- Kurwa - złapałem się za głowę. Czułem się jakby zdradził Hinatę. Jakbym ją skrzywdził. Nie pamiętam. Jak to się stało... położyłem się na łóżku, po czym szybko wstałem. Otworzyłem drzwi a z salonu wychodziła Aya z Sasuke.
- Boże, Naruto. - Aya zasłoniła oczy.
- O co chodzi? - zdziwiłem się. Miałem coś na twarzy. Spojrzałem w dół i zauważyłem, że nie mam gaci na sobie. Szybko pobiegłem do pokoju, założyłem bokserki i wróciłem do kuchni. Usiadłem przy stole.
- Stary jak mnie napieprza głowa...
- Naruto, mam wieści o twojej siostrze - powiedział Sasuke.
- Co? Kasumi? - zdziwiłem się.
- Nie pamiętasz... miała wypadek. W szpitalu jest - i nagle wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Przypomniałem sobie wszystko. Wyszedłem z nią na plac zabaw. Huk, krzyk. Krwawiąca Kasumi. Pamiętam jak macocha uderzyła mnie w policzek, później uderzyłem ojca i kurwa... uderzyłem Hinatę. Nie chcący, a jednak.
- Kurwa, jebana, mać! - wstałem od stołu. - Co z Kasumi. - zapytałem.
- Operacja udała się, ale jest w śpiączce. Lekarze dają jej jakieś 60% wybudzenia. - rzekł, klepiąc mnie po plecach.
- Kurwa, mać. Skąd to wiesz?
- Dzwonił twój ojciec. Kazał cię pozdrowić i że cię przeprasza - powiedział Sasuke z poważną miną. Nie uwierzyłem mu. To do niego nie podobne.
Wszedłem do pokoju krzycząc: Księżniczko, wstawaj.
- Naruto? Co jest? - zapytała ziewając.
- Nic, ubieraj się bo wychodzę. - rzuciłem jej ubrania.
- Chodź jeszcze do mnie. Było mi tak dobrze - poklepała miejsce obok siebie. Spojrzałem na nią. Założyłem bluzkę, spodnie i wyszedłem z pokoju. Zacząłem szukać kluczyków od motoru. Szukałem wszędzie gdy przypomniałem sobie, że zostawiłem kluczyki i motocykl u ojca.
Po dziesięciu minutach byłem gotowy a taksówka czekała na mnie pod blokiem. Bez pożegnania z kimś wybiegłem z domu, zszedłem szybko po schodach. Wsiadłem do taksówki i ruszyłem. Spojrzałem na zegarek była 14.23. Godzina szczytu. Dorośli wracają z pracy, dzieci z szkoły. Dlatego taki korek. Zacząłem wpatrywać się niebo. Nagle słońce schowało się za szarawymi chmurami, a z nieba zaczął padać deszcz. Idealna pogoda do moich uczuć.
Jak miałem ją przeprosić? W końcu zobaczyła jaki jestem. Jestem pewien, że gdy mnie zobaczy trzaśnie drzwiami, krzycząc ''Odejdź, nienawidzę cię'' W głębi duszy chciałem tego, by nigdy więcej jej nie zranić. Ale z drugiej. Chciałem przy niej być. Wynagrodzić jej to. Chciałem, żeby to ona budziła się obok mnie. Nie umiem wyjaśnić co czuję. Co dzieje się w mojej duszy, czy głowie. Wszystko mieszało się ze sobą. Tkwiło w sercu by później wybuchnąć przy okazji raniąc najbliższych mi osób. Spojrzałem na moje ręce. Trzęsły się. Przed oczami pojawiały się obrazy wczorajszej nocy. Zacząłem przypominać sobie... wyszedłem ze szpitala, pojechałem do Itachi'ego. Wziąłem coś i wyszedłem, później w klubie spotkałem Mie, zacząłem pić, a dalej nie wiem co się działo, mogę się domyślać.
Przed oczami pojawiła się Kasumi, rozbawiona a później leżąca na jezdni. Jak to możliwe, że ponownie stało się coś tak okropnego? Czemu zawsze wszystko psuje? Znów zaczynam odczuwać bezsilność. Bezradność. Nie widzę sensu tego świata. Czuje jedynie pustkę w sercu... całe moje zycie to bagno. Żałuję każdego dnia mojego życia. Każdej sekundy. Jestem zwykły potworem, sukinsynem.
- Halo. Proszę Pana. Jesteśmy - powiedział kierowca, który przywrócił mnie na ziemie.
- A, dziękuje - podałem mu kilka banknotów, wysiadając z samochodu. Wiatr pędził bardzo szybko. Włosy pod wpływem deszczu i wiatru przyklejały mi się do twarzy. Spojrzałem w okna Hinaty. Obserwowałem w końcu zadzwoniłem domofonem, ktoś otworzył. Wszedłem na posiadłość. Stanąłem przed dużymi ozdobnymi drzwiami. Po krótkiej chwili otworzyły się, stanęła w nich granatowowłosa. Gdy mnie zobaczyła zamknęła drzwi przed moją twarzą. Pukałem do nich.
- Hinata, Otwórz. Proszę - waliłem w drzwi.
- Proszę, idź sobie - w tym momencie zaprzestałem pukania w drzwi. Zdałem sobie sprawę, że rana jest zbyt świeża i nie ma ochoty mnie widzieć. Ale ja, ja nie mogłem się poddać. Odsunąłem się kilka kroków, a jak na zawołanie drzwi otworzyły się.
- Odejdź, Naruto-kun - zobaczyłem jej czerwone, zapłakane oczy. Stała przede mną.
- Hinata, przepraszam. - dotknąłem jej dłoni, lecz schowała ją za plecami. Prawą ręką złapałem ją za podbródek. Obróciłem jej twarz by pokazała mi lewy policzek. Z policzka odgarnąłem granatowe włosy, a moim oczom ukazał się lekko spuchnięty policzek, pod okiem znajdował się mały ale fioletowy siniak. Zabrakło mi powietrza. Łzy mi poleciały z oczu. Nie zastanawiając się nad czynem, pocałowałem ją w obolałe lico. Jękła cicho z bólu, a do ucha powiedziałem jej:
- Przepraszam. Hinata... nie chciałem, przepraszam. To stało się tak nagle. - spojrzałem jej w oczy. Złapałem ją za tył głowy i dotknąłem jej czoła swoim - Mam problemy, ale to nie było zamierzone. Wybacz mi, proszę. Błagam - błagałem ją cały czas. Bolało mnie jak nigdy. Skrzywdziłem tak kruchą istotę. Podniosła dłoń, dotknęła mojego policzka, kciukiem zaczęła je masować.
- Nie gniewam się. - powiedziała cicho.
- Nie kłam. - rzekłem. - Zrobię wszystko by ci to wynagrodzić. Przepraszam.
- Już dobrze. - uśmiechnęła się - wejdź, zimno jest.
Wszedłem do środka, długi jasny korytarz prowadził do salonu, gdzie znajdowały się schody, później była kuchnia. Szedłem za nią. Teraz zauważyłem, że na sobie ma moją bluzę. Usiadłem na wygodnej kanapie. Po chwili dostałem gorący kubek herbaty. Usiadła na przeciw mnie w fotelu.
- Boli cię to - pokazałem na jej policzek.
- Troszkę - uśmiechnęła się, upijając łyk herbaty.
- A gdzie twoi rodzice? - zapytałem.
- Przed chwilą wyjechali z Hanabi. - odpowiedziała.
Patrzyłem na jej policzek, nie umiałem od niego oderwać wzroku. Nie wierzyłem, że jakim cudem mogłem ją tak skrzywdzić. Zaczęła mi się przyglądać, oczami błądziła po mojej twarzy. - Mam coś na buzi? - zaśmiała się. Spojrzałem na nią śmiertelnie poważnie. Czułem, że im dłużej patrze na swoje ''dzieło'' tym mocniej mnie to boli.
- Tak. Przeze mnie. Zraniłem cię. - odpowiedziałem, spuszczając głowę.
Kątem oka zerknąłem na nią, wstała odkładając kubek na stolik. Podeszła do mnie, zrobiła to samo z moim kubkiem. Wzięła mnie za rękę, pociągnęła mnie bym wstał.
- Naruto-kun. Wiem, że nie chciałeś. - speszyła się, jej policzki zrobiły się czerwone. - Nie przejmuj się tym, chce ci pomóc. Wiem o tobie niewiele, ale ja czuję, że okłamujesz mnie. Nie mówisz prawdy o sobie - puściła dłoń, odsunęła się.
- Masz rację. - spojrzałem w jej oczy. - Idę zapalić.
Otworzyłem duże drzwi, następnie usiadłem na kamiennym schodku. Jedynie mały daszek nad schodami chronił mnie przed deszczem. Wyciągnąłem ostatniego papierosa z paczki i odpaliłem go.
Zamknąwszy oczy pod powiekami pojawiła się granatowowłosa. Czułem może bezsilność. Nie wiedziałem, jak mam się w stosunku do niej zachowywać. Tak jakby nic się nie stało? Ale tak się nie robi. Do tak delikatnej osoby, do kobiety, nie pasuje taki siniak.
Zgasiłem peta o jeden z schodków, następnie wyrzuciłem go do kosza na śmieci, który stoi przed bramą.
Pozwoliłem sobie wejść do domu. Otworzyłem drzwi. Przeszedłem przez nie długi korytarz. Na ścianach wisiały różne zdjęcia.
Stanąłem u progu salonu. Zauważyłem Hinatę jak siedzi z lodem przy policzku. Popatrzyła na mnie i momentalnie schowała worek, następnie posłała sztuczny uśmiech.
Mimowolnie, bez jakiegokolwiek zastanowienia się nad czynem. Podszedłem do niej. Usiadłem obok. Złapałem za worek, następnie przyłożyłem go do obolałego miejsca. Wstydliwym wzrokiem popatrzyła w moje niebieskie tęczówki, również skierowałem oczy w jej. Przysunąłem się do niej nieco bliżej. Drugą dłoni położyłem na drugi jej policzek. Zacząłem kciukiem po nim błądzić. Zamknąłem powieki. Dotknąłem jej czoła swoim. Coraz bardziej przybliżałem się do niej, swoimi ustami. Pragnąłem ich. Puściłem worek z lodem, posłałem tam rękę. Lekko dotknąłem go. Usłyszałem jej cichy jęk z bólu. Znów zacząłem zbliżać się do jej warg, nie stawiała oporu. Czy chciała tego? Swoje palce wplotła w moje, jeszcze lekko mokre, blond włosy.
Między naszymi ustami dzieliło kilka milimetrów, tak mi się zdaje.
- Hinata, jesteś tam? - ktoś krzyknął, to był męski głos, zadzwonił dzwonek.
Białooka odskoczyła ode mnie, a ja poczułem jak tracę cały świat. Jak to co mi najdroższe odchodzi, ucieka.
Słyszałem jak otwiera komuś drzwi.
- Masato? - powiedziała.
- Boże... Hina. Co ci się stało? Kto ci to zrobił?
- Nikt...spadłam - powiedziała.
- Nie wierzę. - Usłyszałem jak ten Masato idzie do salonu.
Przede mną pojawił się wysoki brunet, o zielonych tęczówkach. Stał i gapił się na mnie krzywo.
- To on ci to zrobił? - strzał w dziesiątkę. Podszedł do mnie. Złapał za bluzę. Przyparł mnie do ściany. Poczułem dość silne uderzenie w nasadę nosa.
- Co ty robisz?! - krzyknęła Hinata. Odciągnęła go ode mnie, a następnie usłyszałem dźwięk, jakby ktoś kogoś uderzył. Otworzyłem oczy. Chłopak złapał się za policzek. Zszokowany popatrzył na mnie, później na Hinatę.
- Przepraszam Hinata. Zareagowałem dość gwałtownie, bez żadnych wyjaśnień. Granatowowłosa podeszła do mnie. Spojrzała na mój nos, podając zimny lód.
Brunet podszedł do mnie. Wystawił rękę.
- Masato. Przyjaciel Hinaty - powiedział. Liczył na to, że podam mu rękę. - A ty to kto? - zapytał.
- Gówno cię to obchodzi - odburknąłem, a kiedy Hinata wróciła z kuchni, oznajmiłem.
- Zbieram się. - uśmiechnąłem się do białookiej.
Kiedy miałem zamykac drzwi za sobą usłyszałem:
- Hina, on mi się nie podoba. Wygląda podejrzanie.
- Daj spokój Naruto. - powiedziała Hyuuga, a ja zamknąłem drzwi.
Wyszedłem z posiadłości. - Kurwa. - powiedziałem do siebie, gdy zobaczyłem pustą paczkę po papierosach. Wyrzuciłem ją, a za mna odezwała się jakaś starsza osoba, która kazała mi to podnieść i wyrzucić do śmietnika. Zignorowałem ją. Włozyłem słuchawki do uszu. Z telefonu puściłem piosenki. Podgłośniłem na 100 %. Nie słyszałem nic, prócz dudniącej w moich uszach muzyki.
Spojrzałem w niebo. Ptaki latały bardzo nisko, co zwiastowało kolejny deszcz i burzę. Kolor miało szarowaty. Spojrzałem na zegarek. Była godzina 16.50. Trochę u niej posiedziałem, nawet nie wiem kiedy to minęło...
Przystanąłem na chwilę. Zacząłem sie zastanawiać, do której są odwiedziny.
Zmieniłem kurs i zacząłem biec w stronę szpitala. Był niedaleko. Biegłem jakby ktoś mnie gonił. Jakby goniła mnie śmierć. Na swojej potrącałem ludzi.
Po chwili znalazłem się pod szpitalem. Wszedłem do środka. Poczułem zapach, nie do opisania. Dziwny. Typowy dla szpitali i tego typu miejsc. Białe ściany, aż raziły. Podszedłem do recepcji. Spytałem o godziny odwiedzin. Zmieściłem się. Były do 18.
- A. W której sali jest Kasumi Namikaze?
- Na oiome. Drugie piętro i na końcu korytarza. Prosze to założyć - pokazała mi ręką, podając zielony fartuszek, coś dziwnego na buty - Jest pan pełnoletni i z rodziny? - zapytała jeszcze. Kiwnąłem głową i ruszyłem.
Minąłem bardzo długi korytarz. Kilka sal, w końcu trafiłem na oiom. Wszedłem. Zastałem kilka osób, a wśród nich, Kasumi. Leżała na łóżku. Podpięta do dziwnych urządzeń. Leżała z zamkniętymi oczyma. Podszedłem do niej. Założyłem fartuch i resztę na siebie. Siadłem na krzesło.
Chwilę wpatrywałem się w nią. W końcu złapałem ją za małą grubiutką rączkę. Pocałowałem ją i momentalnie wszystko pojawiło mi się przed oczami.
Wzrok przewróciłem na nią. Wszystko miałem rozmazane. Wytarłem oczy. Wstałem, schyliłem się i pocałowałem w czoło mówiąc do siebie:
- Przepraszam - i wyszedłem. Na korytarzu minąłem macochę i ojca. Coś mówiła. Nie słuchałem, po prostu odszedłem.
W końcu przekroczyłem próg mojego domu. Był Sasuke. Spojrzał na mnie.
- Jeszcze tam jest. - ściągnąłem buty. Otworzyłem drzwi i błyskawicznie dostałem w twarz, kobiecą dłonią. Znikąd pojawiała się Mia.
- Co ty sobie myślisz, że jestem twoją zwykłą kurwa?! Że możesz mnie wykorzystać, a później zostawić. Biegniesz do tej swojej Hinaty. - zdziwiłem się - Tak widziałam was. Widać, że cnotka. Nie jest ciebie warta. - zaczęła krzyczeć, próbować wciskać mi głupoty. Zdenerwowałem się. Chwyciłem ją za dwa ramiona. Popchnąłem ją, a ta wylądowała na ziemi w kuchni. Podszedłem do niej. Złapałem ją za przedramię. Pomogłem wstać. Zaciągnąłem ją pod drzwi, otworzyłem je. Wypchnąłem ją z mieszkania i krzyknąłem:
- Wypierdalaj stąd - zamknąłem drzwi. Słyszałem jak wali w drzwi i krzyczy coś. Sasuke wszystkiemu się przeglądał, następnie jakby nigdy nic podał mi piwo i usiedliśmy w salonie.
Od Autorki: No i za nami kolejny, już siódmy rozdział. Mam nadzieję, jak zawsze, że spodobało wam się.
Niestety kolejna notka może pojawić się dopiero po 14 sierpnia, a to z powodu mojego wyjazdu. Postaram się napisac jeszcze jeden rozdział, ale nie wiem czy mi się to uda.
Nie zabijajcie mnie xd
Żegnam się z wami :) Piszcie komentarze
Pozdrawiam.
Melanie
Rozdział jak zwykle bardzo dobry. Przez chwilę miałam wrażenie, że Hinata nie wpuści Naruto do domu, ale na szczęście się pomyliłam. Mam dziwne wrażenie, co do Mii. No cóż wszystko się później wyjaśni. Powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału i miłego wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńPowiem tak z jednej strony ten chap jest niesamowity a z drugiej chory heh ten naruto nie podoba mi się heh ale myślę że wkońcu się ogarnie i mu się ułoży nabierze ogłady itp heh pozdro :)
OdpowiedzUsuńHej właśnie nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award. Jeżeli masz czas i chcesz na to spojrzeć to zapraszam do siebie. Tam są wszystkie informacje (fairytail-serce-smoka.blogspot.com). :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. z niecierpliwością czekam na następny :) pozdrawiam i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny... cieszę się jednak że Hinata postanowiła wybaczyć Naruto, ciekawi mnie tylko ten jej kolega, czy przypadkiem nie chce on być kimś więcej dla niej.
OdpowiedzUsuńCieszę się również z tego że Naruto, naprawdę żałuję i się wstydzi tego co zrobił Hinacie (przypadkiem), ale żałuję że jednak nie doszło do ich pierwszego pocałunku ale wciąż na niego czekam, hehe.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.
Przeczytałam te siedem rozdziałów jakby na jednym tchu! Najlepszy blog o Naruto i Hinacie jaki w życiu miałam okazje poznać.. Cudowna wyobraźnia i świetny styl! Mam problem w dodaniu blogów z blogspotu do ulubionych wiec dodam Twój blog do zakładki "linki" na jednym z dwóch blogów (www.sasuke-hinata.blog.pl) i od dziś jestem wiernym fanem i stałym bywalcem!
OdpowiedzUsuńKiedy można spodziewać się następnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńHej; autorko gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńCzekamy na rozdział...
Ja ci radze usuń tego bloga, bo aby swój czas marnujesz... A poza tym to jest kopia mojego bloga...
OdpowiedzUsuńHahah XD Przepraszam. Ale to raczej może być odwrotnie, ku*wa! Jesteś taki/taka odważna, że piszesz z anonima. Bo nie sądze, że to ja odgapiłam ;) Ponieważ nigdy NIGDY KURWA nie czytałam takiego bloga, lub podobnego. Więc wypraszam to sobie. Jeżeli jesteś choć trochę odwazny/a to może wyślij mi link na e-mail. A nie mnie denerwujesz. :)
Usuń