiło :D Wybaczę Ci, ale od warunkiem, że będzie jeszcze dłużej i więcej :P Naprawdę super się czyta. Mała uwaga tylko, abyś starała się uniknąć powtórzeń (np. jak w tym fragmencie o prysznicu na początku). Poza tym jest super. Naruto i jego dość szary świat, za każdym razem zazdroszczę Ci pomysłu :) Ale z Sakurą to mnie rozwaliłaś. Dobrze jej tak!! Nie lubię Sakury :P Hinata jak się dowie o sekrecie Naru..hmmm... ciężko przewidzieć co autorka tutaj wymyśli, ale podejrzewam, że nie odwróci się od chłopaka, jeśli go bliżej pozna. No i może Naruto weźmie się w końcu za siebie pod jej wpływem :) Czekam na kolejny (jeszcze dłuższy) i życzę weny :) Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, Naruto wreszcie poznał imię dziewczyny o której często myślał i trochę ją poznał, oczekuję na częste ich spotkania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny oraz oczekuję na szybki next.
Jestem nowa na blogu :D Muszę ostrzec, że jestem uczulona na punkcie błędów i innych tego typu rzeczach, ale u ciebie oprócz interpunkcji i powtórzeń nie ma nic. Cieszy mnie to bardzo, bo oczy moje zachowane są w stanie dobrym.
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się. Bardzo dobrze przedstawiłaś nałóg Naruto ( trochę się na tym znam ). Mam nadzieję, że ich miłość nie będzie przesłodzona, bo nienawidzę tego najbardziej na świecie. Uwielbiam, UBÓSTWIAM moment, kiedy Naruto odsyła Sakurwę z kwitkiem. Nie lubię jej i, jak widzę, ty też nie. Wszyscy fani Hinaty tak mają. Zapowiada się ciekawie, mam nadzieję, że nie przedstawisz Sakury jako postaci, która tylko biega za Naruto. No wiesz, głębia bohaterki i te sprawy, chyba nie będzie całkiem płytkich postaci? Nawet, jeśli to Sakura.
Życzę weny
Powiadamiaj mnie na gg: 36451236
Świetne rozdział:) Naruto i Hinata poznali się, widać, że chłopak zrobił na niej wrażenie :D Ciekawe jak to się dalej potoczy.. mam nadzieje, że pomoże mu wybrnąć ze wszystkich kłopotów. Ale najpierw Naruto musi się uporać z obecnymi, oby zdążył do tego dilera zanim zrobi się naprawdę nieprzyjemnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco i życzę weny:)
Kiedy będzie next ?
OdpowiedzUsuńdopiero dziś zaczęłaś czytać Twoje opowiadanie... I wiesz co? Zakochałam się w nim, dosłownie ♥.♥ :D Naruto to moja ulubiona postać więc jeszcze bardziej mnie to zachęca ^^ Życzę weny i czekam na dalsze rozdziały :3
OdpowiedzUsuńHeh zastanawia mnie reakcja Hinaty na spotkanie z Naruto gdy go zobaczyła może ona go zna ? z dzieciństwa albo co heh ?
OdpowiedzUsuńHej, właśnie z nudów przeglądałam zasoby neta i natrafiłam na Twojego bloga. Przeczytałam prolog, 1. i 2. rozdział i wiesz co powiem? Spodobał mi się Twój pomysł na to opowiadanko. Jest inny, niebanalny, potrzebuje tylko nad sobą(tzn. blog), jak to często bywa, ciężkiej pracy. Masz fajny, lekki i przyjemny styl pisania. Masz własny pomysł, jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką akcją. Opisujesz wszytko dokładnie(może czasami aż nazbyt), życie Naruto spod Twojej ręki jest takie realne i rzeczywiste, spotykane na co dzień, czy to na ulicy, czy w mediach. dialogi i problemy bohaterów są charakterystyczne dla młodych ludzi. osobiście spodobała mi się relacja Naruto - Sasuke: ich przyjaźń i zażyłość , a szczególnie tekst o tyłku Sasuke. Co może wydawać się dziwne linia Naruto - macocha wyszła super, widać, że blondyna z jego mamą łączyła wielka, rodzicielska miłość, niech chłopak da jeszcze popalić wstrętnej babie, bo mi ona już się nie spodobała. Spotkanie Hinaty wyszło na luzie i swobodnie, reakcja Hinaty bardzo w jej typie - wszystko na plus, właśnie mnie też ciekawi jej zachowanie. No dobra, a teraz trochę nagany. Jak już wspominałam czasami, troszeczkę zbyt dokładnie opisujesz każdą czynność, np. włożył kluczyki, wyjął kluczyki, zaraz znów włożył i wyjął, to oczywiście nie przeszkadza, ale w pewnej chwili, gdy się czyta, staje się to nużące i monotonne. Wyłapałam parę literówek, raz chyba brak myślnika w dialogu. Ogólnie stosujesz czasami zbyt dużo powtórzeń, np. : ,,Wstałem. Poczułem jak oddziałowuje na mnie alkohol. Strasznie byłem głodny. Wstałem. Od razu poszedłem do lodówki. Otworzyłem drzwi i zacząłem pochłaniać wszystko co tam było. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Nadal śpiący poszedłem do drzwi. Jeszcze spojrzałem na zegarek, była 14.43. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem wysokiego mężczyznę. Na głowie miał czapkę i kaptur'', musisz starać się pilnować tych słów i zastępować je synonimami, albo tak tworzyć zdania, by zgrabnie ominąć dane słowa, ale zachować przy tym ogólną myśl. O, właśnie, czasami musisz zwrócić uwagę na strukturę zdań, bo czasami są zbudowane w tak zawiły sposób, są długie, że trudno się połapać i człowiek się gubi. Przy dialogach staraj się pisać kto to mówi, w pewnych momentach one się ciągną, ciągną, a nie ma nic kto to mówi, albo jakieś reakcje wypowiadających. No, to byłoby chyba na tyle, lecę do next'a. mam nadzieję, że nie zrazisz się tą drobną naganną, sama również piszę, z doświadczenia wiem, że zasłużona krytyka pomaga w dalszym rozwoju pisarskim. Wiedz, że Twoja twórczość bardzo przypadła mi do gustu, pisz dużo i często.
OdpowiedzUsuńWeny i pozdrawiam,
Kinga szafirowata.
PS. Zapraszam na mojego bloga: http://shikamaru-temari.blogspot.com/
Ups, ,, lecę do next'a'', tak mi się to dobrze czytało, że nie zwróciłam uwagi, iż nie ma kolejnego rozdziału. Gapa ze mnie:). To czekam na ciąg dalszy!!
OdpowiedzUsuńHej super na prawdę dobrze się czyta ;) czekam na CD ;D jak byś miała czas to zapraszam do mnie naruto-i-hinata-rin.blogspot.com dopiero zaczynam ;3
OdpowiedzUsuń